Biznes i prawa człowieka w cieniu świętej księgi.

nF
nF
Kategoria książka · 11 sierpnia 2010

W cieniu świętej księgi jest jednocześnie nazwą filmu dokumentalnego, opowiadającego o związkach turkmeńskiej dyktatury z ponadnarodowymi korporacjami. Symbolem tej współpracy jest właśnie Ruhnama, święta księga napisana przez dożywotniego prezydenta Turkmenistanu, Saparmyrata Nyýazowa.

 

Kiedy bierzemy do ręki W cieniu świętej księgi Arto Halonena i Kevina Fraizera, w oczy rzuca się przede wszystkim okładka. Drażniące połączenie różu, zieleni i żółci, choć estetyczne i zaprojektowane ze smakiem, wyróżnia się wśród innych pozycji. Nic w tym dziwnego, oprawa graficzna nawiązuje do okładki turkmeńskiej Ruhnamy, świętej księgi, która stanie się dla czytelnika kluczem do zrozumienia autokratycznego kapitalizmu – nowoczesnego wcielenia państwa totalitarnego.

 

W cieniu świętej księgi jest jednocześnie nazwą filmu dokumentalnego, opowiadającego o związkach turkmeńskiej dyktatury z ponadnarodowymi korporacjami. Symbolem tej współpracy jest właśnie Ruhnama, święta księga napisana przez dożywotniego prezydenta Turkmenistanu,  Saparmyrata Nyýazowa. Każda firma, która chce zaskarbić sobie łaski turkmenbaszy (to samozwańczy tytuł Nyýazowa) i lukratywny kontrakt, musi wydać własne tłumaczenie księgi. Nie byłoby w tym nic niewłaściwego, gdyby nie zła sława Turkmenistanu, jako kraju łamiącego wszystkie prawa człowieka. A Ruhnama jest nie tylko symbolem tej opresji, ale również jednym z jej źródeł – turkmeńskie szkolnictwo opiera na niej swój system nauczania, a w każdym momencie przeprowadzane są sprawdziany ze znajomości książki, na przykład przy okazji testów na prawo jazdy.

 

Jednak papierowa wersja W cieniu świętej księgi” jest, moim zdaniem, dużo lepsza od filmowego dokumentu. Przedstawia problem kapitalistycznej autokracji w sposób zdecydowanie bardziej szczegółowy, porusza znacznie więcej tematów (w tym wcześniejszej pracy reżysera w Chinach) i opisuje reakcję świata na emisję wspomnianego obrazu. W przeciwieństwie do niej film jest raczej męczący, skojarzeniowa konstrukcja utrudnia jego zrozumienie, a natłok informacji, nazwisk i faktów częstokroć dezinformuje zamiast informować (złożoność tematu wymogła ścisłą konstrukcję). Choć, jak to w przypadku dokumentów bywa, ważniejsze jest przedstawione przez nie zagadnienie niż sama forma.

 

Zawarta w książce teza znanego fińskiego dokumentalisty, Arto Halonena, jest następująca: międzynarodowe koncerny (jednym z głównych przykładów jest bliska autorowi Nokia) stworzyły własne systemy etyczne, aby uniknąć wprowadzenia ograniczających je prawnych regulacji. Jednak, mimo pięknych deklaracji, ostatecznym celem każdej firmy jest osiągnięcie możliwie najwyższego zysku. A zatem firmy działające w różnych środowiskach społecznych będą w praktyce stosować różne standardy etyczne, ponieważ przestrzeganie praw człowieka nie daje konsorcjum bezpośredniego zysku. Co więcej, firmy robią to świadomie, zasłaniając się potem brakiem informacji i rozmywając odpowiedzialność. W efekcie kapitalizm nie reformuje, ale umacnia dyktatorskie systemy w bogatych krajach autokratycznych. Autorzy książki są w stanie zrozumieć motywacje firm, zastanawiają się natomiast, co stworzyło tę patologię i jak można jej zapobiec.

 

Arto uważa, że poszanowanie praw człowieka powinno być głównym towarem eksportowym i punktem wyjścia europejskich demokracji, na czele z Unią Europejską. Jak na Fina przystało, jako strażnika tych wartości widzi państwo i tworzone przez nie prawo. Całkiem słusznie stwierdza, że sam kapitalizm nie jest w stanie rozwiązać niektórych problemów, dlatego zmuszeni jesteśmy stosować pewne odgórne regulacje (innym przykładem tego typu działania może być prawo antymonopolowe). W ten sposób, rezygnując z pewnej wolności, wprowadzamy warunki dobre dla wszystkich zainteresowanych (podobnie działa umowa społeczna, można więc twierdzić, że Arto postuluje wprowadzenie regulacji międzynarodowych przypominających konstytucje państw demokratycznych). Wierzy, że najskuteczniejszym sposobem wprowadzenia takich zapisów jest oddolny nacisk społeczeństwa obywatelskiego na polityków.

