Kalkulacyjny wariant poezji Dehnela

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria książka · 6 stycznia 2012

Jacek Dehnel w swoich cyklach poetyckich świetnie komentuje otaczającą go rzeczywistość i problemy jednostki, będąc jednocześnie dziedzicem kulturowej przeszłości.

 

Jacek Dehnel nie zdecydował się (na co – jak wspomina we wstępie – namawiał go wydawca) na całkowite podsumowanie w postaci zbioru dotychczas opublikowanych (albo napisanych) poezji. Nie zdecydował się również na wydanie swoistego the-best-of, składającego się z wierszy tych lepszych bądź tych bardziej znanych (co, jak wiemy, nie zawsze w parze idzie).

 

Tomik nazwany Rubrykami strat i zysków zawiera w sobie utwory budujące różne cykle z lat 1999 – 2010. Wśród nich uważniejszy czytelnik odnajdzie takie, które mógł już przeczytać we wcześniejszych książkach Jacka Dehnela. Odnajdzie też takie, które choć nie napisane wczoraj, ukazują się po raz pierwszy. Jak sam autor zaznacza we wstępie, przyczyny owych pominięć bywały różne.


Jakiego wyniku może spodziewać się czytelnik, gdy sięgnie po Rubryki...? Zyska czy straci? Zyska w swojej kolekcji książeczkę solidnych rozmiarów jak na tomik z wierszami (140 stron).

 

Zyska również swoisty przegląd twórczości Jacka Dehnela. Rubryki strat i zysków można potraktować jako swoiste laboratorium, w którym da się śledzić zmiany zachodzące w rzeczonej poezji. Z jednej strony wydaje nam się, że to kunsztowna poezja odwołująca się nie tylko formą do kanonu europejskiej kultury. Tak rzecz się ma głównie w zaproponowanych na początku Rubryk... cyklach, gdzie potrzeba rozszyfrowania układanek skonstruowanych z licznych utworów malarskich (van Eyck, Carpaccio), muzycznych (Vivaldi) czy literackich (Rilke) wydaje się niezbędna przed dokonaniem interpretacji. Np. w przypadku cyklu Venezia albo Zuzanna i starcy już sam tytuł wpisuje owe teksty w cały ciąg dzieł podejmujących ów biblijny temat. W późniejszych cyklach odwołania zdają się mniej natrętne, ale przecież trudno ich nie zauważać. Poeta ciągle czuje się dziedzicem kulturowej przeszłości. Zdaje się po prostu, że Jacek Dehnel nabrał rozmachu i stał się w swej poezji... bliższy życiu?

 

I to właśnie ta druga strona.

 

Poeta świetnie komentuje otaczającą go rzeczywistość i problemy jednostki. Nie można oczywiście postawić jednej konkretnej kreski, którą oddzielimy od siebie wchodzące w skład Rubryk... teksty na te obciążone (co nie jest żadnym zarzutem) bagażem 

kulturowym i te – pozwalając sobie w nazewnictwie na sporą przesadę – „z życia wzięte”. Pozornie przecież wiersze z cyklu Zegar czyli Mała liturgia godzin dla niepraktykujących to osobiste wyznania dotyczące śmierci. Równocześnie jednak, jakby mimochodem, wpisują się w długą tradycję trenów oraz wszelkich trenoidalnych utworów [że z polskiej tradycji literackiej śmiem (cykl!) tylko Jana Kochanowskiego wspomnieć].

 

Co więcej, zachodzące w poezji Dehnela zmiany mają raczej charakter ewolucyjny. Nie obserwujemy spektakularnej metamorfozy. I właściwie, biorąc pod uwagę ostatnie zamieszczone w Rubrykach... cykle (Noc w Elizejskiej Pracowni Internetowej i Języki obce), trudno dzisiaj wyznaczyć tych zmian kierunek.


Czytelnik zyska – i to najważniejsze – poetyckie próby, na które...

 

straci może dużo czasu.

 

Jednak – po podsumowaniu – rachunek zysków i strat (bawiąc się w krytycznego księgowego) oceniam jako dodatni.

 

 

© Michał Domagalski

 

 

Jacek Dehnel, Rubryki strat i zysków

Wrocław 2011

Liczba stron: 140

wydawca: Biuro Literackie