„Niepojęte: Jest” jak „Król-Duch”

Marcin Sierszyński
Marcin Sierszyński
Kategoria książka · 28 września 2011

Teksty składające się na książkę są w znacznej większości przedrukami z Tygodnika Powszechnego, którego Stala jest stałym współpracownikiem. Dlatego też dzieło nie będzie zaskoczeniem dla czytelnika krakowskiej gazety.

Profesor Marian Stala, którego znakomicie skondensowane felietony „apolityczne” możemy regularnie czytywać w Tygodniku Powszechnym, we wstępie do swojej nowej książki, Niepojęte: Jest, wspomina o marzeniu napisania monografii Króla-Ducha, mistycznego arcydzieła poety epoki romantyzmu, Juliusza Słowackiego. „To marzenie nigdy ode mnie nie odeszło, nigdy nie stało się marzeniem zupełnie zapomnianym. Ale też: nic właściwie od tamtej pory nie zrobiłem, aby je urzeczywistnić.” Dziwnym nie jest, jeżeli weźmie się pod uwagę znaczenie poematu wspomnianego wieszcza, ilość znaczeń, jakie ze sobą niesie, a także nowe możliwości jego odczytywania, które to zapewniają najnowsze teorie z dziedziny literatury, psychologii czy filozofii.

 

Napomknięcie o monografii nie wydaje się bez znaczenia. Każdy, kto zetknął się choćby z ułamkiem niedokończonego utworu Słowackiego, a potem sięgnie do książki Stali, znajdzie uderzające podobieństwa. Rzecz jasna krytyk nie pisał szkiców wierszem, lecz swoje uwagi lapidarnie i fragmentarycznie przelewał na papier. Sposób przywodzi na myśl to, co dziś staramy się identyfikować, za Marią Janion, z Królem-Duchem, czyli tradycją poststrukturalistyczną, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co dwóch francuskich filozofów nazwało kłączem, książką-kłączem. Kłącze zbudowane jest wedle odmiennych zasad: zasady heterogeniczności – książkę-kłącze należy czytać poza porządkiem logicznym, nie ma ona ani początku, ani końca; zasady wielości – całość nie zbiega się w jednym punkcie, tekst rozprzestrzenia się we wszystkich kierunkach; zasady nie-znaczącego zerwania – struktury kłącza przenikają się, ich rozdzielenie, ustanowienie wyraźnych granic pomiędzy nimi nie jest możliwe, kłącze przerwane, zerwane, złamane odrasta nieustannie.”1 U Stali jednak książka podzielona jest na szkice, które skupiają myśl na konkretnym dziele, tyle że nierzadko pojawiają się dygresje, „interpretacyjne drobiazgi”; jeden kilkustronicowy tekst może być podzielony na kilkanaście punktów, gdzie każdy proponuje nam nowe spojrzenie, pamiętając jednak o poprzednich; jest to kłącze, które nie odżegnuje się od korzenia.

 

Od poszukiwania śladów obecności liryków lozańskich Adama Mickiewicza we współczesności, przez dwudziestolecie międzywojenne, aż po drugą połowę dwudziestego wieku i początki nowego milenium – autor Przeszukiwania czasu nie napisał właściwej temu słowu książki historycznoliterackiej, lecz korzystając ze swobody krytycznoliterackiej pozwolił sobie na dobór tekstów pozostających wobec siebie w niejednoznacznych zależnościach. Dlatego obok romantyka pojawi się nazwisko Miłosza, a kilkanaście stron dalej Krynicki, Świetlicki czy Honet. I chociaż najwięcej miejsca poświęca naszym noblistom, wydaje się że pisze o nich zbyt oczywiście, trochę jakby z przyzwyczajenia, lecz z należnym dla nich namaszczeniem. Z drugiej strony poeci debiutujący po 1989 roku doczekali się ciekawych interpretacji. Perłą jest odkrywanie śladów księżyca w siedmiu wierszach „polskiego beatnika” w szkicu „Intensywny księżyc! Glosy do siedmiu wierszy Świetlickiego”.

 

Czwarta część Niepojęte: Jest dotyczy zaś temu, na co nieczęsto godzą się krytycy w swoich pracach, czyli opowiadają o współczesnej krytyce. Pojawia się pochwała Piotra Śliwińskiego (jakże niełatwo nie chwalić), uwagi do sławnego wystąpienia Igora Stokfiszewskiego, rozmowa z Andrzejem Franaszkiem – niedawnym laureatem prestiżowej nagrody Fundacji Kościelskich, podobnie zresztą jak i sam autor książki – o Janie Błońskim; i inne nie mniej ciekawe rzeczy. Jak poprzednio: dość urywkowo, jednakże cieszy jakiekolwiek podejście do sprawy, podczas gdy inni zawodowi czytelnicy boją się jak diabeł wody święconej poruszania spraw paraliterackich czy metaliterackich. Dlatego z uwagą należy przyjrzeć się temu, co ma autor do przekazania. Nic kontrowersyjnego, lojalnie uprzedzam, ale unikającego zarazem akademickiej nudy.

 

Kto oczekuje głębokich analiz, długich rozpraw i niekończących się wykładów – niech porzuci nadzieję. Teksty składające się na książkę są w znacznej większości przedrukami z Tygodnika Powszechnego, którego Stala jest stałym współpracownikiem. Dlatego też dzieło nie będzie zaskoczeniem dla czytelnika krakowskiej gazety. Sądzę jednak, że poprzez swoje nieobszerne opowieści o literaturze, a także przystępny język, Niepojęte: Jest może dotrzeć do innego niż wyspecjalizowane koło miłośników odbiorcy. Być może to tylko pobożne życzenia, bo grono amatorów takiej działalności intelektualnej nie jest wcale mniejsze, niż potrzeba ich istnienia, a więc niepotrzebna jest aktywizacja coraz to szerszych kręgów społeczeństwa, jednak każdego z nas nachodzi nieraz ochota na podniesienie swojej wiedzy, kompetencji, czy innych samolubnych zachowań. Niepojęte: Jest zdaje się złotym środkiem dzięki swojej skrótowości, a zarazem możliwościom poznawczym; dlatego polecam zapoznać się z tą lekturą i poczuć trochę niedosytu, który – w co wierzę – jest znacznie lepszy niż przesyt.

 

A Stala bardzo sprytnie zasugerował odświeżenie pamięci o Królu-Duchu. Żałuję, że nie będzie nam dane przeczytanie wspomnianej monografii tym razem, jednak przyszłość czeka.

 

 

Marcin Sierszyński

 

 

Marian Stala,

Niepojęte: Jest. Urywki nie napisanej książki o poezji i krytyce

Biuro Literackie, Wrocław 2011

okładka miękka, stron 152 

 

 

___________________________________ 

 1M. Sokołowski, Słowacki rhizomatyczny [w:] Słowacki współczesny, pod red. Marka Troszyńskiego, Warszawa 1999, s. 165.