Czapski du Jil Silberstein: swoboda tajemna (Podmiotura)

Paweł Paszek
Paweł Paszek
Kategoria książka · 22 grudnia 2011

„Tumult i olśnienie" składają się na przyjemną pieśń spotkania. Spotkania wielkiego Czapskiego i poszukującego Silbersteina.

 

Co mi się przypomniało, gdy rozpocząłem czytanie tej zaledwie siedemdziesięcio stronicowej książki, wspominającej Józefa Czapskiego? – nic innego, jak „Adieu monsieur Levinas”. Są to słowa, które nad grobem filozofa wypowiedział jego uczeń i przyjaciel – Jacques Derrida. W zasadzie było to skojarzenie bezwarunkowe, nie wiem czym podyktowane, są takie w życiu, zdarzają się. One zakładają możliwość pamięci jako głębi niezmierzalnej, pamięci jako aliteralnej przestrzeni. Tekst Derridy właściwie w żaden sposób nie przystaje do tego, co spisał Silberstein, ale obydwa są poświatą odbytego już spotkania, a przez to stają się również próbą pewnego rozrachunku. Rozrachunku przede wszystkim dokonanego na własnej osobie.

 

Czapski zmarł w 1993 roku, a książka ukazała się w 2003 roku w Szwajcarii. Zamiar do realizacji dojrzewał w autorze długo. Choć, czytając, ma się pewne wrażenie aktualności wydarzenia. Pamięć pozwala recytować Silbersteinowi sytuacje, słowa, gesty, emocje.

 

 

***

 

Clue książki stanowi spotkanie dwóch ludzi, dwóch wieków, dwóch wrażliwości.

 

Jil Silberstein to urodzony w 1948 w Paryżu szwajcarski poeta. Czapskiego, myślę, nie trzeba przedstawiać. Silberstein pisze, że bardzo chciał poznać polskiego malarza przebywającego na emigracji, a gdy do tego już doszło, było to preludium do długiej, nie przerwanej właściwie do czasu śmierci Czapskiego dysputy między nimi.

 

Książka jest doprawdy niewielka. Niewielka, ale stosunkowo obfita. Nie przebiega linearnie. Każdy rozdział jest osobną kompozycją, osobnym wspomnieniem, bez wyraźnego datowania, stąd ma się wrażenie obcowania z żywą, naruszoną dopiero pamięcią. Czapski, który stamtąd się wyłania, ukazuje się jako mistrz i przewodnik Silbersteina. Jako nie tylko genialny twórca, arcywrażliwy czytelnik, który przeczytał prawie wszystko; nie jest też to kwestia wielkiego i tragicznego doświadczenia epoki. To, co zdaje się stanowić o niezwykłej aurze, którą 

roztaczał, jest niedefiniowalne. To każe Silbersteinowi uczynić Czapskiego swym przewodnikiem, mistrzem i nauczycielem. Nie wchodzą tu w grę tylko problemy sztuki, wyrazu czy poglądów, ale przede wszystkim to, że Czapski dla Silbersteina stał się wskazującym drogę życia.

 

Należy wspomnieć, że atutem książki, dopóki mowa w niej o Czapskim, jest pokonanie fałszywego sentymentalizmu i tkliwości. Czapski przeżył ogromne szaleństwo wieku, przez co nabył niebywałą roztropność – tak w kwestii budowania znaczenia, jak kwestii postępowania w świecie. Niesłychane, że Silbersteinowi udaje się to ukazać w tak krótkim tekście. Dodatkowo wewnątrz znajdują się przedruki z korespondencji poety i malarza, gdzie ujawnia się wielce życzliwy stosunek Czapskiego do autora książki i wielka troska o niego, ale jest to też wielka troska uniwersalna o rzeczy tego świata, o człowieka w ogóle. I o tym Silberstein też pisze.

 

Moment śmierci Czapskiego jest jakby nieuchwytny, wydarza się gdzie indziej. Autor przebywał wtedy w Waszyngtonie. Zostaje to ukazane prawidłowo. Trudno wskazać, co jest też przyczyną pewnego rozprzężenia opowieści, gdy już mowa o czasie po śmierci Czapskiego, ale także gdy autor mówi o sobie, odnosi się wrażenie jakby tekst, który dotyczy samego autora był pozbawiony tak silnych, „cieszących” jakoś podczas czytania znaczeń. Na ile jest to zabieg artystyczny, a na ile brak pewności, trudno powiedzieć. W każdym razie Silberstein opowiadający o Czapskim tak, Silberstein wplatający usilnie siebie w narrację: „nieprzystoi”.

 

Tumult i olśnienie składają się na przyjemną pieśń spotkania. Spotkania wielkiego Czapskiego i poszukującego Silbersteina. Ten wysoki, chudy i siwy mężczyzna, bezkompromisowy wobec siebie, otwarty i silnie ściskający dłoń przy powitaniu, patrzący przez duże okulary. Najpierw widać go na okładce, potem wewnątrz zaprasza na piwo i opowiada o Hofmannsthalu. Silberstein słuchał, dobrze przysłuchiwał się, potem napisał swobodnie.

 

 

 

 

Paweł Paszek

 

 

 

Jil Silberstein, Józef Czapski. Tumult i olśnienie

Tłumaczenie: Anna Michalska

Wydawnictwo: Noir Sur Blanc, Warszwa

Liczba stron: 80