Nieautobiograf Mrożka (Podmiotura)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria książka · 22 grudnia 2011

Ta powieść właściwie powinna nosić tytuł „Sławomir Mrożek”, zaś jako autora należałoby wymieniać Baltazara. Chociaż wówczas gra z czytelnikiem mogłaby stracić rumieńce.

 

„Moje nowe nazwisko będzie brzmiało

 

Baltazar.”

 

 

Pozornie Sławomir Mrożek napisał autobiografię zatytułowaną Baltazar. Jest ona efektem rehabilitacji, którą autor przechodził, walcząc z afazją po udarze mózgu. Ale właśnie ten stan – zupełnego zatracenia zdobytych dotychczas umiejętności – spowodował wyznanie:

 

Odtąd nie można mnie chwalić ani ganić za nic, co napisałem przed afazją, ponieważ tamten człowiek nie istnieje.

 

Zmienił się człowiek. To już nie jest pisarz znany z absurdalnych opowiadań, rewelacyjnych dramatów, prześmiewczych donosów. Stoi przed nami jeno fizycznie podobny. Co więcej, w trakcie rehabilitacji odzyskał nawet wspomnienia. Jednak ma już inną tożsamość/osobowość.

 

Tę zmianę podkreśla zmiana podpisu. Baltazar wkracza niepewnie, posługując się odbudowywanymi mozolnie strukturami języka, w szeregi bohaterów literackich, którzy porzucili swoje imię – nadane zanim ukształtował się człowiek. Stoją tam już między innymi Mickiewiczowscy Robak i Konrad oraz Sienkiewiczowski Babinicz.


Jak z tej perspektywy będzie wyglądała owa (auto)biografia? Czy sumiennie przedstawiane nam wspomnienia stanowią zaledwie autokreację? Czy mogą pretendować do bycia relacją z prawdziwych wydarzeń? A może czytamy biografię nieistniejącego nigdy człowieka?


Baltazar już we wstępie zaznacza, że ma świadomość ułomności narzędzia stwarzającego/odtwarzającego. Pamięci. Czymże jest pamięć po doświadczeniu afazji?

 

Może się zdarzyć, że niechcący zmieniłem pewne fakty i przedstawiłem je inaczej niż było w rzeczywistości.

 

Jeżeli jest to kreacja własnej osoby, to na pewno pozbawiona została nuty wybielającej. Baltazar opowiadając o Mrożku, nie stara się niczego przed czytelnikiem ukrywać. Dzieciństwo, relacje między rodzicami, przynależność do partii... Wszystko podane dość surowo. Co bardziej zapaleni krytycy Baltazara stwierdzą, że nie wiemy po prostu, ile innych ciekawych rzeczy zostało pominiętych, ile pikantnych szczegółów w ramach selekcji trafiło do kosza.

 

I będą mieli rację.


W końcu to zbyt szczupła opowieść, żeby pretendowała do miana totalnej opowieści o czyimś życiu. Dodatkowo sam autor wspomina, że w trakcie terapii zapisał kilka tysięcy stron. Nie będą one nigdy wykorzystane z prostego powodu. Stanowiły materiał ćwiczeniowy, to uboczny efekt rehabilitacji. Za taki efekt uznać należy także samą powieść. Pamiętajmy równocześnie, że proces tworzenia to proces selekcji. Co zaś się tyczy pikanterii, to wystarczy sięgnąć po fragment Baltazara:

 

Proszę nie szukać w tej książce mojej inicjacji erotycznej ani jej dalszego ciągu, bo jej tutaj nie ma (…) ze względu na absolutnie prywatny charakter tych spraw.

 

To nie „Życie na gorąco” ani biografia gwiazdeczki, celebrytki (celebryteczki). Tu ostrze pisarskiej selekcji wyrzuca to, w opisywaniu czego autor mógłby poczuć się nieszczery.

 

Zresztą przecież Baltazar nie pisze o sobie!

 

Inaczej!

