Ela Sidi pozostawia dużo swobody myśli i szerokie pole interpretacji. Bo czy bardziej wiarygodne byłoby wypisanie uczuć, jakie kumulują się przez dziecięce lata? Czy to poczucie osobności i samotności można jakkolwiek nazwać?
Muszę przyznać rację autorce Białej ciszy, że każdy ma w sobie zakodowany obraz,
do którego często powraca, który uspokaja i ucisza. Nieraz próbujemy przypomnieć sobie każdy szczegół, zapach i kolor tej chwili. W taki sposób główna bohaterka odtwarza wydarzenia z dziecięcych lat w rodzinnym domu. Delikatny, wręcz pieszczotliwy język użyty przy opisywaniu historii z domu Anki, relacje (hiperbolizowana dobroć i niewinność dzieci jest aż nierzeczywista) matki czy krewnych z dziećmi świadczą o tym, że bohaterka pierwszy raz mówi otwarcie o swoim dzieciństwie, które notabene stale w niej trwa, mimo że ma już męża i syna. Odnosi się wrażenie, że tylko ona i czytelnik znają prawdę o jej dzieciństwie, a ta książka jest pamiętnikiem długo chowanym w szufladzie.
Narratorką w książce jest Anka, której matka umiera niedługo po tym, kiedy rodzi trzecie dziecko. Od tamtej pory ośmioletnia dziewczynka i jej starszy brat Adam są zdani na siebie, bo na pomoc czy jedzenie od ojca alkoholika nie mogą liczyć. Można powiedzieć, że cała historia jest typowa dla Polski lat siedemdziesiątych. Ludziom towarzyszy bieda, dzieci chodzą głodne, w szkole ograniczane są obiady dla niedożywionych. Na szczęście w życiu Anki i Adama pojawia się macocha Jadwiga, która przyjeżdża ze wsi opiekować się dziećmi i domem, gotować obiady. Jest kobietą koło trzydziestki, zdesperowaną brakiem miłości, bardzo uczuciową, a zarazem rygorystyczną. I dalej – Jadwiga musi wychować nie swoje dzieci, rozpieszczone, ale inteligentne. Zagania je do pracy, jakiej przy zmarłej matce nigdy nie musiały wykonywać. Po pewnym czasie wszyscy znajdują swoje miejsce w hierarchii rodziny – Leszek bije Jadwigę, Jadwiga bije dzieci, a dzieci? Rano stoją w kolejce do sklepu, zaprowadzają przyrodniego brata do opiekunki. Potem idą do szkoły, gdzie nikt nie podnosi ręki na bardzo dobrych uczniów. Wieczorem, to już tylko biała cisza. Wyczekiwanie ojca.
Bohaterka pomija czas dorastania jakby jej rozwój zakończył się wraz ze śmiercią matki. Jednocześnie czytelnik wie, kiedy dziewczyna dorasta i traci nadzieję, beztroskę. Autorka wymazała wszystkie kolory i dźwięki z życia Ani, ograniczając je do rutynowej ciszy samotności i białej, niewinnej twarzy matki zachowanej w pamięci. Nawet zamiar gwałtu na Ani przez przystojnego, jak został opisany, wujka Wojtka wydaje się opowiedziany bez polotu, co jeszcze bardziej oburza czytelnika.
Ela Sidi pozostawia dużo swobody myśli i szerokie pole interpretacji. Bo czy bardziej wiarygodne byłoby wypisanie uczuć, jakie kumulują się przez dziecięce lata? Czy to poczucie osobności i samotności można jakkolwiek nazwać? Nie trzeba tych uczuć nazywać, żeby je zrozumieć. Bo cała historia jest właśnie, przede wszystkim o dziecięcych przeżyciach, które nie są jasno pokazane, a z dobrocią i subtelnością na jaką stać jedynie dziecko.
Jeżeli w jakimś stopniu miałabym wątpliwości czy jest to dobra książka, byłby on niewielki – rutynowa historia nędzy i alkoholizmu przybiera wartości dzięki perspektywie przez jaką patrzy się na Białą ciszę. Podważa stereotypy (chociażby tego, że młodzież z rozbitych rodzin kradnie, przeklina i napada na przechodniów). Udowadnia, że psycholodzy i opieka socjalna nigdy nie poznają sekretów i myśli dziecka pochodzącego z patologicznej rodziny. Dorośli mogą jedynie snuć domysły. Po tej lekturze bezsprzecznie zmienia się nastawienie do tak trudnych i nadal obecnych w naszych czasach spraw łamania prawa dziecka.
Karolina Hajduk
Ela Sidi, Biała cisza
Wydawnictwo Literackie Semper
Warszawa 2009,
Okładka miękka, ilość stron 244.