Na fali popularności szwedzkich kryminałów przypłynął nad Wisłę także Klas Östergren, a wraz z nim jego dwa największe dzieła.
Pierwsze wydanie Gentlemanów pojawiło się w Szwecji w 1980 roku, polskie tłumaczenie ukazało się dopiero w 2010. Polski czytelnik długo więc czekał na powieść, którą już trzydzieści lat temu uznano za jedno z najważniejszych współczesnych szwedzkich dzieł literackich. Trudno polemizować z tym stwierdzeniem, nie mając zbyt dużego rozeznania w szwedzkim rynku wydawniczym. Muszę jednak przyznać, że lektura ta była dla mnie sporą zagwozdką i choć od przeczytania powieści minęło sporo czasu, to nadal nie wiem, co o niej myśleć. W książce bowiem granice między fikcją a rzeczywistością są bardzo płynne. Intryguje również sam autor i jego rola w opisywanych wydarzeniach. Z uwagi na fakt, że główny bohater-narrator nazywa się Klas Östergren, nie sposób nie zastanawiać się nad autobiograficznymi wątkami w powieści.
Nie zważając na te wątpliwości, można stwierdzić, że jest to na pewno książka wciągająca, chociaż początkowo akcja nie płynie zbyt wartko. Wszystko rozgrywa się w starej kamienicy na przedmieściach Sztokholmu, w mieszkaniu Henriego Morgana, do którego wprowadził się wspomniany Klas Östergren. Panowie wiodą leniwe, ale dość urocze życie biednych artystów, którzy celebrują codzienność. Przyjemnie się czyta, a w zasadzie podgląda dwóch dorosłych facetów wyrwanych z innej epoki podczas śniadań, kolacyjek i poobiednich sjest – zwłaszcza gdy każda pogawędka dostarcza kolejnych szczegółów do portretów bohaterów – ileż jednak można… Narastającą irytację przerywa na szczęście młodszy z braci Morganów, Leo, który w wigilijny wieczór wraca ze szpitala psychiatrycznego. Wówczas wszystko zaczyna się od nowa, akcja nabiera tempa, a opisywane historie rumieńców.
Z natłoku pozornie niepołączonych zdarzeń powoli wyłania się szeroka panorama społeczna ówczesnej Szwecji, jakże innej od powszechnych wyobrażeń o państwie dobrobytu. Mieszając fikcję z rzeczywistością, Östergren obala mit rzekomej neutralności Szwecji podczas II wojny światowej, a także porusza problem nazistowskich sympatii szwedzkich elit politycznych i gospodarczych. Z powieści Östergrena wypływa ponury obraz kraju, który swoje bogactwo zbudował na nie do końca legalnym handlu bronią z Hitlerem. Taka oto konkluzja wynika z sensacyjnego wątku powieści, który zawiera w sobie wszystko, co kojarzy się z tym pojęciem. Jest więc zagmatwana, pełna intryg afera polityczna, śledztwo i tajemnicze zniknięcia ludzi. Są też bohaterowie, którzy jakoś dziwnie kojarzą się z postaciami z kultowej serii filmów o Jamesie Bondzie. Taką asocjację wywołuje przede wszystkim piękna i przebiegła Maud – dziewczyna prawdziwego gangstera. Wątek kryminalny, choć bardzo rozbudowany i skonstruowany zgodnie z wymogami gatunku, nie jest jedynym aspektem poruszonym przez autora.
Równolegle, obok tej soczystej historii pisarz odmalowuje drugą, równie frapującą, ale jakże odmienną. Dotyczy ona bowiem Leo Morgana, genialnego dziecka, a później niespełnionego poety, alkoholika i degenerata. Historia ta zawiera bardzo szczegółową biografię poety i równie drobiazgową analizę wraz z interpretacją jego twórczości i życiowej filozofii, która prowadzi do tragedii. Na tle tych zdarzeń autor odnotowuje istotne fakty z życia społeczno-politycznego powojennej Europy i Szwecji. W Gentlemanach można zatem przeczytać o Murze Berlińskim i przemycie ludzi na drugą stronę, o rewolucji hippisowskiej, o Beatlesach, a także o wprowadzeniu w Szwecji ruchu prawostronnego. Część odwołań może być dla polskiego czytelnika niejasna, ale nie ma co się tym zrażać. Wydawca dołączył bowiem do powieści przypisy, które ułatwiają odbiór pisarskich dywagacji. W powieści na uwagę zasługuje udane połączenie odmiennych światów i narracji. Z jednej strony mamy do czynienia z bezwzględnym i niebezpiecznym światkiem kryminalistów, z drugiej zaś z introwertycznym światem wrażliwego poety i filozofa. Interesujące jest również to, iż to właśnie postać Leo spaja oba światy, choć portrety pozostałych bohaterów także nie są wolne od ekstrawaganckich sprzeczności. Dość wspomnieć, że Henry Morgan to muzyk jazzowy i bokser, a jedna rola nie wyklucza drugiej.
Podobnie jak wyobraźnia, bogaty jest także warsztat autora, dzięki któremu tak wiele wątków, bohaterów i narracji udało się spiąć jedną klamrą. Pisarz, oprócz klasycznych wzorców, pełnymi garściami czerpie z rodzimej, skandynawskiej tradycji. W powieści odnaleźć można obszerne fragmenty ludowych baśni, sag i anegdot. Ich przemyślane i płynne wkomponowanie w treść powieści nie zakłóca biegu akcji. Dodatkową zaletą tych gawęd i legend jest ich walor poznawczy, jakże cenny dla czytelnika ze słowiańskiego kręgu kulturowego. Uwaga ta dotyczy zarówno Gentlemanów, jak i Gangsterów. Obie powieści zawierają mnóstwo historyjek, które zapamiętam na długo.