 

Opowiada o sobie z czasów, kiedy nazywał się

 

Mrożek

 

Mrożek tym razem opowiada inaczej, nie wzbija się na wyżyny absurdu, nie zarzuca nas groteską, nie posuwa się do dziwactwa1. Mrożek opowiada tym razem inaczej... Tym razem to opowieść zbliżająca się do realistycznych praktyk literackich, ale częstokroć udaje się narratorowi zbudować ciekawą puentę, zażartować. Wiele ze wspomnień przypomina świetnie zbudowane anegdoty. Mistrzowskie podsumowanie jednym zdaniem, nie tylko opisują świat, ale także go interpretują; np.:

 

Nawet syfilis i gruźlica są wybaczalne, to znaczy można się z nich wyleczyć, ale przynależność do partii totalitarnej – nie.

 

W podobny sposób opowiada o Polakach, swojej rodzinie, a nawet o sobie samym.

 

*

 

Baltazar to autobiografia specyficzna.


Po pierwsze – doświadczeni milionami opowieści o wyjściu z nałogu, wygrania z rakiem lub inną chorobą – moglibyśmy się spodziewać opisu heroicznych zmagań z afazją, a dostajemy raczej dowód na wygranie bitwy. Mrożek nie skupia się na szczegółach rehabilitacji. Serwuje wspomnienia sprzed afazji.


Po drugie, w tej autobiografii pisarza niewiele przeczytamy o utworach samego Mrożka. Pojawia się literatura jako temat, ale nie rozgrzebuje się jej, nie dostajemy żadnego kalendarium, żadnego spisu utworów. O Mrożku opowiada się inaczej niż o jego literaturze. Pozornie w naszych głowach przecież te pojęcia są kojarzone ze sobą. Mrożek to pisarz. Zresztą, właśnie owe skojarzenie tworzy w nas pewne nastawienie do tekstu, jeszcze przed lekturą. To przez to sięgamy po Baltazara. To ono nakreśla w nas czytelnicze oczekiwania.


Już jednak po kilku stronach wiemy, że Mrożek to człowiek, który został pisarzem [sic!]. Różnica wydaje się na pierwszy rzut oka subtelna, jednak konsekwencje dla świata przedstawionego w Baltazarze są znaczące.


Ten obraz człowieka uwikłanego w historię, relacje rodzinne, kontakty z innymi ludźmi buduje przed nami

 

Sławomir Mrożek vel Baltazar

 

I właściwie można by powiedzieć (po trzecie), że – poza stworzeniem interesującej opowieści o życiu człowieka w XX wieku – Sławomir Mrożek kreuje postać Baltazara, który z kolei ma wykreować Sławomira Mrożka w swojej autobiografii. Co znamienne, zmiana imienia dokonuje się po większości opisywanych w powieści wydarzeniach, a mimo wszystko ma być przecież – jak sugeruje tytuł – historią życia tego nowego ja.


Zmiana imienia podkreśla jeszcze jeden problem, z punktu widzenia autobiografa niezwykle ważny. Co znaczy być sobą? Czy nadal jestem tym kimś sprzed lat? Małym chłopcem bazgrzącym kartki? Przystępującym do partii młodzieńcem? Wyjeżdżającym po raz pierwszy za granice Polski mężczyzną? Przecież nawet Polska nie jest już tamtą Polską. Czyż wobec tego nie jest tak, że jakiekolwiek opowiadanie o sobie sprzed lat (o sobie z przeszłości) staje się automatycznie autokreacją?


Nie można wierzyć umysłowi, będącemu delikatną materią, która pod wpływem udaru traci wszystkie dane i umiejętności. Mrożek vel Baltazar wykorzystał skrajną sytuację związaną z własnym zdrowiem, żeby o tym opowiedzieć.

 

Może ocieramy się o powieść autobiograficzną? A może o coś, z czym jeszcze dotychczas tak naprawdę nie mieliśmy w polskiej (światowej) literaturze do czynienia?

 

 

 

 

© Michał Domagalski vel Andrzej Cnotliwy

 

 

 

Baltazar Autobiografia, Sławomir Mrożek

Warszawa 2006

wydawnictwo: Noir sur Blanc;

ilość stron: 260.

 

1Mrożek wspomina w „Baltazarze” słowa Błońskiego, pisząc: Jan Błoński zauważył ciekawą rzecz: że piszę tak, jakbym nie potrafił unieść treści, że tak powiem, „w stanie naturalnym”, a tylko „ponadnaturalnym”. To znaczy, muszę wznieść się do poziomu absurdu, groteski, dziwaczności, i dziwactwa. (str. 26)