 

Zajmując się tematyką etyczną, autorzy książki zdradzają nam swój pogląd na tę kwestię. Już w przedmowie do polskiego wydania możemy się dowiedzieć, że są przeciwnikami relatywizmu moralnego i twierdzą, że wszyscy odpowiedzialni jesteśmy za popełnione zło i bez względu na to, gdzie żyjemy, wszyscy przyłożyliśmy rękę do torturowania turkmeńskich dysydentów i ucisku całego narodu. I na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność, każdy z nas powinien zrobić co tylko w jego mocy, by tę sytuację zmienić. Osobiście nie przepadam za takimi deklaracjami, więc pozostawię ku rozwadze czytelnikowi, czy jest obarczony grzechem pierworodnym „współpracy” przy torturowaniu turkmeńskich dysydentów, czy też nie. Arto uważa również, że zajmując się problematyką etyczną musi sam stosować wysokie standardy etyczne, stąd w książce często tłumaczy się z zastosowanych tricków i rzadkich kłamstw, które pomagały mu wyciągnąć od rozmówcy niezbędne informacje.

 

Aby pokazać dualistyczną etykę międzynarodowych firm, autorzy dokładnie opisują ich praktyki, zarówno kontaktach z europejską opinią publiczną, jak i z dyktatorskim rządem. Przedstawiony przez nich obraz jest, krótko mówiąc, wstrząsający. Turkmenistan cierpi z powodu plagi bezrobocia, łapówkarstwa, prostytucji i narkomanii, jego system edukacji i zdrowia jest fikcją. Obywatele są inwigilowani i za najmniejsze przejawy nieposłuszeństwa karani wiezieniem, torturami, a czasem śmiercią. Prezydent natomiast lekką ręką wydaje miliony dolarów na bałwochwalcze pomniki i gmachy rządowe, które świecą pustkami. Pieniądze te trafiają właśnie o międzynarodowych korporacji, prześcigających się w wychwalaniu filozoficznych wartości Ruhnamy i mądrości turkmenbaszy, przyczyniających się do wzrostu ucisku w państwie. Prezydent, razem z firmami, nauczył się na wiele sposobów okradać własny kraj, korzystając z możliwości autokracji i skorumpowanych urzędników. Praktycznie nie ma też siły, która byłaby w stanie wymusić jakiekolwiek demokratyczne reformy w Turkmenistanie.

 

Opis naruszeń praw człowieka, zakłamania międzynarodowych korporacji i obnażania sterujących nimi mechanizmów, podbudowany jest znanymi nazwiskami światowych badaczy problemu i naprawdę imponującą bibliografią, podzieloną na zagadnienia (44 strony gęstego druku!). Można zatem powiedzieć, że próba obiektywnego przedstawienia tematu zakończyła się sukcesem, a ja, jako osoba nie znająca tematu z innych źródeł, odniosłem wrażenie, że problem przedstawiony został w sposób wystarczający (choć może to właśnie jest pułapką). Jedyne, co irytowało mnie podczas lektury, to prowadzenie narracji w trzeciej osobie, uzupełniane od czasu do czasu o niepotrzebne elementy narracyjne (na przykład opisywane upodobanie do Coli Light jednego z autorów), które przywodziło na myśl dowcipy o Stirlitzu, a nie poważny dokument.

 

Polecam zatem W cieniu świętej księgi tym, którzy zainteresowali się filmem Arto (był pokazywany w Polsce przy okazji festiwalów filmu dokumentalnego, zdobył też wiele nagród) oraz osobom zainteresowanym tą tematyką, choć i czytelnicy nieposiadający większej wiedzy o losie postradzieckich dyktatur będą pod wrażeniem ogromu pracy i zgromadzonych informacji, jakie przedstawiają w książce autorzy. Na końcu muszę jeszcze ze smutkiem wspomnieć, że recenzja ta nie jest kompletna – w egzemplarzu recenzenckim brakowało 16 stron ze środka książki, co miało prawo trochę zirytować mnie jako czytelnika, jednak to jedyny poważny minus dla wydawnictwa – korekta i redakcja tekstu przepuściła jedynie parę drobnych błędów, co – jak na współczesne standardy – jest jednak osiągnięciem.

 

Paweł Leszczyński

 

 

W cieniu świętej księgi

Kevin Frazier, Arto Halonen

tłum. Sebastian Musiela

Wydawnictwo CZARNE

Wołowiec 2010