Głos młodej pisarki zdaje się być głosem całego jej pokolenia, które obserwuje Rosję niby silną, ale jednak pogrążoną w marazmie i beznadziei
„Rosyjska dusza” to taki sympatyczny termin, którym usiłuje się tłumaczyć wszystko, co dotyczy braci ze Wschodu, a na co nie sposób znaleźć jakiegoś „racjonalnego” uzasadnienia. Poszukiwanie owej duszy i uchwycenie jej obrazu jest ulubionym tematem i zarazem wyzwaniem tamtejszych pisarzy. Jako że tradycja rzecz święta, a dusza wciąż nie do końca obnażona – za pióra chwytają młodzi zdolni. Jak Natalia Kluczariowa, która wsadziła Rosję do wagonu i obserwuje, dokąd ten pociąg pojedzie. Tyle, że to już nie pociąg państwowych kolei, ani nawet superszybkie TGV. To raczej rozpędzony do granic możliwości wagonik górskiej kolejki mknie przez nowoczesną Rosję , w której jest też miejsce na stare. Zwłaszcza na stare problemy. Odzwierciedleniem tych problemów są bohaterowie. W historiach ich życia zamknięte są lęki i frustracje z przeszłości, ale też strach przed tym, co będzie. Czeczenka bez dokumentów, transwestyta prześladowany przez FSB, pop próbujący ratować upadające stare cerkwie, bezdomny filozof, kobieta zarabiająca na życie handlem skarpetami – serce się kraje na ten przywołany przez nich obraz nędzy i rozpaczy. A to tylko kilka przykładów. Boleśnie doświadczonych przez los i nieszczęśliwych jest w Wagonie Rosja znacznie więcej. Ich historie spaja postać głównego bohatera, który od samego początku wzbudził we mnie ambiwalentne uczucia. No bo jak nie zirytować się nad ckliwym, sentymentalnym chłopaczyną, który szuka szczęścia akurat tam, gdzie go nie ma, a w dodatku cierpi na pewną dziwną przypadłość: mdlał z zachwytu nad życiem, z życia w zachwycie nad światem... Pomijam już nawet fakt, że powodów do zachwytu Nikita raczej nie miał. Z drugiej strony ujęło mnie jego iście romantyczne podejście do życia. Podejmowane wciąż na nowo próby zbawienia świata zdecydowały jednak o mojej sympatii do bohatera. Takich idealistów jest naprawdę niewielu, a może nawet nie ma ich już wcale, może są tylko literackim wymysłem...
Kluczariowa nie powiedziała nic nowego na temat rosyjskiej duszy, ale ukazała za to rosyjskie ciało, które nie jest w najlepszym stanie i chyba potrzebuje jakiejś terapii, najlepiej grupowej. Głos młodej pisarki zdaje się być głosem całego jej pokolenia, które obserwuje Rosję niby silną, ale jednak pogrążoną w marazmie i beznadziei. Pokolenie autorki nie pamięta już minionej epoki, ale nie ma też powodów, by optymistycznie patrzeć w przyszłość. Ta zdaje się być wyjątkowo niepewna. Patrząc szerzej, problem ten dotyczy nie tylko Rosji. Oczywiście fikcji literackiej nie można brać za socjologiczną prognozę, ale pewne analogie nasuwają się same.
Gdy wśród literackich nowości zobaczyłam pozycję Kluczariowej początkowo nie zamierzałam jej czytać. Obawiałam się kolejnej książki według pewnego utartego schematu. Sięgnęłam po nią zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami innych czytelników. I zanim zaczęłam czytać – już żałowałam, że Wagon Rosja ma tylko 160 stron... W konsekwencji stały się one dla mnie przekleństwem i ostatecznie nie mogłam się doczekać końca tej książki. W ogóle [w pewnym sensie] żałuję, że po nią sięgnęłam. Samej autorce oczywiście nie mogę niczego zarzucić. Recenzenci wychwalają ją za plastyczny obrazowy język, a także lekki, przejrzysty styl. I do tych opinii się przychylam.
Dla mnie lektura Kluczariowej nie była jednak zwykłym czytelniczym doświadczeniem. Wszystko to, co dotyczy współczesnej Rosji porusza mnie w sposób szczególny. I nie potrafię dopuścić do siebie niewygodnej prawdy na temat tego kraju. Nawet, jeśli większość z niej to tylko fikcja literacka.
Natalia Kluczariowa, „Wagon Rosja”
Tłumaczenie: Małgorzata Buchalik
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.
Oprawa miękka, liczba stron: 160.
ISBN 978-83-7536-204-6