#Rewolucja protestu. „Skąd ten bunt?” Paula Masona

Martyna Daszyńska
Martyna Daszyńska
Kategoria książka · 17 maja 2014

 

Druga dekada XXI wieku rozpoczęła się z wielkim hukiem na całym świecie: w krajach arabskich, po podpaleniu się bezrobotnego sprzedawcy Mohameda Bouaziziego 17 grudnia 2010 roku, wybuchły protesty społeczne; na przełomie 2010/2011 Wielka Brytania borykała się ze studenckimi buntami, głównie młodzieży z klasy średniej; w połowie 2010 roku fale strajków ogarnęły pogrążoną w kryzysie i bezsensownej, narzuconej z zewnątrz polityce cięć Grecję; 15 maja 2011 roku bezrobotna młodzież Hiszpanii zaczęła okupować place większych miast. Te wydarzenia odbiły się rykoszetem nie tylko na sąsiadujące państwa Europy, ale także na całą tzw. globalną wioskę i wciąż odczuwamy ich skutki. Można byłoby zapytać – jak to się stało, że system kapitalistyczny wciąż istnieje? Co tak uporczywie trzyma go przy życiu?

 

Paul Mason (@paulmasonnews) nie udziela na te pytanie odpowiedzi w książce Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje. Zamiast tego stara się reportersko, jednocześnie nie unikając filozoficzno-politycznej refleksji w rozsądnych dawkach, przedstawić sposób samoorganizowania się ludzi, którzy pewnego dnia powiedzieli „dość” i wyszli na ulicę wyrazić swój sprzeciw. To ci ludzie właśnie mają odpowiedzi na dręczące nas pytania o sens i cel (a może bezsens i bezcelowość?) reprodukcji wolnorynkowych schematów. Ich postawy, działania polityczne i solidarnościowe akcje powodują, że kontestacja systemu przestaje być subkulturową niszą, a zaczyna przedostawać się do medialnego i społecznego mainstreamu.

 

Nie udałoby się to jednak bez wyraźnego postępu w dziedzinie komunikacji. Przypominając sobie dyskusję z weteranami reportażu w newsroomie, Mason pisze: „Twierdzę, że istnieją istotne analogie tych wydarzeń przede wszystkim do roku 1848, a także do fali niezadowolenia, jaka poprzedzała rok 1914. Jest jednak też coś takiego, co uniemożliwia przeprowadzenie owych historycznych paraleli: coś nowego, co ma związek z technologią, ludzkim zachowaniem i kulturą popularną” (s. 97). Niepokoje społeczne nie rodzą się z niczego. Na pewno wpłynął na nie nierozwiązywalny przez wszystkie rządy problem bezrobocia wśród młodych absolwentów szkół wyższych, którzy swoim kulturowym kapitałem wspierają ludowe wystąpienia, którzy to z kolei ubodzy obywatele „państw dobrobytu” mają dostęp do tanich smartfonów i zupełnie darmowych portali społecznościowych, jak Twitter. Kultura masowa dopełnia dzieła zniszczenia, atakując wyjątkowo efektywnymi memami, trollowymi projektami internetowymi (vide Troika Party) i viralowo rozprzestrzeniającymi się kampaniami.

 

To oczywiście skrót i uproszenie dyktowane wymogami recenzji. Reporter jest przenikliwym uczestnikiem wspomnianych wydarzeń i nie pozwoliłby sobie na takie zbanalizowanie sprawy. Dlatego między reportażami z placu buntów umieszcza eseje analizujące genezę kryzysu, jego skutki i możliwe następstwa, a także jego wpływ na kondycję demografii buntu i zmian w zachowaniu ludzi.

 

Specyfika książki opiera się nie tylko na jej konstrukcji. Mason jest wyraźnym zwolennikiem nowych mediów, w których widzi szansę na realną społeczną zmianę. Nie da się zaprzeczyć, że Twitter i Facebook znacznie pomagają ludziom w organizowaniu się na całym świecie, szybkiej wymianie lokalnych informacji i reagowaniu na bieżące wydarzenia. Dziś trudno wyobrazić sobie sytuację, w której bez echa przeszłyby choćby najmniejsze zamieszki tłumione przez policję. Nie potrzeba już do tego armii dziennikarzy przebywających w każdym zakątku globu. Aby zarejestrować greckiego policjanta bijącego i poniżającego bez przyczyny imigranta, wystarczy sąsiad z kamerką w telefonie. Aby dowiedział się o tym cały świat, wystarczy dostęp do sieci.

