Dziwne przedmioty i jeszcze bardziej niepokojące eksperymenty. Dobra intryga? A może tylko zabawna opowiastka?
Fantastyka naukowa to wymagający gatunek literatury popularnej. Szczególnie, gdy spojrzymy na nią od strony autora. Trzeba się przygotować z modelu nauki, zapoznać z najnowszymi odkryciami i wymyślić ich zastosowania tak, aby czytelnicy nie poczuli, że przekracza się granice racjonalności. W tym budowaniu zaplecza można się zagalopować i zapomnieć o fabule. Wtedy takiej książki nie da się czytać.
Zbeletryzowany esej technologiczny?
Czy takie określenie dobrze oddałoby stan powieści fantastycznonaukowej, w której autor całkowicie pominął akcję? W jej miejsce wprowadził różnego rodzaju spostrzeżenia, nawet elementy własnej filozofii, ale – przyznajmy bez hipsterskiego napuszenia – lektura czegoś takiego byłaby trudna, chwilami nieprzyjemna i nudna. Zapewne znaleźliby się amatorzy takiego rozwiązania, ale chciałbym tylko przypomnieć, że tacy pisarze jak Jacek Dukaj, Janusz A. Zajdel oraz Adam Snerg-Wiśniewski wielokrotnie udowodnili, że można znaleźć złoty środek. Bardzo chciałbym, aby na tej liście autorów znalazł się także Patrick Lee, ale w trakcie lektury Widmowej krainy z trudem utrzymywał on równowagę pomiędzy interesującą fabułą, a filozofią techniki.
Na końcu mu to wszystko runęło i poczułem się odrobinę rozczarowany. Cała intryga jest interesująca, zbudowana ze znanych schematów (tajny ośrodek badawczy; niejasne działania wysoko postawionych osób; chęć manipulacji umysłami ludzi), które Patrick Lee dobrze wykorzystuje. Utrzymuje uwagę czytelnika poprzez powolne odsłanianie tajemnicy – tylko pozornie wszystko jest wyłożone na tacy, bohaterowie oraz odbiorca muszą jeszcze poskładać wszystkie elementy w całość. Właśnie to okazuje się najtrudniejsze i tu była duża szansa na umieszczenie ciekawych elementów namysłu nad kondycją relacji człowiek-technika. Patrick Lee tego nie zrobił, postawił na akcję, sensację i strzelaniny. Szkoda, bo według mnie Widmowa kraina dużo na tym straciła.
Mogła to być solidna fantastyka naukowa
– krytykująca różne elementy kontroli nad kontrowersyjnymi odkryciami lub opisująca szkodliwe dla człowieczeństwa manipulacje. Gdyby któryś z tych elementów został rozwinięty, to z wielką przyjemnością poleciłbym tę powieść wszystkim osobom uwielbiającym literaturę korzystającą ze znanych schematów, ale ciekawe je wypełniającą. Nie mogę tego zrobić. Widmowa kraina to powieść fantastycznonaukowa, w której dużo jest fantastyki, fikcji oraz sensacji. Naukowość ukrywa się na drugim planie, jest postacią epizodyczną, po którą autor sięga, aby popchnąć fabułę do przodu. Lektura Widmowej krainy to doświadczenie przyjemne, ale o książce tej szybko się zapomina. Nie pozostawia ona po sobie nic, poza wrażeniem dobrej zabawy.
Rację mają ci, którzy teraz zauważą, że to jest jedna z najważniejszych funkcji literatury popularnej – ma ona być rozrywką. Ja chciałbym, aby była świadomą rozrywką, zabawą wzbogacającą autora i czytelnika. Widmowa kraina to tylko igraszka.
WIDMOWA KRAINA
Patrick Lee
tytuł oryginału: GHOST COUNTRY
tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
liczba stron: 384
data wydania: 19 czerwca 2015