O jedno rozerwane krocze za daleko? „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator

Aneta Ilnicka
Aneta Ilnicka
Kategoria książka · 19 marca 2014

Wałbrzych opisany przez Joannę Bator w powieści „Ciemno, prawie noc” jest pełen stereotypowych bohaterów „z żałobą pod paznokciami i żałobą po zaginionych dzieciach”. Nagromadzenie tak wielkiej ilości zachowań, jakby inspirowanych treścią kodeksu karnego sprawia, że właściwie zaczynamy zastanawiać się dlaczego autorka zdecydowała się na użycie nazwy Wałbrzych wobec opisu tego fikcyjnego miasta, w którym źli ludzie lęgną się jak robaki? Przecież wystarczyło napisać P*******.

 

Ciemno, prawie noc to baśń dla dorosłych, autorka książki posługuje się agresywnym językiem wcale nie dlatego, by szkować, ale by stworzyć miraż magii i brutalnego realizmu. Epatowanie pornografią, zabójstwami, niezrównoważonymi psychicznie rodzicami pojwia się tu co kilka akapitów. Co ciekawe, choć język autorki jest dosadny, to trudno tu emocje obrzydzenia. Bator nie chce działać na takich emocjach intencjonalnie. Bator, tak jak mała bystra dziewczyna opowiada ze szczegółami to, co widzi. Perspektywa dziecka – małego dorosłego i dojrzałej kobiety mieszają się co chwilę.

 

Ciemno, prawie noc to trochę opowieść o Polsce, a trochę bardzo indywidualna historia życia w mniejszym mieście i wyrywania się z niego. Jak przystało na baśń powinna ona nieść jakiś morał. Jest nim zapewne to, że mimo upływu lat, zmiany miejsca zamieszkania i stylu życia, nie sposób całkowicie odciąć się od dzieciństwa. A to między innymi dlatego, że podobne historie odtwarzają się co chwila na nowo w życiach innych osób.