John Mole w podróży z motyką na słońce.
Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować autorstwa Johna Mole’a to bardzo sympatyczna książka i przyjemna lektura, choć jej przydługi tytuł (którego chyba nigdy nie zapamiętam) wcale na to nie wskazuje i nawet trochę odstrasza.
John Mole to Anglik, który pod koniec lat 80. XX wieku postanowił pojechać do Rosji, by uwaga… badać kultury biznesowe młodych demokracji… Książkę otwiera relacja ze spotkania autora z rosyjskim biznesmenem i rozmowa na temat dochodowego (zdaniem Anglika) przedsięwzięcia, jakim ma być otwarcie w Rosji sieci restauracji oferujących nadziewane, pieczone ziemniaki. Cóż, taki wstęp nie rozbudził mojego czytelniczego apetytu na tyle, by zapomnieć o bożym świecie i dać się porwać lekturze. Tematyka związana z planowaniem i zarządzaniem biznesem po prostu nie wzbudza we mnie entuzjazmu. Obawiałam się, że pan Mole pozostanie w sferze drogiego kawioru, szytych na miarę garniturów i dużych pieniędzy, ale mimo wszystko postanowiłam dać mu szansę. Byłam ciekawa, jaka będzie reakcja autora na rosyjską rzeczywistość i czy w ogóle będzie ona przedmiotem jakichkolwiek refleksji. Szybko okazało się, że aby rozkręcić w Rosji ziemniaczany biznes, Anglik musi zejść na ziemię i to dosłownie.
Poszukiwanie odpowiedniej odmiany warzywa pochłaniało autorowi całe dnie i wymagało licznych podróży. Podróże te były okazją do poznania nie tylko terenu, ale i samych Rosjan. I tu zaczyna się robić ciekawie. Mole przedstawia historie zwykłych ludzi borykających się z przeróżnymi problemami, przeżywających swoje życie z dala od moskiewskiego zgiełku. Niektóre opowieści, jak ta o rybaku i jego żonie, która zbiła majątek na handlu stylizowanymi na stare lalkami, wydają się nieprawdopodobne i bliżej im do bajki niż do życia. Na pewno bajką nie można nazwać historii pewnej baletnicy, która po zakończeniu kariery wiedzie nudne urzędnicze życie u boku porywczego i despotycznego męża. Duże wrażenie zrobiła na mnie opowieść o szwedzkim hodowcy i zapładniaczu bydła, który ozdabiał ściany swojego domu portretami byków… Kolejne strony przewracałam z coraz większym zapałem i kiedy myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy dotarłam do rozdziału zatytułowanego Jaja diabła opowiadającym o samozwańczym ojcu Cyryle – starowiercy, święcie przekonanym, że całe zło panoszące się w Rosji pochodzi od… ziemniaka właśnie, który jest pokarmem diabła. Nie wiem, czy wypada się z tego śmiać, ale mnie ta historia bardzo rozbawiła, chociaż autorowi wcale do śmiechu nie było.
Dzięki książce można poznać nie tylko te nieprawdopodobne historie, ale i samego Johna Mole’a, który okazał się przesympatycznym człowiekiem, a do tego znawcą rosyjskiej literatury. W poszukiwaniu najlepszego potencjalnego dostawcy ziemniaka autor niejednokrotnie natykał się na miejsca związane z pisarzami i poetami. Opisuje (niezbyt udaną) wizytę w dworku Czechowa, wspomina spacer po mniej znanej części parku Gorkiego. W tle innej opowieści pojawia się Turgieniew.
Co jakiś czas autor porusza także wątek polityczny. Relacjonując wydarzenia związane ze zmianą ustroju, Mole po prostu opisuje to, co widzi i przedstawia zachowania ludzi. Nie ocenia ich, nie przykłada do nich zachodniej miary, a co najważniejsze – nawet nie próbuje udawać, że jest ekspertem w tej dziedzinie. Mole’owi udaje się uniknąć swoistego wywyższania i porównywania swojej ojczyzny do Rosji, tak charakterystycznego dla wielu zachodnich autorów.
W książce nie znajdziemy odpowiedzi na tytułowe pytanie, bo to wbrew pozorom nie jest książka o prowadzeniu biznesu, a autor wcale nie został oligarchą. Książka jest wielowymiarowym obrazem współczesnej Rosji i dowodem na to, że sprzeczności mogą układać się w pewną harmoniczną całość. Mole ukazuje kraj, w którym jest miejsce dla wszystkich: dla szamanów, dla energetycznych wampirów, dla łowców meteorytów, dla samozwańczych proroków, dla walczących z wiatrakami i dla nieszkodliwych wariatów. Nie ma tylko miejsca dla jednego Anglika i jego złotego, ziemniaczanego interesu.
Szkoda, że autor nie znalazł odpowiedniej odmiany ziemniaka. Gdyby jednak zechciał reaktywować pomysł i przenieść poszukiwania na polski grunt, to Pan Makłowicz z pewnością służy pomocą.
®Anna Purczyńska
Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować
Autor: John Mole
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
Liczba stron: 296
Wydawnictwo Carta Blanca, 2012