Trzynastowieczna Francja, krucjaty przeciwko Katarom i zaskakująca historia młodej kobiety dorastającej pod opieką królowej. Martina Kempff połączyła to ze sobą i wyszła jej dość dobra powieść historyczna. Nie najlepsza, ale zdecydowanie warta przeczytania.
Główna bohaterka Katedry heretyczki to nieślubna córka hrabiego Tuluzy – Klara. Razem z hrabią Szampanii wychowywali się w Paryżu i przez królową francuską byli traktowani niemal jak jej dzieci. Kiedy dziewczyna całkowicie nieświadoma niebezpieczeństwa wyrusza w podróż do swoich rodzinnych stron, trafia w sam środek zawirowań wojennych.
Zaczynając czytać Katedrę heretyczki, miałam nadzieję, że w głównej mierze będzie to powieść o Blance Kastylijskiej, niemiłym zaskoczeniem był więc fakt, że to na postaci Klary skupiła się autorka. Myślałam również, że to właśnie rządy tej francuskiej królowej będą opisywanym przez nią wydarzeniem historycznym, ale jak się okazało, głównym wątkiem historycznym była walka z heretykami, do tego dość wybiórczo ukazana. Martinie Kempff można by również zarzucić nieścisłość historyczną, niektóre zachowania i wypowiedzi bohaterów nie miałyby nigdy miejsca w trzynastowiecznej Francji, są to jednak drobnostki, możliwe że przez wielu niezauważalne. Odbieganie od tematu w wielu momentach, niepotrzebne spowalnianie akcji i chwilami nudne opisy z pozoru nieistotnych rzeczy nie są mocną stroną powieści, ale było to konieczne, żeby czytelnik zrozumiał wydarzenia ukazane w powieści.
Mimo to książkę czyta się bardzo przyjemnie, język nie jest przytłaczający i niezrozumiały. Akcja posuwa się dość szybko, z każdą kolejną stroną czytający coraz bardziej chce się dowiedzieć jak skończy się ta historia. Książka obejmuje długi okres (22 lata), nie czuć jednak tego, gdyż autorka zrezygnowała z niepotrzebnych opisów i wydarzeń. Dzięki temu, że towarzyszymy bohaterom przez tyle czasu wydają się nam bardziej złożeni i realni. Poznajemy przyczyny i skutki wszystkich ich decyzji. Pomimo że żyli setki lat temu można się z nimi utożsamiać. Zostali przedstawieni tak, że każdy z nas sam może ocenić, który z nich jest negatywny, a który zasługuje na uznanie. Autorka całkowicie neutralnie wypowiada się o wspólnocie katarów i krzyżowcach, nie narzuca nikomu swoich przekonań. Dzięki mnogości bohaterów mamy cały obraz tego konfliktu i możemy spojrzeć na niego z różnych perspektyw. Wiele wątków pobocznych także jest dużą zaletą książki. Nie nudzimy się podczas czytania, płynność, z jaką autorka przechodzi od jednego bohatera do drugiego, jest naturalna i dobrze przemyślana – nie sposób oderwać się od książki nie przeczytawszy całości, gdyż zawsze jest coś, czego trzeba się dowiedzieć.
Katedra heretyczki w moim odczuciu jest bardziej książką obyczajową niż historyczną, nie przeczę jednak, że przedstawia wiele faktów historycznych w bardzo ciekawy sposób. Jak wszyscy autorzy książek tego gatunku, Martina Kempff musiała oprzeć się na wielu domysłach, wybrać jedną spośród wielu możliwości i dokonała tego wyboru w najlepszy sposób. Ciekawie zbudowana fabuła, dobry dobór słów, świetnie ukazany konflikt między heretykami a francuskimi władcami oraz cudownie przedstawione postaci sprawiają, że powieść czyta się przyjemnie i pozostają po niej miłe wspomnienia. Mimo iż temat nie został do końca wyczerpany i można się dopatrzeć paru niedociągnięć, jest to powieść godna polecenia.
© Karolina Jamrozik
Autor: Martina Kempff
Tytuł: Katedra heretyczki
Wydawca: Telbit
tłumaczenie: Jolanta Janicka
liczba stron: 384
oprawa: miękka
data wydania: maj 2012