Czytanie Allena przypomina słuchanie wielopoziomowego dowcipu z puentą, która ujawnia się dopiero po pewnym czasie. A może raczej: czytanie Allena przypomina czytanie Allena?
Czy gdzieś absurd, popkultura, religia, seks, naiwność i makabryczna nieudolność przenikają się jak w (wybranych) dziełach tego twórcy?
Osiemnaście opowiadań przetłumaczonych na polski przez Wojsława Brydaka to próbka możliwości, jakie posiada Woody Allen. Przede wszystkim możemy się pośmiać. Z jedynych w swoim rodzaju stwierdzeń, chociażby takich jak: na promocji kupiłem z haka ciuch na trzy guziki i wolny od postmodernizmu, jeśli pominąć fakt, że się kudli. lub dłuższych zabaw typu: Tabloidy piszą, że to seryjny morderca. Recz jasna seryjni mordercy protestują, że to dyskryminacja, bo jeśli się trafią trzy jednakowo zabite ofiary, to zawsze się zaczyna od oskarżenia seryjnych morderców.
Obie cytowane frazy po prostu nas śmieszą, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że ostrze dowcipu potrafi celnie trafić. Przy pierwszym w świat mody, która zmierza od dłuższego czasu w – powiedzmy, my laicy – dziwną stronę. Warto dodać, że słowa zaczerpnąłem z opowiadania o marynarkach wyposażanych w dodatkowe funkcje: stały zapach, nieplamienie się, instalacje z wodą do picie itd. Drugi cytat dotyka – chcąc, nie chcąc – nadmiernego i bezpodstawnego zjawiska społecznego. Co rusz protest wznoszą różne grupy.
Podobnie sprawa się ma, gdy przyjrzymy się przedstawianym sytuacjom.
Przesłuchanie Myszki Miki w sprawie kontrowersyjnej odprawy prezesa The Walt Disney Company, porwanie dublera reflektorowego zamiast prawdziwego gwiazdora, pisanie modlitw na sprzedaż w Internecie to tylko niektóre z mistrzowskich pomysłów Allena. Czasami inspiracje dawało życie, a konkretniej artykuły z „New York Timesa”. Jednak dopiero literacka forma na nich zbudowana nadawała im jednoznacznie ironicznego szlifu.
Wspomniane artykuły są zresztą przez Allena cytowane, jakby chciał nam powiedzieć, że rzeczywistość sama w sobie jest absurdalna, że wystarczy jej się dobrze przyjrzeć, aby w pozornym porządku dostrzec czystą anarchię.
Wiele z opisywanych przez Allena obsesji dzisiejszego społeczeństwa oczywiście zostaje wyolbrzymiona, ale może właśnie poddanie ich hiperbolizacji pozwoli je lepiej zauważyć (z nieukrywaną czytelniczą satysfakcją muszę stwierdzić, że mnie ten sposób uwodzi). Podobne odczucia możemy mieć, gdy czytamy Odmowę – jedno z opowiadań z omawianego zbioru. Opowieść o tym, że ojcu przejmującym się tym, że najlepsze przedszkole na Manhattanie nie przyjmie jego syna wydaje się sporą przesadą, jeśli spojrzeć na nie z punktu widzenia literatury realistycznej. Gdy dodamy, że owe wydarzenie komentuje większość ludzi wokoło – nawet koledzy z pracy – i – jak wszyscy twierdzą – może ono mieć katastrofalny wpływ na całe późniejsze życie trzyletniego Mischy, to...
Gdy jednak przeczytamy doniesienia z gazet dotyczące walki, którą toczą rodzice nawet w Polsce, o miejsce w różnych placówkach, to cała przesada znika, a czysta fantazja staje się zaledwie delikatną hiperbolą.
Oczywiście Allen rozbawia nas częstokroć czystym absurdem i totalną anarchią. Bywa, że dosłownie traktuje pewne stwierdzenia lub teorie: Obudziłem się w piątek, a ponieważ świat się rozszerza, znalezienie szlafroka zajęło mi więcej czasu niż zwykle. Mieszają się narratorom w Czystej anarchii języki; naukowy z potocznym, fachowy z literackim. Czasami nic nie potrafią zrozumieć, ale mimo wszystko są zapatrzonymi w siebie nieudacznikami jakich pełno spotykamy na każdym kroku. Zresztą zdarzają się nawet zderzenia dwóch nieudaczników, jak podczas pełnej chamstwa wymiany listów między ojcem młodego reżysera a prowadzącym szkółkę filmową, w której to ponoć ów wunderkind wpadł na genialny pomysł.
To, co w Czystej anarchii równie powalające, to stwarzanie mistrzowskich charakterystyk ludzi poprzez kilka zaledwie linijek. Czasami wystarcza jedno zdanie: Biggs był to utuczony budyń z fryzurą, w którą można się zaopatrzyć tylko przez infolinię: 1-800-Peruki-Tupety.
Allen nie ucieka również od pytań filozoficznych, ale traktuje je jako integralną część naszego życia, nie zaś – co dość częste w naszej kulturze – oderwane od zajęć codziennych dumania. Odnaleziona Księga dietetyczna Fryderyka Nietzschego (opowiadanie Tako jadał Zaratustra) udowadnia, że filozof też człowiek.
Nie musimy oczywiście rozwarstwiać każdego dowcipu słownego, każdej przedstawionej sytuacji, każdego pomysłu. Trudno to również zrobić w króciutkiej recenzji. Wystarczy, że się zaśmiejemy. W końcu czyta się ów zbiór opowiadań z niesamowitą przyjemnością. Zaś decyzję o tym, czy czysta anarchia nas otacza, czy jest tylko zjawiskiem zamkniętym w dziele literackim, każdy czytelnik musi podjąć sam.
© Michał Domagalski
Woody Allen, Czysta anarchia
Przekład: Wojsław Brydak
Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2008.
Liczba stron: 184.