Połączenie brutalności wydarzeń z komizmem sytuacji jest wizytówką Słowaka. I nie chodzi wcale o znalezienie jasnych stron w najgorszych nawet okolicznościach, a o ostrą ironię i ponury, nieraz wręcz kasandryczny nastrój.
Vladimír Balla bez wątpienia jest jednym z najoryginalniejszych, nie tylko słowackich, ale w ogóle, pisarzy. Do rąk polskich czytelników wpadł kolejny zbiór jego opowiadań (po Niepokoju z 2008 roku) zatytułowany Świadek, na który składają się wybrane teksty z roku 2005 (De la Cruz) i 2008 (Obcy). Balla był tłumaczony w Czechach, Słowenii i na Węgrzech. Środkowa Europa dobrze już wie, z kim mamy do czynienia. Tyle tytułem wstępu.
Dlaczego tylu ludzi uważa Ballę za oryginalnego pisarza i dlaczego nie mogę się z nimi sprzeczać? Otóż można by, złośliwie, wytknąć nawiązania do egzystencjalnego stylu Kafki, z którym autor zresztą chętnie się utożsamia. Jednak nie sposób tak prosto poprowadzić ataku, bowiem charakter pisania słowackiego literata znacznie odbiega od swojego niepewnego pierwowzoru, łącząc kafkaesk z nieodłącznym czarnym humorem, rozważaniami egzystencjalnymi i nieszablonowym zawiązywaniem akcji. Dochodzi do tego uderzające poczucie nierealności przeplatającej się z typowo codziennymi sytuacjami żywota naszego powszedniego. To przysparza wiele trudności przy dopasowaniu prozaika do któregoś z konkretnych nurtów historycznoliterackich, pod warunkiem że uniknie się kategorii postmodernizmu (worka bez dna, jakby powiedział Kapuściński). Sam Balla nazwałby się pewnie – tak po prostu – autsajderem. Albo nawet autsajderem wśród autsajderów1.
Jeżeli czytelnik nie miał jeszcze okazji czytać Niepokoju, to nie powinien się niepokoić. Świadek jest otwartą kontynuacją tych tekstów, świadczących o nietuzinkowości stylu Balli. Charakterystyczne opisy są wizytówką autora, podobnie jak tworzone przez niego postaci, niewyróżniające się niczym, a jednak przeżywające niewiarygodne sytuacje. I tak w opowiadaniu „Squat” Odłomow „gości” u siebie trzy kobiety, które go biją i gnębią psychicznie, aż w końcu rozrywają na strzępy. Z kolei Miša znajduje u siebie w domu, za telewizorem w dużym pokoju coś, od którego nie może się uwolnić. Nie można tego nawet ukryć, a wyraźnie zajmuje już całe pomieszczenie, nie mówiąc już o tym, że to być może jest spowodowane jej związkiem z mężczyzną o imieniu Jano. Jednym z najciekawszych opowiadań jest zaś „Katastrofa w barze »Pacyfik«”. Balla zastosował tutaj kompozycję szkatułkową, tak bliską poniekąd polskiemu sercu. Bohaterka opowiadania flirtuje z przyjacielem swojego partnera, niejakiego Stana. Tymczasem do ich mieszkania wdarł się Jan O., który „Rzucił się na Stana, pogryzł go i w dodatku połknął kawałek jego palca”. Następnie podpalił ich, a sam, którego dotknęły płomienie, uciekł przez okno. W tym momencie zaczyna się opowieść Stana, który, leżąc boleśnie poparzony wraz z partnerką, opowiada jej „szkatułkowe” historie mające swój punkt kulminacyjny w barze „Pacyfik” właśnie.
Połączenie brutalności wydarzeń z komizmem sytuacji jest wizytówką Słowaka. I nie chodzi wcale o znalezienie jasnych stron w najgorszych nawet okolicznościach, a o ostrą ironię i ponury, nieraz wręcz kasandryczny nastrój. Zdarzają się opowiadania, w których Balla zwraca się do czytelnika bezpośrednio, nazywając go nawet „sceptycznym, nudnym, smętnym i bezgranicznie zgorzkniałym kolegą”. Szczególnie wyróżnia się na tym tle tekst „Proroctwo”, skrajnie pesymistyczny tekst o „iks” sytuacjach, zakończony słowami: „prorokowanie męczy i potrzebny jest po nim solidny oddech, bowiem jest ono jak nieustanny rytuał obrzezania”.
„Najbardziej znamienne przesunięcie akcentu, jakie dokonało się w literaturze współczesnej, polega na przejściu od wyjątkowości do typowości podmiotu. Dążenie do typowości ma dzisiaj różne stopnie i rozmaite oblicza. Może być równoznaczne z „solidarnością”, z poczuciem współprzynależności pisarza do gatunku Człowiek; (…) Wtedy prawda, którą dzieło wyraża, jest tyle prywatna, co powszechna; tyle intymna, co podlegająca prawom statystyki.”2 – pisał ponad trzydzieści lat temu, w Teatrze Społeczeństwo, Andrzej Falkiewicz. Bohaterowie Balli zaś są wyjątkowi w swojej typowości. Rozumiem przez to, że ten czarnowidzący literat chce nam przekazać: „Wszyscyśmy marni, każdego z nas mogą spotkać podobne przykrości”, a że są to sytuacje specyficzne, przydarzające się dowolnym ludziom, a nie konkretnym niecodziennym jednostkom, tylko wzmacnia ten przekaz. Jesteśmy bardzo wyjątkowi w swojej powszechności, bowiem najbardziej boli to, co dotyka nas bezpośrednio. Tak więc postaci u Słowaka nie muszą się niczym wyróżniać, robi to za nich położenie, w którym się znajdują, często bez własnej woli i nie przez siebie. To takie Kafkowskie, a jakie aktualne, bo czy i Kafka nie jest nam przez to właśnie współczesny?
Jacek Bukowski, tłumacz słowackiego pisarza, w posłowiu napisał, że Niepokój przysporzył Balli wielu polskich wyznawców. Mam nadzieję, że Świadek poszerzy tylko tę znamienitą grupę, gdyż tak książka, jak i autor zasługują na to w pełni. Czytać tylko w deszczowe ciemne popołudnia i wieczory, by lepiej złapać nastrój. I gorzko się śmiać, jeżeli kogoś po lekturze jeszcze na to stać.
Marcin Sierszyński
Vladimír Balla, Świadek
Biuro Literackie, 2011
okładka miękka, stron 132
______________________________________________________
1 Wywiad Michała Raińczuka z Ballą, Umieram wraz z czytelnikami, http://biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=200&co=txt_3786 [data dostępu: 27.07.2011]
2 A. Falkiewicz, Teatr Społeczeństwo, s. 58.