Oto i on – wielka ikona. Antychryst wynoszony w procesjach na pola świata, w towarzystwie aplauzu wielbiących fanów i przy równie intensywnych okrzykach nienawiści rozhisteryzowanych wrogów. Bóstwo samotne i wyniosłe – Marilyn Manson.
Narodził się w piwnicy dziadka, w miejscu, o które się nie pyta. „Uosobieniem piekła (…). Cuchnęło tam jak w publicznej toalecie i było równie brudno. Na wilgotnej betonowej posadzce walało się mnóstwo pustych puszek po piwie i wszystko pokrywała warstwa tłustego brudu, nie sprzątanego chyba od czasów dzieciństwa mego ojca. Można było się tam dostać tylko po chwiejnych schodach przymocowanych do nierównej, kamiennej ściany piwnicy. Nie wchodził do niej nikt poza moim dziadkiem. To było jego królestwo. Ze ściany zwisała spłowiała, czerwona gruszka do lewatywy świadcząca o nieuzasadnionej pewności Jacka Agnusa Warnera, że nawet jego wnuki nie śmią przekroczyć granic królestwa. Po prawej stronie stała powyginana, biała lekarska szafka, a w niej tuzin pudełek starych, rozpadających się prezerwatyw zamawianych z katalogu wysyłkowego, oprócz tego pełna butelka damskiego dezodorantu, kilkanaście lateksowych ochraniaczy na palce, używanych przez lekarzy do badania odbytu i zabawka Braciszek Tuck, który podskakiwał, kiedy nacisnęło mu się na głowę. Za schodami mieściła się półka, na której stało około dziesięciu puszek od farby. Później odkryłem, że każda z nich mieściła dwadzieścia 16-milimetrowych filmów pornograficznych.”
Ten przydługi cytat zamieszczam tu być może niepotrzebnie, ale zupełnie świadomie. Na pewno niebezinteresownie, bo nie sądzę, aby cokolwiek w tej książce nie miało swojego celu.
Sugestywny i bardzo plastyczny opis piwnicy dziadka momentalnie wprowadza w nastrój pełen makabry, wulgaryzmów i groteski. Roztacza się doktryna szoku i obrzydzenia, ale jak sam tytuł mówi, droga z piekła nie może być łatwa. Nie była taka dla Briana i nie jest dla czytelnika, co przynosi tym większą satysfakcję po jej przejściu. Brian nie ginie tu w jakimś jednym, szczególnym momencie. Staje się ofiarą pełnej okrucieństwa i zwyrodnienia struktury w postaci dziadka, ale także szkoły i braku akceptacji ze strony otoczenia. W tej konstrukcji człowiek nie jest zły, jest raczej rezultatem zła, które czai się wokół niego.
Marilyn Manson wspierany przez dziennikarza Neila Straussa, prowadzi nas przez swoje życie. W sposób fascynujący, ale i obsceniczny. Operuje skrótami, ale jednocześnie bardzo wyraziście opisuje swoją historię. Momentami zabawnie, z dużą dawką czarnego humoru, opowiada o swoich przygodach i fascynacjach, o zachowaniach, których nie rozumiał i przede wszystkim o muzyce, która stała się jego formą ekspresji i elementem władzy nad tłumem.
Życie Marilyna Mansona toczy się w relacji z innymi ludźmi. Wychowywany zgodnie z ideami chrześcijańskimi, nie może znieść obłudy w zachowaniu „porządnych” obywateli. Szybko dostrzega, jak duży rozdźwięk jest między deklarowaną postawą a jej rzeczywistą realizacją. To budzi w nim zainteresowanie potęgą człowieka ukierunkowanego na siebie, antychrystem, czyli tym, który odwraca się od Boga. Jest egocentrykiem i indywidualistą, co wyraża się w stwierdzeniu: „Człowiek jest inteligentny, ale ludzie są głupi”. Rozczytuje się w filozofii Nietzschego, interesuje się psychologią oraz hipnozą. Opisuje swoje liczne przygody z narkotykami i seksem, pierwsze koncerty i rosnącą potrzebę gwałtu na ludzkiej moralności oraz badaniu granic swojej wytrzymałości psychicznej i fizycznej.
