Zdradzony przez druha i żonę

Jarosław Klebaniuk
Jarosław Klebaniuk
Kategoria książka · 17 kwietnia 2013

Ukochana żona odeszła od niego z jego najlepszym przyjacielem. Zabrała mu większą część majątku, a jego córkę miał odtąd wychowywać jej kochanek. Wcześniej przez całe lata zdradzali go niemal pod jego nosem. Ot, historia jakich wiele. Ale jak napisana!

Saul Bellow otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie literatury po opublikowaniu Herzoga, powieści, która stanowiła swoiste rozliczenie osobistej tragedii, jakiej doświadczył. Zmieniając tożsamość bohaterów i niektóre realia mógł dać wyraz swojemu bólowi, a przy okazji dokonać pisarskiej zemsty na niewiernej żonie i niewiernym przyjacielu-pisarzu, któremu załatwiał pracę i którego wraz z jego żoną zabierał ze sobą, gdy się przeprowadzał. Chociaż narracja powieści jest trzecioosobowa, to chwilami, zapewne celowo, zamienia się w pierwszoosobową, tak jakby autor zapominał, że chce się zdystansować i zakamuflować wątek autobiograficzny. Tym puszczaniem oka do czytelników Bellow zdaje się mówić: piszę przecież o sobie, nie dziwcie się więc.

 

Gdy wspólna zdrada dwóch najbliższych osób wyszła na jaw, główny bohater, czterdziestosiedmioletni profesor literatury Moses Herzog nie tylko długo nie mógł powrócić do pracy naukowej, ale w ogóle miał trudności ze znalezieniem sobie miejsca. Nie znajdował ukojenia nawet w ramionach zmysłowej Ramony, kochanki, która ofiarowała mu nie tylko seks, lecz także miłość. „Oceniając swoje życie, zrozumiał, że źle pokierował wszystkim – wszystkim. Jego życie legło, jak to się mówi, w gruzach. Ponieważ jednak nie było takie znowu udane, nie miał czego żałować” (s. 8). Tego rodzaju gorzką autoironię odnajdujemy na kartach książki jeszcze wielokrotnie, lecz zrozumienie przeżyć zdradzonego męża uzyskujemy dzięki opisowi detali z jego życia, wspomnień z nieudanego drugiego małżeństwa i wspomnień z pierwszego, w którym zachował się, jak sam stwierdził, „haniebnie” porzucając swoją dobrze poukładaną drugą połowę dla bardziej pociągającej go kobiety.

 

Herzog ma poczucie odrzucenia i krzywdy. Przypisuje żonie metodyczne działanie, kierowane przez skrajny egoizm i niewdzięczność. Gdy jednak pomysł dokonania ostatecznej i nieodwołalnej zemsty przybiera realny kształt, od egzekucji powstrzymuje Mosesa widok kochanka żony kąpiącego i podmywającego jego własną córeczkę, z którą teraz może się jedynie widywać. Takich okrutnych scen jest w książce więcej. Gdy żona pojawia się na posterunku policji, zachowuje zimną krew i daje mu odczuć swoją przewagę, główny bohater jest tak samo bezradny, jak był w wielu wcześniejszych momentach swojego związku. Połowica oskarżała go o różne niegodziwości, w tym o to, że jest „psychosomatycznym terrorystą”. Tak wyjaśniał to swojej pocieszycielce: „Dostawałem bólu brzucha tylko po to, żeby nad nią dominować, i dzięki torsjom umiałem zawsze postawić na swoim” (s. 258).

 

Autor, czemu trudno się dziwić, bardzo krytycznie przedstawił wiarołomnych bliskich swojego literackiego alter ego. O ile Valentine Gerbach, kochanek żony, został przez niego opisany wprawdzie jako agresywny, sentymentalny i gruboskórny, to nie odmówił mu energii, męskości, a nawet osobistego uroku. Natomiast swojej powieściowej żonie pozostawił właściwie tylko jedną zaletę: urodę. Napisał: „Ciąża pogrubiła jej rysy, ale mimo to Madeleine była piękna. Taka uroda robi z mężczyzny hodowcę, ogiera i sługę”. (s. 165)

 

Nie trzeba być feministką, by w tego rodzaju wyznaniach wytropić sporą dozę seksizmu. Mimo to czujemy, że taka mizoginiczna postawa w tym przypadku jest usprawiedliwiona. W porównaniu z drugą żoną Mosesa Herzoga nawet Izabela Łęcka, antypatyczna bohaterka „Lalki” Bolesława Prusa, wydaje się anielsko dobra. Pogarda, jaką darzyła ta ostatnia Stanisława Wokulskiego wydaje się subtelna i mało osobista w porównaniu do tej, jaką przejawia Madeleine.

