„Wampir” to gęsta opowieść. Tak w swoim klimacie, mrocznym nastroju, jak i w samej warstwie językowej. To nie „Chłopi” ani „Ziemia obiecana”. Zamiast tamtego epickiego rozmachu dostajemy skondensowaną powieść grozy.
Wampir Władysława Reymonta to gęsta opowieść. Tak w swoim klimacie, mrocznym nastroju, jak i w samej warstwie językowej, którą autor – znamienity pisarz – świetnie dopasowuje do opowiadanej historii. To nie Chłopi ani Ziemia obiecana. Zamiast tamtego epickiego rozmachu dostajemy skondensowaną powieść grozy.
Nauczeni lekkości przez współczesną literaturę możemy nawet przez kilka pierwszych stron mieć poważny problem z odnalezieniem się w całym gąszczu przeżyć bohaterów, ich wyobrażeń oraz kolejnych tajemniczych wydarzeń.
Rzuceni zostajemy przez Reymonta w Londyn początków XX wieku, gdzie będziemy musieli wraz z głównym bohaterem, Zenonem, polskim emigrantem zaręczoną z piękną Betsy, poznać nie tylko angielskie zwyczaje oraz krążyć ulicami stolicy, ale także zatopić się w spirytystycznych spotkaniach. To właśnie na jednym z nich pojawi się Daisy, kobieta nieprzeciętnej urody, ale jednocześnie skrywająca tajemnice rodem z najdziwniejszego koszmaru. Czy to ona okaże się tytułowym wampirem? A może jest tylko jedną z jego ofiar? Pojawia się w różnych miejscach w nie do końca jasnych okolicznościach, czasami nawet może rzuca uroki na zwykłych ludzi. Zda się, że potrafi przebywać w dwóch miejscach równocześnie.
Zresztą, rzeczy dziwne dzieją się nie tylko wokół Daisy. Zenon spotka także ludzi, którzy w trakcie medytacji stworzą swojego sobowtóra tak dokładnego, że nie będą mogli go od siebie odróżnić. Dodatkowo w całej swej mroczej wędrówce odnajdzie go przeszłość, jeszcze raz zostanie postawiony przed pozostawionymi w Polsce dylematami.
Ciała astralne, emanacje energii, duchy i upiory… i czytelnicze oczekiwanie na nadejście wampira, który może okaże się kimś bardzo bliskim.
Przed chwilą proste życie zostaje skomplikowane do maksimum. Robi się naprawdę duszno. Dodatkowo Reymont rezygnuje z przezroczystości prozy, budując istny poetycki mur, który ma za zadanie nie tylko opowiedzieć historię bohatera, ale ją pokazać, stać się nią. Miejscami robi się onirycznie, czasami prawdziwie romantycznie, bywa klimatycznie niczym w Draculi. Nawet niezdecydowane wielokropki budują nastrój. Jakby sam o swej powieści myślał pisząc w niej:
Nastrój stawał się coraz trwożniejszy i gorączkowe podniecenie dosięgło szczytu (…)
Będziemy potrzebować kilku stron, aby przebić się przez ową mroczną, gęstą tkankę literatury, ale zostaniemy nagrodzeni wielokrotnie, gdy już w niej utkwimy. Trudno będzie nam uwierzyć, że już się wszystko kończy.
© Michał Domagalski
Wampir
Reymont Władysław Stanisław
Wydawca: Zysk i S-ka Wydawnictwo
Data premiery: 2012-11-26
Ilość stron: 290
Recenzja ukazała się także na Opętani Czytaniem