Po przeczytaniu tej książki, znów utwierdziłam się w przekonaniu, że pewne historie po prostu muszą zostać opowiedziane – tak właśnie było w przypadku Natalii, dziadka i żony tygrysa.
Orange Prize jest obecnie uznawana za jedną z najbardziej prestiżowych nagród na brytyjskim rynku wydawniczym i dlatego wręczenie jej dwudziestopięcioletniej pisarce za debiutancką powieść, szczególnie w czasach, gdy istnieje przekonanie, iż młodzi autorzy potrafią jedynie pisać o łóżkowych eskapadach, pijackich osiągnięciach i kolejnej parze szpilek od Manolo Blahnika, jest nie lada wydarzeniem.
Téa Obreht to osoba o intrygującym życiorysie. Urodzona w byłej Jugosławii, dorastała na Cyprze i w
Egipcie, po czym w 1997 roku wraz z rodziną wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Dwa lata temu przykuła uwagę czytelników opowiadaniem The Laugh, które zostało opublikowane w New Yorkerze i zdobyło pierwsze miejsce na liście Najlepszych Amerykańskich Lektur Nieobowiązkowych 2010 roku. Historia stanowiła fragment jej debiutanckiej powieści – Żona tygrysa.
Po przeczytaniu tej książki, znów utwierdziłam się w przekonaniu, że pewne historie po prostu muszą zostać opowiedziane – tak właśnie było w przypadku Natalii, dziadka i żony tygrysa.
Książka dzieli się na główne trzy wątki. Pierwszy rozgrywa się tuż po konflikcie zbrojnym związanym z rozpadem byłej Jugosławii i dotyczy młodej lekarki Natalii, która podczas medycznej misji dowiaduje się o śmierci ukochanego dziadka. Drugi to opowieść o dzieciństwie tegoż dziadka i niezwykłych wydarzeniach mających miejsce we wsi, w której się wychował. Trzeci wątek natomiast, jest najbardziej magicznym i jednocześnie łączącym ze sobą postaci pojawiające się w poprzednich dwóch. Opowiada o trzech spotkaniach dziadka Natalii z Nieśmiertelnikiem, tajemniczą, legendarną postacią, pomagającą duszom przeprawić się na tamten świat.
Fabułę debiutu Obreht ciężko jest streścić, gdyż należy ona do tych, których streszczanie mija się z sensem – straciłaby cały urok i znaczenie. Ale tak zdaje się być z większością pozycji z magicznego realizmu – przy próbach opowiedzenia ich treści tracą swą magię. Nie są to historie do opowiadania, tylko do przeczytania i doświadczenia.
Obreht używa języka prostego, ale posługuje się nim w wysublimowany sposób, tworząc niezwykłą atmosferę baśniowej opowieści. Budzi do życia miejsca, które nie istniały, ale mogłyby istnieć – szczególnie na tych barwnych etnicznie terenach Półwyspu Bałkańskiego. Gromadzą one ludzi wielu wyznań – prawosławnego, islamu, katolików – jednocześnie zjednoczonych we wspólnym folklorze oraz historii, która siłą starała się ich podzielić, tworząc rozróżnienia na naszych i obcych. Nad tym zaś wszystkim unosi się duch osmańskiej przeszłości, nadający całości magicznego, orientalnego uroku.
Historie z Żony tygrysa są nietypowe, choć konsekwentnie prowadzące do jasnych przesłań. Książka nie jest banalną opowieścią o życiu w trudnych czasach i rzeczywistości tak brutalnej, że wymuszającej na ludziach ucieczkę w nierealne historie. Wręcz odwrotnie – Téa Obreht tworzy w swojej powieści świat, gdzie rzeczywistość przenika się ze światem legend i ludowych wierzeń, tworząc tym samym miejsce, w którym wszyscy funkcjonujemy od wieków. To dzięki nim ludzie oswajają lęki, tłumaczą je, odzyskują nadzieję i stawiają sobie cele prowokujące do dalszego działania. Autorka pokazuje, jak bardzo lubimy wierzyć w nadprzyrodzone zjawiska i jak pomagają nam one oswajać najgorszą i zarazem najpewniejszą z rzeczy – śmierć.
Wszystkie trzy wątki fabularne zręcznie się przeplatają powoli ukazując mistycznie splecione losy bohaterów w czasach istotnych zmian. Żona tygrysa porusza różne kwestie – mówi o wojnie, jako czasie innego ładu. O strachu, niespełnionych marzeniach, buntowaniu się przeciwko niechcianym zasadom oraz zrozumieniu i poszanowaniu przeszłości, tradycji. O tym jak dziwnie potrafi potoczyć się los ludzki oraz jakie niezwykłe może być jego zakończenie. Bo tak naprawdę, Żona tygrysa jest właśnie historią o śmierci. O tym jak jej się boimy i nieważne czy mówimy o niej w kontekście nas samych, naszych bliskich, czy osób obcych – zawsze będzie drażliwym (choć ważnym, jeśli nie najważniejszym) tematem. I po to właśnie Obreht zdaje się tłumaczyć istnienie legend, podań, ludowych wierzeń – by móc ją oswoić, przygotować się na nią, zrozumieć, pogodzić się z nią. Choć ostatecznie okaże się doświadczeniem szokującym, które z czasem przemieni się w legendę.
Żona tygrysa jest zatem historią o śmierci, opowiedzianą niczym stara baśń, której przesłanie odczytujemy szóstym zmysłem – intuicyjnie odbierając przekaz łączący różne poziomy tego samego świata.
Téa Obreht, Żona tygrysa
tłumaczenie: Bogna Piotrowska, Małgorzata Rejmer
liczba stron: 330
Wydawnictwo: Drzewo Babel