„Wrogowie publiczni" – Houellebecq i Levy

Adrian Jaworek
Adrian Jaworek
Kategoria książka · 9 marca 2013

Dwaj intelektualiści piszą do siebie listy przez pół roku. Następnie ten zbiór przemyśleń, refleksji i obserwacji zostaje opublikowany. Nie, nie jest to recenzja wznowionej książki, która swoje pierwsze wydanie miała w XIX wieku.

Osoby zamieszane w tę wydrukowaną korespondencję to Michel Houellebecq i Bernard-Herni Lévy. Książka nosi tytuł Wrogowie publiczni i została wydana w 2012 roku. Obaj panowie pisali do siebie listy w 2008 roku, od 26 stycznia do 11 lipca. Decyzję o druku uważam za odważną i interesującą. W dzisiejszych czasach, w okresie dominacji smsów oraz listów elektronicznych, utrzymywanie tradycyjnej korespondencji wydaje się być przeżytkiem. Nie piszemy już analogowych listów.

 

Jest to inna forma kontaktu. Wymaga więcej cierpliwości, czas nabiera zupełnie odmiennych wartości. Trzeba czekać na dostarczenie, a nawet nie mamy pewności, że nasz list dotarł. Dopiero odpowiedź przekreśla możliwość niedoręczenia. Ale ile czasu zajmie jej napisanie? Ten inny czas jest widoczny w dialogu obu intelektualistów. Z każdego zdania wyłania się brak pośpiechu, każde słowo jest wyważone. Dlatego te teksty, mimo że są długie, nie nudzą, ale przyciągają swoją wycyzelowaną formą. Zarówno Michel Houellebecq, jak i Bernard-Herni Lévy zadbali o wysoki poziom swoich refleksji.

 

Traktuję tę książkę jako zestawy zwierzeń tworzących dwa wizerunki pisarzy. To literatura wyznania samego siebie. 

 

Mierność świata

 

Michel Houellebecq daje się poznać jako postać pełna pesymizmu. Negatywnie wyraża się o świecie, nie dostrzega absolutnie żadnej nadziei dla ludzi. Dla niego rzeczywistość przypomina gęstą, ciemną masę, która zalewa i powoli dusi człowieka. Jego krytyka podobna jest do głosu rozpaczy kogoś, kto stoi już na krawędzi. Michel Houellebecq, przez całą książkę, zastanawia się czy nie skoczyć.

 

Istotną rolę odgrywają trudne relacje z matką. Pisarz próbuje zrozumieć, dlaczego stał się właśnie kimś takim. W listach poszukuje korzeni swojej twórczości, a nie traktuje jako cudownego daru. Pisanie jest dla niego przekleństwem, chorobą, z którą musi się codziennie zmagać. Nerwowo poszukuje wszelkich artykułów na swój temat, a w nich odnajduje hektolitry wylanej nienawiści. Nie podnosi problemu przebaczenia albo miłości do bliźniego. Interesuje go raczej absolutny brak chęci zrozumienia dla drugiego człowieka – w jego przypadku – artysty.

 

Współczesność jest dla Michela Houellebecq'a pozbawiona sensu i zdecydowanie zbyt gwałtowna. Najbardziej irytuje go absolutny brak wartości. On sam pragnie tylko jednej rzeczy: spokoju. Dlatego udaje się na emigrację, zarówno fizyczną jak i duchową. Nie chce należeć do głównego nurtu. To odludek, który rozmyśla nad istotą świata i postanowił się podzielić kilkoma spostrzeżeniami z innym człowiekiem.

 

Światło metafizyki

 

Osobą, z którą Michel Houellebecq dyskutował o różnych ideach, był Bernard-Herni Lévy. Osoba o równie silnym ego, ale z jaśniejszą aurą. O wiele mniej u niego pesymizmu, zastępuje go zwykłe zmartwienie. Bernard-Herni Lévy jest bardziej stonowany, nie ma ochoty skakać z przepaści i lubi życie. Nie przepada natomiast za ludźmi. Kocha idee i to im poświęca większość czasu. 

 

Jest to człowiek, który czuje się odpowiedzialny za świat i na wszelkie sposoby stara się go zmienić. Dla niego jedyną wartościową krytyką jest jej aktywna forma. Dlatego w jego listach dominuje troska o świat. Przejawia się ona w zrozumieniu i zainteresowaniu. I być może, właśnie te cechy, pozwoliły mu nawiązać kontakt z pisarzem. Nie można powiedzieć, że w trakcie ich dialogu starły się ze sobą dwie różne osoby. Obaj są podobni, jednak inaczej myślą i inaczej reagują na te same problemy. Właśnie ta różnica pojawia się, gdy poruszają temat zrozumienia. Bernard-Herni Lévy próbuje zrozumieć świat przez siebie, a nie siebie przez świat. On więcej uwagi poświęca bliźnim niż sobie.

 

Jego listy są spokojne i wyważone. Niezwykle interesujący jest moment, w którym obaj zaczynają pisać na temat metafizyki. Dla obu znaczy ona coś zupełnie innego. Pierwszy postrzega ją jako dodatkowy aspekt, z którego można zrezygnować. Natomiast drugi widzi w niej sedno świata i nie wiąże jej z żadną z religii. Z uwagi na swoje filozoficzne preferencje dostrzega w niej ideę, którą można w różny sposób definiować i rozważać, ubolewa jednak nad tym, że współczesność przestała ją zauważać. Metafizykę zastąpiła zdolność kredytowa i serwisy plotkarskie.

 

Wrogowie publiczni?

 

Nie potrafię myśleć o obu tych osobach jako o wrogach publicznych. Ich umiejętność krytyki i zdolność do zauważania przemian w kulturze stoją na wysokim poziomie. Swoimi wypowiedziami odstają do znających się na wszystkim celebrytów. Dlatego każda zapisana w liście myśl może stać się początkiem interesującej dyskusji. Ta książka to zestaw inspirujących spostrzeżeń. Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy uwielbiają długie i wielowątkowe wymiany zdań. 

 

 

 

Michel Houellebecq, Bernard-Henri Levy, Wrogowie publiczni

Tłumaczenie: Marek J. Mosakowski

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012.

okładka miękka, 342 strony.