„Listy do rodziny, przyjaciół, wydawców”, to pasjonująca lektura, do której będzie się niejednokrotnie wracać, książka ważna dla wszystkich kafkologów, przygoda dla zwykłego czytelnika; wszystko to pięknie zamknięte w twardą oprawę.
Listy Franza Kafki to nie tylko obcowanie z pisarzem, którego dokonania odcisnęły swoje piętno na wielu późniejszych literatach (chociażby początek Małej apokalipsy Konwickiego), filmowcach (pomijając ekranizacje – z dziełem Orsona Wellsa na czele – warto wspomnieć np. o dusznym klimacie Procesu w Cube), muzykach (Republika, Pidżama Porno), ale także spotkanie z człowiekiem przeżywającym świat w najmniejszym detalu. Z każdą kolejną stroną poznajemy zawiłość jego życia wewnętrznego. I wiemy, że nie uda nam się go zgłębić w pełni, ale możemy o nie się chociaż otrzeć.
Stylistyczna wartość tej epistolografii jest niezaprzeczalna. Od zdań o rozbudowanej składni, które wykorzystują leksykalne możliwości języka aż po skromne wydawałoby się, ale jednocześnie mistrzowsko sentencjonalne wypowiedzi. W polskim przekładzie Roberta Urbańskiego nadal łatwo dostrzec warsztat Kafki. Zróżnicowane tempo (zdania rozbudowane mieszane z równoważnikami zdań) nadaje kolejnym listom niezwykłej dynamiki. Powoduje to, że nawet – wydawałoby się – mało istotne sprawy skupiają uwagę czytelnika. Za każdym razem były jednak one ważne dla Franza Kafki. W chwili pisania tak samo ważne jak jego choroba.
Sądzę, że z tej instytucji odejdę ostatecznie tylko jako galopujący gruźlik. Żadnej renty.
pisze do swojej siostry, Ottli, we wrześniu 1917 roku o pracy na poczcie. Tak Kafka przygląda się rzeczywistości i opisuje ją, oceniając. Listy te czyta się w końcu nie tylko dlatego, żeby odnaleźć w nich informacje o twórczości artysty, żeby uzyskać nowe światło na dzieła ważnego pisarza, żeby zajrzeć za kulisy wielkiej sztuki, ale także, by móc obcować z osobą wrażliwą. Może nawet nadwrażliwą.
W 1903 roku otwiera jeden z listów do Oskara Polloka, szkolnego kolegi, słowami Chłodne poranne postscriptum do bolesnego wieczornego szaleństwa. Nagle z tej prywatnej korespondencji wyłania się obraz człowieka, któremu życie wyda się bardziej skomplikowane niż losy Józefa K. Zawiłości miłosnych przygód, zerwane zaręczyny, zmiany mieszkań, sanatoria, sport, praca nad kolejnymi tekstami... Wszystko przefiltrowane przez specyficzne, bardzo interesujące spojrzenie na świat, niewpisujące się jednak w prosty pesymizm. Chociaż wiele z listów zawiera sentencje, które mogłyby stać się mottami ludzi nie widzących niczego pozytywnego (Nie, Feliksie, nie będzie dobrze, nic ze mną nie będzie dobrze, i w innym liście: ...najchętniej zanurzyłbym się w tą ciszę i nigdy nie wynurzył), to warto dostrzec w słowach Franza Kafki złożoność wewnętrznych przeżyć (Nie dorosłem do takich rzeczy, cały dzień biegałem od przelotnej zazdrości, wielkiego skrępowania, nieporadności wobec dziewczyny (…), do całkowitej pustki, przy czym przemilczę jeszcze całkiem brzydkie uczucia pośrednie).
Czasami ucieka od ludzi, ale cieszy się niezmiernie z kontaktu z nimi. Wrzucony w sprzeczności na każdym z możliwych poziomów, nawet tym metafizycznym (Zresztą już długo nic się nie napisało. Idzie mi z tym tak: Bóg nie chce, żebym pisał, ale ja, ja muszę.)
Z kolejnych stron bije przejmująca szczerość zamknięta w niezwykły język. Wydawca słusznie zaznacza, że te nigdy dotąd w Polsce niepublikowane listy dają sposobność obcowania z prawdziwymi perłami epistolografii. Miejscami bardziej wciągającymi niż dobra powieść. A czasami wzruszającymi, jak zamykający całość pisany na dzień przed śmiercią list do rodziców, którego Franz Kafka nie dokończył.
Warto zaznaczyć, że W.A.B. zadbało o czytelnika. Nie zaserwowano mu samych listów, wydanie wzbogacono o przypisy wyjaśniające oraz daty przy numeracji stron (i Słowo od tłumaczy), które pozwalają przebrnąć przez kolejne listy nawet mniej zorientowanym w życiu Franza Kafki. Ciekawe uzupełnienie stanowią także indeks nazwisk i wykaz nazw miejscowych.
Polecam.
© Michał Domagalski
Autor: Franz Kafka
Tytuł: Listy do rodziny, przyjaciół, wydawców
Wydawnictwo W.A.B.
Seria: Fortuna i fatum
premiera: marzec 2012
tytuł oryginału: Briefe 1902–1924, Briefe an Ottla und die Familie
przekład: Robert Urbański
liczba stron: 544
Pozostałe teksty z projektu Podmiotura znajdziecie: tutaj.