Musimy pamiętać o naszych porażkach.
Mam wrażenie, że gdybym przypadkowo spotkanym na ulicy
ludziom zadawał pytanie, co wiedzą o Rwandzie, nie dostałbym wielu satysfakcjonujących odpowiedzi. Powody jednocześnie łatwo i trudno zrozumieć – Rwanda jest niewielkim, położonym w środkowej Afryce krajem, a jak wiadomo wciąż funkcjonuje stereotyp Afryki biednej i głodnej, Afryki misji humanitarnych, wojen domowych i plemiennych utarczek. Jak w każdym stereotypie i w tym jest trochę prawdy, a Rwanda jest w tym wypadku hasłem idealnie do niego pasującym i właśnie dlatego wiedza ludzi na jej temat powinna zostać poszerzona.
Najpierw garść faktów. Jak już pisałem wyżej, Rwanda to niewielkie państwo leżące w środkowo-wschodniej Afryce, graniczące z Burundi, Ugandą, Tanzanią i Demokratyczną Republiką Kongo. Rwandę i sąsiednie Burundi zamieszkują trzy plemiona – Pigmeje Twa, którzy jako pierwsi pojawili się na tych terenach, rolnicy Hutu i pasterze Tutsi. Należy przy tym zaznaczyć, że podział na Tutsi i Hutu jest kwestią dyskusyjną, zwłaszcza jeżeli spojrzy się na historię tych grup. Dawniej każdy Hutu, który miał więcej niż dziesięć krów, stawał się Tutsi, podobnie każdy Tutsi, który stracił swoje stada był od tego momentu Hutu. Tutsi i Hutu mówią tym samym językiem i przed okresem kolonizacyjnym, można było mówić o nich raczej jak o dwóch kastach tego samego społeczeństwa, niż osobnych plemionach. Dopiero machinacje Belgów sprawiły, że ludy te wyraźnie odseparowały się od siebie.
Narastające w czasach kolonialnych konflikty etniczne, podsycane po osiągnięciu niepodległości prowadziły do wybuchów masakr, które swoje apogeum osiągnęło w roku 1994. Wtedy ekstremiści Hutu przy użyciu maczet doprowadzili do największej porażki ONZ w historii i do największego ludobójstwa po drugiej wojnie światowej. W ciągu stu dni bojówkarze Hutu zamordowali około ośmiuset tysięcy Tutsi, niektóre statystyki mówią, że około miliona. W tym czasie, państwa zachodnie, nie interweniowały by jakkolwiek to powstrzymać. Ludobójstwo to doprowadziło nie tylko do chaosu w Rwandzie, ale w dalszej perspektywie do wybuchów wojen domowych w Burundi i Demokratycznej Republice Kongo, dokąd udawali się uchodźcy.
W tym czasie Jean Hatzfeld był w Sarajewie, a pierwsze wzmianki o czystkach etnicznych oglądał w San Francisco. Jakiś czas potem pojechał do Rwandy by pisać o uchodźcach, a w roku 1997 wrócił, by zbierać materiał do Nagości życia. Zatrzymał się na bagnach Nyamaty, by spisać relacje trzynastu ocalonych. Są to ludzie w różnym wieku – autor chciał wysłuchać wszystkich, więc rozmawiał z dziećmi, nastolatkami, dorosłymi i starcami, przed każdą rozmową wtajemniczając czytelnika w jej historię, pozwalając także ujrzeć Rwandę podnoszącą się po upadku. Warto tu zauważyć, że w częściach pisanych przez Hatzfelda często występują opisy ptaków, których symbolika idealnie wpasowuje się w opowiadane przez ludzi historie.
Opowieści ocalałych są różne, ale mają wspólny mianownik. Wszyscy mówią przede wszystkim o strachu, ale także o zdziwieniu, dlaczego sąsiedzi, z którymi jeszcze wczoraj pili piwo i wymieniali towary, chwycili za maczety. Bardzo dużo opowiadają o chęci przeżycia i konieczności dokonywania trudnych wyborów – ratować siebie czy dziecko, uciekać czy pomóc starcowi, który upadł za plecami. Ale chyba najbardziej wstrząsające są opisy pracy bojówkarzy – mordowali oni tylko od godziny dziewiątej do szesnastej, potem udając się na spoczynek i tak przez sto dni.
Nagość życia nie jest książką dla wrażliwych ludzi o słabych nerwach. Obrazy pojawiające się w opowieściach ocalałych nie pozwalają być spokojnym, bowiem jak można być spokojnym, czytając o podpalanych żywcem dzieciach lub gwałconych kobietach, którym potem ucinano ręce i nogi? Sam autor również nie próbuje czytelnika głaskać, pisząc to w sposób, który boli, rwie nerwy i kłuje w serce. Hatzfeld w pewnym sensie wysłuchał ich za nas, a dając nam tę książkę, sprawiał, że stajemy się kolejnymi powiernikami tych historii i bardzo dobrze, bowiem Rwanda jest wielką porażką ludzkości w ogóle, więc im więcej się o niej mówi, tym lepiej.
©Damian Kowal
Jean Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy
Tłumaczenie: Jacek Giszczak; redakcja: Jan Walicki
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2011
Liczba stron: 200; okładka miękka