„Chłopcy” to bajeczka dla dużych... chłopców. O zakapiorach, że do rany przyłóż. Lektura prosta, łatwa i – przede wszystkim – przyjemna, w której makabra miesza się z dowcipem.
Bajeczka dla dużych chłopców. Dla dużych, a niekoniecznie dorosłych. Dla takich, co to cierpią na syndrom Piotrusia Pana. Może właściwie nie cierpią, ale po prostu go mają. I to nie zawsze. Czasami najzwyczajniej pomarzą sobie o beztrosce życia, jaką wiedli mieszkańcy Nibylandii. Życia pełnego przygód, za to pozbawionego odpowiedzialności. Przynajmniej pełnej. Zresztą, wystarczy sięgnąć po syrenie łzy, aby zapomnieć o wydarzeniach powodujących smutek, zakłopotanie etc. Do pełni szczęścia brakuje motor oraz nieodparty urok, który zwala z nóg najpiękniejsze kobiety. W razie niepowodzeń w domu czeka na chłopca mama, która przytuli, opowie bajeczkę, doleje do kakao wspomniany już środek na eliminację wspomnień.
Tak właśnie zabawił się Jakub Ćwiek. Zabrał znanych z Piotrusia Pana Zagubionych Chłopców i uczynił z nich niedojrzałych mężczyzn, tworzących jedyny w swoim rodzaju gang motocyklistów. Matkuje im oczywiście – a jakżeby inaczej? – seksowna Dzwoneczek. Wprowadza zakazy, nakazy, organizuje interesy, ale nader wszystko jest wobec swych pociech pobłażliwa i opiekuńcza.
Właściwie mamy w Chłopcach do czynienia ze swoistą kontynuacją znanej wszem i wobec historyjki Jamesa Matthew Barriego. Nie spotkamy tutaj co prawda Piotrusia Pana, Wendy – figurują raczej jako wspomnienie – ale tytułowi bohaterowie, wychodząc u Jakuba Ćwieka na pierwszy plan, prezentując się równie ciekawie.
Zakapiory, że do rany przyłóż, pragnący przede wszystkim dobrze się bawić. Połykający swoje przekleństwa ze strachu przed karą Dzwoneczka, a jednocześnie stawiający czoła mięsożernym potworom. Kochający sieroty i prowadzący nielegalne interesy. Posiadacze tajemniczego proszku pozwalającego im się przemieszczać równie tajemniczym Skrótem. Mieszkańcy Drugiej Nibylandii, którą jeden z nich określa: „Wielka jak dziecięce oczekiwania, ale też brudna, zniszczona i obdarta jak dorosłość.”
Powieść Jakuba Ćwieka stanowi właściwie zbiór kilku dygresji, które splatają się pojedynczymi motywami, doprowadzając nas do finału. Czyta się Chłopców lekko i szybko. Nawet wówczas, gdy w niektórych scenach możemy mieć wrażenie niejakiej naiwności. W końcu wiemy, w jakim przebywamy świecie. I o kim to jest opowieść. Całość udało się sprytnie podlać odrobiną makabry, wyuzdania i dowcipu, a także dorzucić szczyptę horroru. Podczas lektury więc uśmiechniemy się, ale momentami będziemy wyczekiwać w napięciu rozwiązania akcji. Inna sprawa, czy to rozwiązanie nie przyjdzie kilka razy zbyt gwałtownie, jednak to pozostawiam już gustom czytelniczym.
Na uwagę zasługują też rysunki Roberta Adlera (w środku) i Iwo Strzeleckiego (na okładce), które – choć w odmienny sposób – umiejętnie prezentują połączenie ze sobą dwóch światów. A może jednego – świata pozornej dorosłości. Najbardziej urzekło mnie przedstawienie olbrzymiego Kędziora idącego z malutkim Kubusiem. Na rysunku Roberta Adlera ich cienie są tak rozbrajająco nieprzystające. Pozornie oczywiste, a jednocześnie zaskakujące. Podobnie jak skrzydełka i różdżka znajdujące się pod glanami Dzwoneczka (patrz okładka), co stanowi świetny skrót, przez który może przedostać się czytelnik na wstępie.
Chłopcy to sprawnie skomponowane czytadło, dające wiele przyjemności z obcowania z niewymagającą prozą. Lekturowy relaks i wspomnienie beztroskiego dzieciństwa oraz marzenie o jego wydaniu w wersji hard.
© Michał Domagalski
Tytuł: Chłopcy
Autor: Ćwiek Jakub
Wydawca: Wydawnictwo Sine Qua Non
Numer wydania: I
Data premiery: 7 listopada 2012
Ilość stron: 320