To właśnie przejmująca do szpiku kości samotność jest najdotkliwszą bolączką ludzi zniewolonych przez system, który skutecznie zamienił więzy rodzinne w relacje poddańcze, a z dzieci uczynił domowych niewolników...
„Włóczędzy” to debiutancka powieść Yiyun Li. Autorka pochodzi z Chin, ale od 1996 roku przebywa na emigracji w USA. Pisze po angielsku, gdyż chiński stał się dla niej wyłącznie językiem propagandy. Ze względu na krytykę systemu i tematykę nawiązującą do masakry na Placu Tian'anmen, książka prawdopodobnie nie miałaby szans na publikację w Chinach.
Akcja powieści rozgrywa się w Błotnistej Rzece, miasteczku, w którym wszystkie domy są takie same, wszyscy ludzie śpią w takich samych ceglanych łóżkach, wszyscy borykają się z tymi samymi problemami. Bohaterowie Yiyun Li częściej przypominają widma niż ludzi z krwi i kości o mocnych charakterach. Ich kręgosłupy moralne zniszczył system totalitarny, który z powodzeniem zniewala umysły kolejnych pokoleń. Bezduszna rzeczywistość odbija się głośnym echem w życiu wszystkich obywateli. Nikogo nie dziwi wszechobecna przemoc, nikt nie reaguje na krzyki i płacze krzywdzonych i poniżanych. Aby jakoś przetrwać w tej chorej rzeczywistości trzeba po prostu „zatwardzić swoje serce”.
Monotonną egzystencję mieszkańców Błotnistej rzeki przerywa święto zdemaskowania i stracenia młodej kontrrewolucjonistki Gu Shan, która po fascynacji rewolucją kulturalną zwątpiła w jej ideały i trafiła do więzienia. 21 marca 1979 roku władza na oczach tłumu ma wymierzyć jej sprawiedliwość. Pierwszego dnia wiosny rozpoczyna się akcja „Włóczęgów”, która tylko pozornie koncentruje się na ceremonii zdemaskowania Gu. Dla Yiyun Li jej proces jest jedynie pretekstem do ukazania bezmiaru okrucieństwa władzy totalitarnej, a także złożoności ludzkiej natury. Autorka stara się udowodnić, że jednowymiarowe i jednoznaczne oceny są niesprawiedliwe. Natura ludzka jest zbyt skomplikowana by podlegać jednoznacznej klasyfikacji, a dusza nieustannie toczy wewnętrzną walkę między dobrem a złem. Tezę tę potwierdzają bohaterowie Yiyun Li, którzy każdego dnia poszukują sposobu na przeżycie i przezwyciężenie własnej samotności. To właśnie przejmująca do szpiku kości samotność jest najdotkliwszą bolączką ludzi zniewolonych przez system, który skutecznie zamienił więzy rodzinne w relacje poddańcze, a z dzieci uczynił domowych niewolników. Ich losy skonkretyzowane w postaci siedmioletniego Tonga czy niepełnosprawnej Nini poruszają najbardziej. We „Włóczęgach” próżno szukać czegoś optymistycznego. Nadzieję na lepsze daje początkowo pomysł zorganizowania wiecu w obronie Shan i wiadomości z Pekinu o coraz większym wpływie w partii frakcji demokratycznej. Szybko jednak staje się jasne, że nic się nie zmieni, a fala protestu nie tylko nie rozerwie łańcucha przemocy, ale porwie ze sobą kolejne ofiary.
Atmosferę „Włóczęgów” podkreśla bardzo surowy styl autorki. Język powieści jest bardzo oszczędny, dosadny, ale jednocześnie plastyczny. Yiyun Li powściąga się od wyrażania jakichkolwiek emocji czy metaforycznego ukazywania rzeczywistości. Pisarka po prostu nazywa rzeczy po imieniu i ukazuje je takie, jakimi są. Brak literackich ozdobników umacniają jej przekaz Yiyun Li jest mistrzynią małych form, z których stworzyła przejmującą i ważną powieść. Pozornie odrębne wątki i bohaterowie zaczynają się zazębiać i krzyżować by ostatecznie stworzyć szerszą, wielopłaszczyznową perspektywę odartą z orientalistycznej egzotyki tak często kojarzonej z Chinami. Umiejętność ukazania ogółu przez konkrety powoduje jednocześnie, że akcję tej powieści można by umieścić wszędzie tam, gdzie komunistyczny reżim odcisnął swoje piętno.
Choć tytuł odnosi się do starszego małżeństwa, które całe życie spędziło na tułaczce, to włóczęgą w tej powieści jest tak naprawdę każdy bohater. I każdy z nich, niczym Bradiaga ze starej rosyjskiej pieśni „dźwiga swój przeklęty los”.
Anna Balcerowska
Yiyun Li, Włóczędzy
Przekład z języka angielskiego: Michał Kłobukowski
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010
Liczba stron: 416,oprawa miękka,ze skrzydełkami