Banksy „Wojna na ściany” (recenzja)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria książka · 9 lutego 2013

Zgrywa, żart, młodzieńcza artystyczna wirtuozeria? Czy zmuszanie przechodniów do rozmyślań?

Banksy swoimi dziełami nie tyle śle w świat idee, przesłania czy traktaty moralne, co staje się przyczynkiem do ruchu myśli w głowie przypadkowego przechodnia, który spotyka jego dzieło na ulicy. Każdy jego kolejny artystyczny wybryk zamienia się w impuls w mózgu odbiorcy, każący zadać sobie pytania. Pytania niekiedy trudne, niekiedy błahe, ale sam fakt, że zadajemy je sobie pod wpływem oglądanego na ścianie (bramie, znaku, krowie, piasku etc.) malunku, powoduje, że twórczość  Banksy’ego warta jest uwagi.

 

Na początku możemy mieć wrażenie, że to wszystko zgrywa, żart, młodzieńcza artystyczna wirtuozeria. Może nawet niektórym taka recepcja wystarczy. Zaśmiać się i pójść dalej, odwrócić stronę. Wielu jednak pozwoli sobie na refleksję.

 

Prostota skojarzeń, uderzające połączenia. Jak na jednych ze stron omawianej książki (czerń na białym tle), na których troje nieodzianych ludzi, członków jakiegoś – niecywilizowanego chcielibyśmy powiedzieć – plemienia wymierza dzidy w wózki z supermarketów. Czy to my? Na co polujemy? Może ktoś poluje na coś, co paradoksalnie stało nam się bliskie?

 

Albo Słoneczniki Van Gogha, obeschnięte, pozbawione płatków. Symbol naszej kultury. W fazie rozpadu. A może coś więcej?

 

Samuel L. Jackson oraz John Travolta w znanej scenie z Pulp Fiction trzymający w rękach zamiast pistoletów banany. Protest przeciw propagowaniu przemocy w mediach? Podobny do tego z graffiti, na którym chłopak w chuście zasłaniającej twarz zamiast butelki z benzyną trzyma w dłoni bukiet kwiatów? A może ukazanie sztuczności i hipokryzji?

 

Etc., etc., etc.

 

Podobnym bodźcem do rozważań jak i same dzieła staje się również książka wydana przez Wydawnictwo Sine Qua Non, Wojna na ściany. Pozornie to album zawierający uwiecznione poprzez fotografowanie przeróżne graffiti, które tworzył Banksy. Przy okazji dostajemy jednak kilka interesujących uwag/komentarzy odnoszących się do samej istoty sprawy. Chociażby zaczynający wszystko Wyleję przed wami wszystko, co mam w głowie, więc długo to nie zajmie.

 

Niby niewiele ma(my) w głowie(ach). A proszę!

 

Wszystkie teksty mają – podobnie jak i same dzieła – burzyć porządek myślowy u odbiorcy. Kto jest odbiorcą? Każdy, w końcu graffiti jest tak naprawdę najbardziej uczciwą formą sztuki, do tego ogólnodostępną. Nie ma w niej hipokryzji ani nadęcia, jest wystawiana na najlepszych ścianach w mieście, nikogo nie zrazi cena biletu. To dzieła, które nie chcą zarabiać, które – jak grzmi napis w książce – krzyczą, że Copyright jest dla frajerów.

 

Banksy to książka nie tylko dla zainteresowanych sztuką graffiti, nie tylko dla zainteresowanych sztukami plastycznymi w ogóle. To pozycja ciekawa głównie jako zjawisko uniwersalne, które odebrać może każdy. Najlepiej będzie się jednak czuła przeglądana przez zatrzymujących się autorefleksyjnie nad frazą: Większość ludzi nigdy nie wykazuje inicjatywy, bo nikt nie każe im tego robić.

 

 

© Michał Domagalski

 

 

Tytuł: Wojna na ściany

Tytuł oryginalny: Wall and Piece

Autor: Banksy

Wydawca: Wydawnictwo Sine Qua Non

Numer wydania: I

Data premiery: 2012-11-07