Teoretyczny organizm w książce Adama Chałupskiego „Dżongło niech będzie jak chce woda”

Anna Bugajna
Anna Bugajna
Kategoria książka · 18 sierpnia 2015

Rozmawiając o kinie offowym, mniej więcej każdy potrafi coś o nim powiedzieć, nadać mu jakieś cechy lub chociaż wie, czego może się spodziewać w zależności od swoich upodobań. A gdyby tak przełożyć tę kategorię na literaturę? Prawdopodobnie powstałoby określenie idealne dla książki Adama Chałupskiego „Dżongło. Niech będzie jak chce woda”.

Książka Chałupskiego jest świetnie napisanym reportażem z pogranicza literatury podróżniczej i fikcji. W tym przypadku można także mówić o swojego rodzaju fabule, która rodem z literatury sensacyjno-kryminalnej trzyma w napięciu do samego końca. Łącząc kilka form literackich autor zachowuje jednak w niej pewien zamysł, który ściśle wiąże ją od początku do końca. Obecna na kartach „powieści” fikcja jest dość specyficzna. Najważniejszym jej celem jest zobrazowanie ważnych i trudnych kwestii dotyczących przemian cywilizacyjnych, dla których trudno odnaleźć właściwe pojęcie.

 

Adam Chałupski ma na swoim kącie już dwie książki stricte podróżnicze opisujące jego wyprawy rowerowe do Indii i Afganistanu. Jednak fani poprzednich jego książek, w tej pozycji nie znajdą zbyt dużo podobieństw. To całkowicie inna twórczość, mocno eksperymentalna i nadająca nowy ton literaturze podróżniczej. Czyżby inicjał drugiego imienia „W”, który pojawił się przy nazwisku autora na okładce Dżongło… ma być zapowiedzią nowej drogi, jaką chce podążać Chałupski? O tym przekonamy się wraz kolejną jego książką, która mam nadzieję, ma zamiar napisać. 

 

Wszystko zaczęło się od olimpiady w Pekinie w 2007 r., a dokładniej od zamieszek, jakie wówczas wybuchły w Tybecie i zamknęły jego granice. To spowodowało, że autor coraz bardziej zaczął drążyć w materii Chin i odkrył Dżongło – „teoretyczny organizm”, którego tajemnicę pragnął odkryć i którego śladami przemierzał Chiny na swoim rowerze.

 

Ktoś powiedział, że nie można jechać do Tybetu, bo Dżongło… Mówiono, że to ono od wielu lat podcina korzenie kultury ujgurskiej, kradnie surowce mineralne, a nawet kontroluje czas, bowiem całe Chiny podlegają jednej strefie czasowej, więc zimą w Sinkiangu nawet o dziewiątej rano było wciąż ciemno

– czytamy w książce.

 

Z pewnością wielu z Was już zastanawia się, czym jest Dżongło. Jego krwią są surowce mineralne, kośćmi beton i cegła, a dusza to pieniądz i władza, jak pisze autor. Jego działanie przypomina wodę, która po cichu, lecz z dużym naporem skruszy najtwardszą skałę. Jego istnienie idealnie odpowiada polityce Chińskiej Republiki Ludowej, która wciąż niszczy, a zgliszcza ukrywa w propagandowych opowiastkach.

 

Książka w dużej mierze opiera się na doświadczeniu autora podróżującego przez Chiny na rowerze. Nie brakuje w niej więc opisu drogi i zwykłych trudności podróży. Jednak nie one zajmują najwięcej miejsca. Autor wielokrotnie oddaje głos napotykanym ludziom, którzy opowiadają własną historię lub snuje refleksje dalekie od pojedynczych wydarzeń dania codziennego. Chałupski z iście reporterskim zacięciem opisuje napotykane po drodze pozostałości innych kultur, ukrytych pod wspólną nazwą Chińskiej Republiki Ludowej. Wszystko ulega sinizacji, także mieszkający na terenie Chin Hunowie, Tajwańczycy, Ujgurczycy, których ziemie i kultura są zawłaszczane przez władze chińskie.

 

Niejako w kontraście do nich opisuje również kulturę i politykę Chin. Wiele z jego refleksji poprzerywanych jest anegdotami z innych podróży np. do Japonii, a także obserwacjami przejawów kultury współczesnej, bądź wydarzeniami historycznymi jak np. rewolucja kulturalna czy rządy Mao. Znajdziecie tam również nutkę romansu i napięcie prosto z kryminału. Wszystko to połączone dość melancholijną narracją z nutką goryczy i strachu przed Dżongłem tworzy książkę, od której nie sposób się oderwać.

 

Chałupski poróżuje po Chinach jednak jego refleksje wychodzą poza ich granice. Dżongło nie jest tylko chińskim wytworem, jest siłą, która rodzi i niszczy kolejne cywilizacje. Choć jest tworem polityczno-społecznym, to jego skutki najwyraźniej widać w życiu poszczególnych jednostek, a także w zniszczeniu naturalnego piękna przyrody, które musi zostać podporządkowane planom inwestycyjnym. Ta obserwacja uwidacznia zło, które ciągnie się za kolejnymi jego działaniami. Niestety przeciwstawienie się mu nie zawsze kończy się szczęśliwie, nie ma ucieczki od Dżongła. Jest jedynie obrona człowieczeństwa i pomoc bliźnim lub własna droga, która wiedzie daleko od huku i spraw wielkich miast.

 

Dżongło. Niech będzie jak chce woda to niezwykła podróż przez Chiny i próba zrozumienia jej historii, stanu obecnego i zmian, jakie dokonują się na naszych oczach. To także głęboka refleksja nad ludzką kondycją uwikłaną w siły niezależne od niej, w plany polityczne i zasady społeczne, w których gubi się inność i możliwość indywidualnego głosu. 

 

Dżongło. Niech będzie jak chce woda

Adam Chałupski

Data wydania: 8 czerwca 2015

Wydawnictwo: Bezdroża

Stron: 200