 

„Technologia – na wiele sposobów, od pigułki antykoncepcyjnej, przez iPoda i blogi, po kamery telewizji przemysłowej – poszerzyły przestrzeń i władzę jednostki”. Kontrola w zmieniającym się społeczeństwie nie odbywa się już hierarchicznie, zanika podział na kontrolujących i kontrolowanych. Niewielkimi środkami każdy i każda ma możliwość stać się częścią wielkiego ruchu protestu, twierdzi autor książki, spontanicznie niszczącego wszelkie pionowe hierarchie. Jeśli wejdzie się na Twittera, można szybko zorientować się, że ludzie, którzy nigdy nie widzieli się na oczy, kontaktują się ze sobą jakby byli z tej samej ulicy. Dobrodziejstwo technologii wspomaga przede wszystkim tych, którzy chcą działać na rzecz radykalnej zmiany.

 

Dlatego też bohaterowie tego semireportażu nie występują tylko pod imieniem i nazwiskiem, ale również pod swoim adresem twitterowym, dzięki czemu czytelnik w łatwy sposób jest w stanie nawiązać kontakt z autorem oraz uczestnikami opisywanych wydarzeń. To z kolei odsyła nas do pewnego wspólnotowego doświadczenia, jakim jest wspólnota intelektualna, nie znająca granic państwowych i transferująca idee daleko poza ośrodki, w których powstała. Przestała być przywilejem wykształconych klas wyższych. To dzięki temu „ludzie lepiej rozumieją naturę władzy. To aktywiści przeczytali swoich Chomskich, swoich Negriego i Hardta, ale same idee zaczęły być naśladowane przez ogół: młodzi ludzie są przekonani, że to nie klasa i ekonomia stanowią główne problemy, ale po prostu władza (...)” (s. 389). Chyba to właśnie najbardziej różni bunty XXI wieku od tych z przełomu XIX i XX.

 

Nie należy jednak podchodzić do Nowych światowych rewolucji bez odrobiny krytycyzmu. Warto zastanowić się, czy huraopytmizm związany z możliwością planowania protestów za pomocą technologii informacyjnych ma rzeczywisty wpływ na to, co się dzieje na okupowanych placach, gdy zaczynają ginąć ludzie? Czy te nieskończone możliwości samoorganizacji interesują w ogóle większość użytkowników i użytkowniczek internetu, którzy zazwyczaj codziennie przeglądają grafiki z kotami i wrzucają do sieci zdjęcia swoich dzieci? I czy nieustanne próby rządów do zapanowania nad internetem nie utną skrzydeł przyszłym rewolucjom? To oczywiście pytania o naturę władzy, na które – idąc tropem Masona piszącego o „swoich Chomskich” – kiedyś znajdziemy odpowiedzi i zastosujemy odpowiednie rozwiązania.

 

Póki co pozostanę zwolenniczką uznawania sieci za oczywiste dobrodziejstwo świata. Patrząc na swojego Tweetdecka, na którym obserwuję nieustannie aktualizujący się strumień informacji o sytuacji na Ukrainie, jestem pewna trafności wielu spostrzeżeń zawartych w dziele Masona. I czuję się trochę, jakby opisując współczesnych działaczy i działaczki, opisał również trochę mnie:

 

„Ikonicznym obrazem tej dekady jest moda osoba siedząca w Starbucksie, z twarzą podświetloną przez błękitną poświatę z ekranu MacBooka. Może chodzić po mieście, komponować przebojowy numer z gatunku electro-pop, w ramach jakiegoś związanego z wysokimi technologiami projektu wytwarzać więcej wartości dodanej niż cały oddział Starbucksa; może też planować rewolucję” (s. 115).

 

Tak właśnie, po cichu, przebiegała nowa rewolucja protestu. Możemy nawet nie spodziewać się tego, że osoba podająca nam jedzenie w fast foodzie, po powrocie do domu hackuje rządowe strony w ramach ruchu Anonymous, albo uczęszcza na komplety z literatury wywrotowej.

 

A wystarczy przejrzeć Twittera. Wystarczy podłączyć się do sieci. 

 

 

 

Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje, Paul Mason

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013

okładka miękka, stron 400