Nie będę brnął dalej po ciemnej i mroźnej biografii Mansona, ponieważ to odbierze całą przyjemność potencjalnemu czytelnikowi. Zwracam, natomiast, uwagę na fakt, że to nie muzyka, nawet nie artysta – muzyk jest bohaterem. W zamyśle autorów główny punkt odniesienia stanowi proces dojrzewania człowieka albo raczej antychrysta, który wierzy, że ma do spełnienia określoną rolę i ma świadomość, że jego ambicje muszą być wsparte odpowiednimi działaniami. Mamy, więc opowiedzianą historię człowieka.
Z jego opisów przebija szczególna atmosfera dziwności. Człowieka wyjątkowego, który odstępuje od społecznej normy, sieje zgorszenie, ale i budzi fascynację. Ciągnie za sobą tłumy, które podążają za nim gotowe spełnić wszystkie jego oczekiwania. Jest jak ta książka – odpychający, ale dobrze napisany i niezwykle wciągający. Nie zabrakło seksu, narkotyków, przemocy i muzyki, jest zatem rock’n’roll. A to w biografii, bądź co bądź, muzycznej bardzo wskazane. Wciąga także stworzona kreacja nadczłowieka, postaci pod każdym względem wyjątkowej, która mogłaby razić, ale w teatralnym charakterze sceny, na jakiej stoi Marilyn Manson, wydaje się ona dla widza/czytelnika naturalną koleją rzeczy.
Można odnieść wrażenie, że jest bardzo patetycznie i z dużą dawką wzniosłego tonu, ale Marilyn Manson nie czyni z siebie Boga, on stąpa po ziemi i tu rozsiewa swój zamęt, niejednokrotnie w bardzo zabawny sposób. Między innymi tworzy swoje listy, zbiory zasad o tym, co sprawia, że mężczyzna jest homoseksualistą, narkomanem czy też dopuszcza się zdrady. Tak też należy zapamiętać, że jesteś gejem: „Jeżeli kiedykolwiek posiadałeś album The Smiths”; „jeżeli przytupujesz w takt piosenki The Smiths”; „jeżeli uprawiasz jakikolwiek rodzaj seksu, obojętnie, z kobietą czy z mężczyzną, przy muzyce The Smiths, jesteś gejem”; „jeżeli w barze leci piosenka The Smiths, a ty znajdujesz się w toalecie z kutasem w dłoni, jeżeli pieprzysz dziewczynę, która lubi The Smiths”; „jeżeli nie jesz mięsa z powodu wrażenia jakie wywarł na tobie album The Smiths Meat Is Murder” itp. Było także parę innych wskazówek, przy których mniej lub bardziej musiałem się zastanowić: jestem czy nie jestem? Choćby teraz nie myślę o cyckach… o już. Mogę bez obaw przejść dalej.
Autorzy stosują ciekawy zabieg konstrukcyjny. Początek lektury to obrzydliwość w pełnej krasie, między innymi wizerunek masturbującego się dziadka; by dalej stopniowo łagodnieć wraz ze wzrostem pozytywnych emocji względem bohatera. Czytelnik rozumie, współczuje, a może zaatakowany na wstępie, szybko się uodparnia? W każdym razie sprytnie kieruje się czytelnikiem. Koloryzowane opisy zwiększają potencjał fabularny książki, ale także ukazują siłę twórcy, który operuje głównie perswazją. Pozostaje możliwość zapytania: ile ma w sobie prawdy autobiografia kogoś, kto żyje swoją kreacją? Możliwość, ale nie konieczność, ponieważ lektura to wsłuchanie się w opowieść i magiczna refleksja uskrzydlająca naszą wyobraźnię. Ta tworzy kapitalny obraz. Także z mojej strony owacje na stojąco.
Łukasz Sroczyński
Marilyn Manson, Neil Strauss, Trudna droga z piekła
KAGRA, grudzień 2000
Liczba stron: 275
_______________________________________________________
Inne teksty na Portalu Wywrota.pl dotyczące Marilyna Mansona:
- Michał Domagalski – Wytrawny Manson