Jej zadanie polega na przypomnieniu i zapoznaniu się z sytuacją dwudziestowiecznego człowieka. Ale także staje się niejako „wycieczką” do Różewicza – tego sprzed pół wieku, jak i tego dzisiaj.
Nowy to Tadeusz Różewicz, czy stary? Takie pytanie można sobie postawić w trakcie czytania Wycieczki do muzeum. Otóż jest to Różewicz tak nowy (nieszablonowy, prekursorski, odkrywczy), jak i stary (nieszablonowy, prekursorski, odkrywczy). W jego nowej książce wciąż widzimy tego samego poetę, który spróbował pisać poezję po Oświęcimiu, który żyje i pisze w cieniu obozów zagłady, niszczycielskich wspomnień i tragicznych wizji. Takiego Różewicza doskonale znamy, a Wycieczka... zbiera te motywy w całość.
Osiemnaście opowiadań, na które składa się książka, ukazuje wielowątkowość twórczych poszukiwań autora. Znajdujemy tu wspomnienia z czasów wojny (Synowie) i powojnia (Nowa szkoła filozoficzna); osobiste zapiski autora o rodzinie i partyzantce (wzruszające Tylko tyle), oraz opisy egzystencjalnych przeżyć bohaterów (wszystkie 241 stron). Smutna i rzetelna, zaskakująco aktualna wizja polskiego społeczeństwa z XX wieku. Pojawiają się tu także znane nam już teksty Różewicza, jak fenomenalna Śmierć w starych dekoracjach. Ponieważ nie są one umieszczone w sposób chronologiczny, sugeruje nam spojrzenie na jego twórczość jako pewną kompletną całość, niezależną od czasu. Tylko, że nie jest to niczym zaskakującym.
Zastanawiałem się: dla kogo jest ta książka? I odpowiedziałem sobie: najbardziej dla ludzi, którzy nie pamiętają opisywanych w Wycieczce do muzeum czasów. Niezwykle pesymistycznych, dodajmy, nie rokujących nadziei na lepsze. Różewicz, nieraz wykorzystując technikę monologu wypowiedzianego, zaznajamia młodego czytelnika z katastroficzną obecnością śmierci, zwraca uwagę na problem traktowania starości w społeczeństwie rozwiniętym i dezintegrację więzi rodzinnych. Tytułowe opowiadanie jest sumą tych doświadczeń. Napisane piętnaście lat po zakończeniu wojny, przedstawia szkolną grupę odwiedzającą obóz koncentracyjny Auschwitz. Dla ówczesnej młodzieży było to już mało zrozumiałe, a co dopiero dziś.
Dlatego ta książka jest taka ważna. Jej zadanie polega na przypomnieniu i zapoznaniu się z sytuacją dwudziestowiecznego człowieka. Ale także staje się niejako „wycieczką” do Różewicza – tego sprzed pół wieku, jak i tego dzisiaj.
Mówi się, że „o Różewiczu zostało już wszystko powiedziane.” Nie chciałoby się z tym zgadzać, ale jednak jego najnowsza książka uzasadnia to stwierdzenie. Nie jest to coś tak nowego, jak tom Kup kota w worku, pokazujący nam twórczość poety z nieznanej strony. Ocena tomiku samego w sobie jest rzecz jasna inną sprawą. Dlatego Wycieczka do muzeum nie będzie szczególnie cenna dla ludzi, którzy wciąż poszukują „nowego”, będących w biegu za innowacjami. Tutaj raczej wracamy do wspomnień, nad którymi wciąż wisi widmo Zagłady.
Marcin Sierszyński
Tadeusz Różewicz, Wycieczka do muzeum
Wyd. Biuro Literackie, Wrocław 2010.
s. 241, oprawa miękka.
http://biuroliterackie.pl/