Wszystko to powoduje, że pomimo początkowych oporów, w lekturze Gentlemanów można się zatracić bez pamięci. Naturalnym odruchem w takiej sytuacji jest chęć zmierzenia się z kolejną pozycją tego autora. Bez wahania przystąpiłam więc do lektury Gangsterów, powieści, która stanowi niejako kontynuację dzieła wydanego przed laty. Czytelnik spotyka się z tymi samymi problemami, miejscami i bohaterami co trzydzieści lat temu. We wstępie dowiadujemy się, że nowa powieść będzie swoistym uzupełnieniem poprzedniej. Autor-narrator postanawia dokonać rozliczenia z przeszłością i tłumaczy, dlaczego pewne wydarzenia przedstawił wówczas tak, a nie inaczej. Na dzień dobry wgniata w fotel informacja, że zdarzenia przedstawione w Gentlemanach nigdy nie zaistniały. Dobija wiadomość, że jeden z bohaterów (w dodatku mój ulubiony!) został zmyślony, bo autorowi powiedziano, że nagromadzenie tylu sprzecznych cech w jednej postaci spowoduje, iż będzie ona zupełnie niewiarygodna…
Z Gangsterów czytelnik dowiaduje się, że pisząc Gentlemanów autor-narrator narobił sobie wrogów, którzy wpłynęli na treść powieści, i z którymi Klas musi się teraz zmierzyć. Gangsterzy są podsumowaniem wyborów i decyzji podjętych przed laty. Jednocześnie nie są wolni od symulacji zdarzeń na zasadzie „co by było gdyby…”. Z książki tej wyłonią się kulisy powstania poprzedniej powieści, ale zanim strzępy informacji złożą się w spójną i logiczną całość, trzeba będzie przebrnąć przez nową zagadkę. Punktem wyjścia jest zniknięcie młodej kobiety, Kamili, która zapadła się pod ziemię po kłótni z chłopakiem. Schemat i budowa Gangsterów są bardzo podobne do poprzedniej powieści. Obok wątku sensacyjnego pojawia się mnóstwo wątków pobocznych, które w mniejszym lub większym stopniu są aluzją do problemów współczesnej Szwecji. Pojawiają się kwestie związane z ekologią i ochroną środowiska, mocno wyeksponowana została idea powrotu do życia w zgodzie z naturą. Autor napomina także o problemie bezpieczeństwa we współczesnym świecie, delikatnie porusza zagadnienie terroryzmu i pokazuje, jak zmieniło się szwedzkie społeczeństwo i jego mentalność. Z oczywistych względów nawiązania te są o wiele bardziej czytelne, dlatego można się obejść bez przypisów (choć te w niektórych momentach nadal są niezastąpione). Podobnie jak w Gentlemanach, nie brakuje nawiązań do skandynawskiej mitologii. Znowuż mamy do czynienia z przemieszaniem dwóch światów, ale nie są one już tak zróżnicowane. Symbolem ucieczki w sferę duchową zdają się być w Gangsterach próby opisania przez narratora róży, zwanej w powieści „kwiatem zła”.
Obie powieści poruszają problem kłamstwa, a także cenzury, która ingeruje nawet w literacką fikcję. Przerażająca jest myśl, z jaką łatwością można zmanipulować zarówno człowieka, jak i zdarzenie. Nie pociesza także fakt, że środki wywierania wpływu stają się coraz bardziej subtelne, a co za tym idzie – skuteczne. Osobiście po lekturze Gangsterów sama poczułam się przez autora zmanipulowana i nabita w butelkę. I chociaż pod względem warsztatowym i językowym autorowi niczego nie można zarzucić, to powieść oceniam trochę niżej niż Gentlemanów, tylko dlatego, że w jakiś niewytłumaczalny sposób czuję się przez Östergrena oszukana…
Na koniec jeszcze dwie drobne uwagi. Po pierwsze, znajomość Gentlemanów na pewno się przyda, ale nie jest warunkiem koniecznym do zrozumienia Gangsterów. Druga powieść jest jednak zdecydowanie trudniejsza w odbiorze, ponieważ autor często odwołuje się do przeszłości i „gdyba”. Poza tym, mnóstwo w niej dwuznaczności. Lektura Gangsterów wymaga większego wysiłku intelektualnego, ale też daje dużo satysfakcji.
Po drugie, na uwagę zasługuje nietypowe wydanie obu pozycji. Treść zaczyna się już na okładce, a kartki zostały zszyte kolorową (czerwoną w przypadku Gentlemanów i żółtą w Gangsterach) nitką. Na końcu każdego tomu wydawca zamieścił mapę ze szczegółową legendą, która pozwala przemierzać Szwecję wraz z bohaterami.
***
Klas Östergren, Gentlemani
Tytuł oryginału: Gentlemen
Tłumaczenie: Anna Topczewska
Seria wydawnicza: Dreszczyk kulturalny
Data wydania: 2010
Liczba stron: 502
Wydawnictwo: DodoEditor
Klas Östergren, Gangsterzy
Tytuł oryginału: Gangsters
Tłumaczenie: Maria Murawska
Seria wydawnicza: Dreszczyk kulturalny
Data wydania: 2011
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: DodoEditor