 

Herzog to powieść o bezradności wobec perfidii. Jak pisze autor: „Jedynym interesującym elementem tej sprawy była intymna struktura krzywdy, fakt, że krzywda tak przenika, że jest zrobiona na zamówienia dokładnie według naszych wymiarów. Jakież to fascynujące – nienawiść jest uczuciem tak osobistym, że niemal miłosnym. Nóż i rana tęsknią do siebie. Wiele naturalnie zależy od wrażliwości dźgniętego. Niektórzy krzyczą, inni znoszą ranę w milczeniu. Gdyby spisać dzieje tych drugich, byłyby to dzieje ludzkości”. (s. 255) Czy ktokolwiek z Was, z perspektywy czasu, nie odniósłby tych słów do któregoś z ciężkich momentów Waszego życia?

 

Kobiety takie jak Madeleine zdarzają się nie tylko amerykańskim Żydom, bezradnym wobec ich nieograniczonej próżności, egoizmu i braku samokrytycyzmu. Herzog pozbawiony został przez żonę twórczego potencjału, podczas gdy ona rozpoczęła karierę naukową. Jednak dla niej to był tylko kolejny kaprys, zaś dla niego istotna treść życia. Pod każdą szerokością geograficzną znaleźć można rozpieszczone paniusie, manipulujące mężczyznami, niestałe w zainteresowaniach i przekonaniach. „Wiara katolicka podzieliła los cytr, kart do tarota, wypieku chleba i cywilizacji rosyjskiej. I życia na wsi”, napisał Bellow o swojej bohaterce przed pół wiekiem (s. 161). Dzisiaj u kapryśnej żony Żyda mogłoby to być cokolwiek: harfa, bajkowe ilustracje, tłumaczenia z jidisz, śpiewanie ludowych pieśni w egzotycznym języku, zamiast katolicyzmu jakaś „wyzwolona” ideologia.

 

Podobnie jak niestałość życiowych celów i fascynacji, cechą osób (zapewne niekoniecznie kobiet) tego pokroju jest również niestałość w uczuciach, instrumentalne traktowanie ludzi. Współczesna gojka, która uwiodła innej kobiecie i upolowała Żyda na męża, może porzucić go dla kogoś, kto będzie jej bardziej odpowiadał. Deklaracje miłości są fasadą, która bez trudu ustąpi miejsca innej. W każdym wypadku, zdawał się diagnozować amerykański pisarz, za tym wszystkim kryje się duchowa pustka, chore aspiracje i brak samoograniczania się w dążeniu do celu.

 

Mężczyzna łatwo padnie łupem tak bezwzględnej piękności. Gdy to się stanie, cierpi w sposób niezamierzony przez nikogo, przekraczający jego zdolności adaptacyjne. Nauka, jaką zaczerpnie dzięki osobistej tragedii, nie jest jednak warta całego tego cierpienia. Przekonanie o złych intencjach najbliższych osób jest na tyle dotkliwe, że z dawnej namiętności i przywiązania nie zostaje nic. Jedynie poczucie krzywdy, wywołanej przez fatalistyczny splot okoliczności. Pisze wszechwiedzący narrator: „Nie chciał poznawać zła. Ale nie mógł go nie doświadczyć. I dlatego inni, specjalnie wyznaczeni w tym celu, uczynili mu zło, żeby mógł ich oskarżyć o niegodziwość” (s. 328).

 

Powieść Bellowa nie jest jednak pełnym furii, zjadliwym oskarżeniem, jak można by wnioskować z powyższych wyimków. Znakomicie napisana, pełna autoironicznych naigrywań się z bezradności, sentymentalności, braku odporności i konsekwencji literackiego alter ego autora, wciąga i przekonuje. Wierzymy każdemu słowu, nie tyko temu, które dotyczy introspekcji głównego bohatera i jego relacji z krewnymi, z przyjaciółmi, z psychiatrą czy adwokatem. Odnajdujemy także mądrość w złotych myślach rozsianych na kartach książki ("Smutek, panie, jest odmianą lenistwa", s. 8) i zachwyt, jaki wywołać może jedynie wielka literatura. Nie chcę psuć przyjemności, jaką niesie jedno i drugie. Jeśli ktoś chce się przekonać, o czym może świadczyć gotowość udzielenia odpowiedzi na wszystkie pytania, albo zrozumieć, co oznaczają „kurwie oczy”, niech zaufa mojej rekomendacji. Żyd zdradzony przez druha i żonę udzielił przekonującej odpowiedzi.

 

Jarosław Klebaniuk

 

 

Saul Bellow: Herzog, przeł. Krystyna Tarnowska, Wyd. De Agostini, Warszawa 2003.

 

 

Recenzja ukazała się w portalu NaTemat http://klebaniuk.natemat.pl/.