Jakub Jacek Schönhof-Wilkans ― „Obcokrajowiec” poszukujący języka

Alex Reed
Alex Reed
Kategoria książka · 28 czerwca 2011

Jako produkt końcowy otrzymujemy niejednoznaczny, poetycki notatnik z podróży po Czarnym Lądzie, opisujący nie tylko ludzi, miejsca i zderzenie różnych kultur, ale także stany wewnętrzne i uczucie wyobcowania, jakie temu towarzyszą.

Obcokrajowiec jest książkowym debiutem poznańskiego poety,

który zabiera nas w podróż do egzotycznej, obcej kultury. Przysporzyć to może nie lada kłopotów, gdyż razem z autorem zanurzamy się w świat poszukiwań, w którym „[...] mit wieży Babel jest głęboko zakorzeniony w naszej świadomości językowej; odkryć chcemy utracony język dany nam od Boga, język, w którym rzeczom przysługują ich własne imiona, niebiańskie i prawdziwe”1.


Jest to o tyle kłopotliwe, że zabiegi J. J. Schönhof-Wilkansa nie zawsze są udane, jakby sam do końca nie wiedział, jakich słów powinien w tekstach użyć; dzieje się tak chociażby w Martwej naturze z frazą „zadrapania skaleczenia i stłuczenia”, w której przesyt równie dobrze może być świadomym zabiegiem, choć dla mnie na takowy nie wygląda. Liczne powtórzenia i miejscowe zogniskowania dużej ilości epitetów zdają się jednak być cechą konstytutywną poezji tego poznaniaka. Innymi charakterystycznymi dla jego dykcji elementami są niewątpliwie melodyjność i nienachalne współbrzmienie (a przez nienachalne rozumiem tu nie zawsze oczywiste rymy, które nadają wierszom specyficzny rytm, momentami upodabniający teksty do utworów muzycznych) oraz częste gry słowne.


Z tymi ostatnimi bywa w Obcokrajowcu różnie. Choć zdarzają się takie, które właściwie do niczego nie prowadzą i mogą czytelnika razić swym nadmiarem, to bywają i takie, które zapadają w pamięć i które czyta się dobrze, jak chociażby w wierszu Leży:


      zakopana albo schowana

     w gęstej szczecinie końskiej grzywy

     latarki jeszcze nie wiedzą

     ale przeczesują łąki

     włosy wysokich zarośli

     wiążą w warkocze dowody


czy Afrykański:


     kobiety kochają miłość miłość miłość

     uprawiają ziemię i seks

     [...]

     mężczyźni żną trawę


Dość ciekawie poczyna sobie autor również w wierszu Czarny Maja, dzięki czemu otrzymujemy zgrabnie napisany, ironiczny tekst.


Właściwa dla utworów Schönhof-Wilkansa jest także plastyczność kreowanych przezeń obrazów, widoczna zwłaszcza w takich wierszach, jak Ogród, Przyczajeni, Że2c czy ...i było tak wilgotno że musieliśmy się napić.


Odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas lektury tego tomiku, były raczej

ambiwalentne: z jednej strony urzekające perełki (baobab Babel), które tak lubię, a z drugiej brak konsekwencji i niezdecydowanie (objawiające się kilkakrotnym używaniem tego samego zwrotu w różnych tekstach, jakby autor jeszcze nie postanowił, w jaki sposób najlepiej dane wyrażenie wykorzystać), które sprawiają, że Obcokrajowiec zdaje się być tworem chaotycznym i nie do końca przemyślanym, a jego dobre momenty ― zjawiskiem jedynie przypadkowym. I o ile tę chaotyczność można łatwo wybaczyć, gdyż potęguje efekt „dziennika z podróży”, jakim wydaje się być ta książka, o tyle ciężej jest już przymknąć oko na przerost ilości nad jakością odniesień; chwilami można ulec wrażeniu, że czytając ten tomik „połamiemy sobie zęby / od przesady”.


Jednak poszukiwanie języka nie sprowadza się tutaj wyłącznie do pracy autora nad swoim warsztatem. Schönhof-Wilkans testuje czujność czytelników jako użytkowników języka, posługujących się pewnym kodem, który możemy dowolnie zmieniać, zapewne stąd też ciekawe neologizmy, wiersz wyglądający jak panel sterowania, a jednocześnie przywodzący na myśl język programowania, czy też ― w jednym przypadku ― pozbawienie gramatycznej poprawności. Nie bez znaczenia jest też pisanie o zagubieniu językowym, wspominanie wieży Babel i multikulturowości oraz zamieszczenie w (w znacznej mierze) polskojęzycznym tomiku zwrotów zaczerpniętych z suahili oraz kilku utworów napisanych po angielsku.


Jako produkt końcowy otrzymujemy zatem niejednoznaczny, poetycki notatnik z podróży po Czarnym Lądzie, opisujący nie tylko ludzi, miejsca i zderzenie różnych kultur, ale także stany wewnętrzne i uczucie wyobcowania, jakie temu towarzyszą. I choć twór ten nie jest spójny, wierzę, że Obcokrajowiec stanowić może zaledwie preludium do czegoś wspanialszego.




_______________________________________

[1] L. Kołakowski, Jeśli Boga nie ma, Kraków 1988, s. 200.





© Magdalena Czuczwara




Jakub Jacek Schönhof-Wilkans

Obcokrajowiec

Wyd. Cursiva, Kostrzyn 2011

s. 64.

 

Pozostałe recenzje:

Popołudnie w obcym kraju, będę mówił do ciebie - Paweł Paszek

Jakub Jacek Schönhof-Wilkans „Obcokrajowiec” - Michał Domagalski

 

 


Zdjęcia pochodzą z prywatnego zbioru autora.