Czy życiowe soki kultury zachodniej rzeczywiście wyschły, zamieniając ją w skostniały twór: cywilizację, jak głosił to Spengler? Komu zawdzięczamy obecny regres, rewolucji francuskiej czy amerykańskiej? I wreszcie – czy elitarność kultury nie dopuszcza do niej zwykłego człowieka?
Roger Scrutona, brytyjski filozof i pisarz, jest przykładem badacza biurkowego, który z tej pozycji obserwuje współczesne zjawiska, jak również ich przyczyny usytuowane w przeszłości. Nie przypomina Malinowskiego czy Radclife-Browna, przemierzających odległe krainy, nawiązujących kontakt z tubylcami, aby móc dokładnie opisać, kim są i co stworzyli. Nie powinno to nikogo dziwić, gdy zetknie się z książkami Scrutona. Spośród ponad 150 definicji pojęcia kultura wybrał dość wąskie znaczenie, pomijając kwestie antropologiczne, socjologiczne czy etnologiczne. Kultura w jego ujęciu jest tworem elitarnym, to wartość, która ma otworzyć ludzi na spuściznę intelektualną i artystyczną. Scruton pisze:
Kultura obejmuje nie tylko dzieła sztuki i nie jest nakierowana wyłącznie na zainteresowanie estetyczne. Jest sferą immanentnie interesujących artefaktów, połączoną przez rozumną ocenę z naszymi aspiracjami i ideałami. Cenimy dowcipy, dzieła sztuki, argumenty, książki historyczne, dzieła literackie, obyczaje, ubiory i formy zachowań. Wszystko to jest kształtowane przez osąd rozumowy.
Tym samym autor kieruje nas w stronę twierdzeń Eliota o „wspólnym dążeniu do prawdziwego osądu”, bo dzięki niemu poszukujemy sens i spotykamy się z dziełami/artefaktami w sposób refleksyjny. Ocena składa się na jeden z podstawowych czynników budujących kulturę, lecz w dzisiejszych czasach jest niepożądana, stanowi wręcz zagrożenie dla porządku społecznego. Rodzi to pytanie w stronę osób uciekających od wartościowania: a jak w inny sposób stworzyć kanon? Wybrać dzieła, względem których będziemy odnosić twory niższej rangi (czy w ogóle istniałoby coś takiego jak niższa ranga)? Czy wolno nam wrzucić wszystko do jednego worka, aby objąć całą „produkcję” ludzkości? Na to Scruton się nie zgadza. Zaciekle broni zachodniej kultury wysokiej przechowującej wiedzę emocjonalną, która nadal powinna być przekazywana ze względu na jej samoistną wartość, a nie korzyści z niej czerpane, bo tylko dzięki takiemu podejściu te wartości mogą stać się instrumentalnymi. Słowa autora nie są wyłącznie suchymi stwierdzeniami. Podaje przykłady jak już niejednokrotnie nauka wiedzy pozornie niepraktycznej zaowocowała w przyszłości, np. dzięki algebrze powstał komputer cyfrowy.
Inną kwestią jest poszukiwanie wspólnego mianownika dla kultury i religii, a następnie przedstawienie ich rozłamu. Scruton wywodzi obie od gatunkowych potrzeb myśliwego zbieracza, który kieruje swoją wdzięczność w stronę jakiegoś bóstwa. Wówczas rodzi się religia objawiona, a od niej do zorganizowanego kultu już niedaleko. A gdzie miejsce na kulturę? – to ważne pytanie, zadawane przez mniej spostrzegawczych. Proszę sobie wyobrazić wszelkie rytuały bez odpowiednich artefaktów, chrześcijaństwo bez kościołów, średniowiecze bez misterium, starożytności bez mitów. Sama Biblia traktowana jest jako dzieło kultury. Już nie interpretuje się wyłącznie jej teologicznych przekazów, lecz badana jest pod kątem literackim. Obrazuje to proces odrywania się kultury od religii, który rozpoczął się w okresie oświecenia, gdy sztukę opanował duch sceptycyzmu, co jest ściśle powiązane z coraz większą ilością czasu wolnego, dzięki rosnącej władzy człowieka nad naturą.
