O wyborze korespondencji Tymoteusza Karpowicza, Andrzeja Falkiewicza i Krystyny Miłobędzkiej.
Troje poetów i myślicieli oświetla się wzajem swoim widzeniem. Czytelnik czuje się raczej intruzem na tej ziemi, bo, chociaż gościnna i ciepła serdeczną przyjaźnią, nie jemu jest przeznaczona, nie dla niego przepuszczają się przez swoje rozumy Miłobędzka, Falkiewicz, Karpowicz. Tym silniej jednak przemawia ich siebie odczytywanie, studia „sezamu” bliskiego umysłu, gdy samospełnione bez osób trzecich.
Myśli trzech osób jako układ (i zarazem część wspólna trzech większych układów) wyjaśniających się wzajem punktów – bliższych i dalszych, powiązanych zależnościami: jak wiersze Miłobędzkiej czytane przez Karpowicza a Karpowicza widzenie poezji, zderzone (może – uzupełnione?, przefiltrowane?) z koncepcjami wyrzeźbionymi przez Falkiewicza. W końcu – widzenie widzenia, komentarz do komentarza, rozdwajający linie układu na nitki cieńsze i precyzyjne, łączące punkty w obrębie punktów, dających system wzajemnych odniesień, gdzie z kilku danych wyprowadzimy coraz to więcej niewiadomych z systemów wewnętrznych każdego z rozmówców.
W tym wszystkim wzmianki o zdrowiu, ogrodzie i domu – konkrety, nie dające abstraktom rozcieńczyć się w sobie, zniknąć, odpłynąć. A takie ryzyko istniało. We fragmencie przedrukowanego wywiadu (szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem) mówi Falkiewicz o niespełnionym spotkaniu: „On [Tymoteusz Karpowicz – przyp. M.S.] nie szukał partnera do rozmowy, tylko tematów do dyskusji. (…) Mieliśmy dywagować o kwantowej fizyce, o Husserlowskiej redukcji transcendentalnej… Zamiast rozmowy dwóch starych, doświadczonych ludzi, czekał mnie trudny egzamin”. Lecz w korespondencji, jaką między sobą Falkiewicz i Karpowicz wymienili, nikt przed nikim egzaminu nie zdaje. Choć elokwentnie, i nie tyle o filozofii, co filozofią, fizyką, poezją, to jednak rozmawia – dwu starych, doświadczonych ludzi.
Przyzwoitość wymaga, bym wspomniał o przyziemnej kwestii wydania – pełnego, prócz tekstu czystego, skanów listów i kopert, zdjęć okładek przesyłanych listownie książek, i zdjęć samych przyjaciół, którzy to wymieniają długie uwagi i pozdrowienia w korespondencji zeszłego stulecia: pisanej wolno, z namysłem, o przedłużonej dacie ważności. Odczytuję odręczne pismo Andrzeja Falkiewicza, który nie dożył wydania dwu rozmów: „dość liczne reprodukcje przysłanych utworów, kopert etc. podkreślają autentyczność, »roboczość« tej książki!”.
Nie cała korespondencja, jaką wymieniła ze sobą ta trójka, zmieściła się w książce. Ale Jarosław Borowiec, redaktor, zapowiada kompletne wydanie w przyszłości (najbliższej – trzymam za słowo!). Układ punktów, o jakim pisałem, będzie wtedy pełniejszy – i równie łatwo przyjmie w siebie zewnętrzny system odniesień: czwartego, milczącego uczestnika rozmowy.
Michał Słotwiński
Tymoteusz Karpowicz, Andrzej Falkiewicz, Krystyna Miłobędzka
dwie rozmowy, pod redakcją Jarosława Borowca
wyd. Biuro Literackie, 2011