Recenzja powieści niemieckiego pisarza, wydana w Polsce przez Wydawnictwo „Czarne”.
Irak zwykłemu zjadaczowi chleba kojarzy się bardzo jednoznacznie, mianowicie z wojną, terroryzmem islamskim, biedą, głodem, co bardziej oczytanym z Saddamem Husajnem i starożytnymi imperiami. Niemcy zaś są dla wielu synonimem zachodniego dobrobytu, państwa spokoju, sprawiedliwości i ładu.
Przywołuję te dwa kraje nie bez powodu, bowiem akcja „Czarnego statku” Sherko Fataha toczy się właśnie na ich terenie. Sam autor zaś jest synem irackiego Kurda i Niemki, więc oba państwa zna praktycznie od podszewki. Urodził się w Berlinie Wschodnim, a wykształcił w Zachodnim, w Niemczech jest autorem cenionym i nagradzanym.
„Czarny statek” opowiada historię Kerima, syna alawity prowadzącego restaurację w jednym z irackich miast. Na tyle okładki możemy przeczytać następujące zdanie: Kerim na własne oczy widzi śmierć ojca i z dnia na dzień przestaje być dzieckiem. Jako najstarszy syn musi zająć się prowadzeniem biznesu, załatwianiem spraw, pełnieniem obowiązków głowy rodziny. Jednakże życie nie jest łatwe i pewnego dnia Kerim zostaje schwytany przez islamskich fundamentalistów. Po epizodzie partyzanckim postanawia uciec do rodziny w Niemczech i na tym skończę zarys fabuły. Sądzę, że nawet miłośnicy rozbudowanych i niebanalnych narracji będą zadowoleni z opowiadanej historii.
Przyznam, że miałem obawy przed rozpoczęciem lektury. Zastanawiałem się czy pisarz urodzony w Niemczech będzie w stanie chociaż naszkicować atmosferę kraju pogrążonego w wojnie, chaosie i dyktaturze. Już po kilkunastu stronach wiedziałem, że mój niepokój był nieuzasadniony. Irak Fataha to kraina pogrążona w marazmie i nieporządku. Jako, że obserwujemy rozwój Kerima od dzieciństwa po wczesną dorosłość, zmienia się również język i sposób narracji. W początkowych fazach czuje się wszechobecny oniryzm; osobiście miałem, bardzo przyjemne, wrażenie, że zdania układają się w gęstą mgłę, którą trzeba przekroczyć, by odkryć co znajduje się po drugiej stronie. Później wszystko nabiera klarowności, wkrada się nawet drobny chłód w opisach. Od strony językowej nie mam utworowi nic do zarzucenia, a za wiele fragmentów osobiście bym panu Fatahowi pogratulował.
Mocnym punktem powieści są postacie w niej występujące. Przede wszystkim należy zauważyć, że pisarzowi udała się sztuka trudna – nie sprowadził fundamentalistów do roli nawiedzonych brodaczy wymachujących kałasznikowami. Autor wnikliwie analizuje ich sposób myślenia, próbuje nakreślić czytelnikowi zasady, którymi się kierują. Fatah przy okazji zauważa, że mimo różnic kulturowych i religijnych, wszyscy ludzie mają coś wspólnego i gdy tylko tego chcą, są w stanie się ze sobą dogadać.
Nie nazwałbym „Czarnego statku” książką optymistyczną. Fatah, mimo miejscami onirycznej stylistyki, stawia na realizm, a użycie takiego środka powoduje, że po wielu fragmentach jedyne co możemy pomyśleć to będzie gorzej. Przede wszystkim zaś autor sprawia, że terroryzm, wojna, wyobcowanie i brak asymilacji imigrantów w Europie przestają być tylko hasłami, stają się żywymi, pulsującymi kwestiami. Ponure zobrazowanie rzeczywistości w „Czarnym statku” to tylko niewielka część współczesnego świata, a żeby dojrzeć resztę, trzeba przestudiować historię relacji Europy z Azją i Afryką, Północy z Południem. Szczerze polecam, książka bowiem warta jest poświęcenia kilku wieczorów na lekturę.
Damian Kowal
Sherko Fatah Czarny statek
Przekład: Elżbieta Kalinowska
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-7536-206-0