Kultura, nazywana przez Scrutona produktem ubocznym religii, jest tworem niewdzięcznym, który może zwrócić się przeciwko własnym korzeniom słowami czy piórem wielkich danej epoki, lecz mimo wszystko wciąż nosi jej piętno. Jedna i druga to potężne narzędzia. Jednakże kultura nigdy nie będzie mogła zastąpić religii, ponieważ spełnia inne funkcje. Działając samodzielnie nie stanowią wzajemnego zagrożenia Z książki wynika, że wręcz są sobie potrzebne. Cywilizacja pozbawiona kultury staje się niebezpieczna. Wraz z zanikiem śmiechu, ubywa dystansu, dzięki któremu kultura godziła ludzi z ich niedoskonałością. Scruton kieruje tu spojrzenie czytelnika w stronę islamu i przejścia jego wyznawców do współczesności ze śmiercią w sercach. Już ten przykład powinien sugerować odpowiedź na pytanie, czy kultura jest ważna.
Wśród siedmiu rozdziałów możemy odnaleźć także obronę przed kulturą odrzucenia zapoczątkowaną przez Adorna i szkołę frankfurcką. Początkowo została przez nich poddana krytyce kultura masowa jako produkt kapitalizmu, lecz po wyjeździe do Stanów celem ataków stała się elitarna kultura uniwersytetów. Scruton odrzuca ich argumenty, ukazując, że sztuka bez względu na swój charakter, nie pomija zwykłego człowieka:
To prawda, że kultura pozostaje tym, czym zawsze była, czyli domeną elity, ale elita pielęgnuje i przekazuje dalej skarbnicę ważnej wiedzy. […] Nie powinniśmy być zatem zaskoczeni, że kiedy elita przejawia pierwsze nieśmiałe oznaki powrotu do naszych tradycji kulturalnych, w popularnej rozrywce coraz częściej występują elementy zachodniego dziedzictwa religijnego.
Powrót do Opowieści z Narnii czy narodziny Harrego Pottera (bez względu na inne walory czy ich brak) autor tłumaczy tęsknotą ludzi za przekazem wiedzy emocjonalnej, którą dostarcza kultura wysoka. Z każdej strony jesteśmy otoczeni sztuką popularną, pozbawioną znaczenia, a jedynie przyciągającą uwagę poprzez drażnienie zmysłów. Co gorsze, upośledza naszą zdolność do odbioru dzieł. Jeśli utracimy tę zdolność, to owszem Bach, Platon czy Szekspir zachowają się, jednak już tylko w sensie materialnym – zapisu nut czy słów. Musimy się bronić, by nie zostać kulturą zombie, do czego Scruton porównuje miłośników popu. Jego zdaniem muzyka obrazuje kondycję kultury. A co można o niej powiedzieć, gdy panuje muzyka pozbawiona zdolności do aluzji, rozwoju czy strukturalnych odniesień, będąc tylko mechanicznymi chwytami?
Maksyma Scrutona brzmi: Ilekroć zezwalasz, by przestępstwo nie zostało właściwie ukarane, stajesz po stronie zła – i być może to właśnie ona skłoniła profesora do obrony kultury zachodniej. Przyszłość zależy od naszych wyborów, od przeniesienia się na właściwą stronę, co wątpię, by mogło okazać się bezpośrednią korzyścią. Błędnym wrażeniem jest, że książka ma pesymistyczny wydźwięk. Autor uspokaja twierdząc, że to tylko przejściowy regres, nie skostnienie Spenglera, a jedynie chwila na wzięcie głębszego oddechu. Kultura jest ważna to pouczająca książka, lecz nieprzytłaczająca wielkimi tezami, które zostały podane w sposób przystępny wraz z przykładami bliskimi „zwykłemu człowiekowi”. Przejrzystości sprzyja podział rozdziałów na podrozdziały długości od strony do trzech. Po każdym takim fragmencie czytelnik może spokojnie przemyśleć przekazaną wiedzę, nie gubiąc się jednocześnie w całości wywodu.
Polecam wszystkim, którzy nie są obojętni na dziedzictwo kulturowe, ale także tym, którym zabrakło okazji do zaprzyjaźnienia się z kulturą bądź nigdy wcześniej do tego nie dążyli. Osoby, które poruszają się w tych kręgach, będą miały świetną powtórkę z podstawowych twierdzeń urozmaiconych myślą Scrutona.
© Justyna Barańska
Roger Scruton, „Kultura jest ważna. Wiara i uczucie w osaczonym świecie”
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Tomasz Bieruń
Projekt okładki: Krzysztof Rumowisk
Rok wydania: 2010
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
Liczba stron: 136
ISBN 978-83-7506-474-2