Recenzja drugiej powieści węgierskiego prozaika wydanej w Polsce przez Wydawnictwo Czarne.
György Dragomán jest jednym z najciekawszych węgierskich prozaików młodego pokolenia. Urodzony w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym trzecim roku w rumuńskim Târgu Mureş pisarz zadebiutował w dwa tysiące drugim roku powieścią Księga zniszczenia. Jest laureatem kilku węgierskich nagród literackich, poza powieściami pisze także bajki i nowele, ma na swoim koncie również sztukę teatralną Nihil. Poza tym zajmuje się tłumaczeniem na węgierski takich autorów jak Samuel Beckett czy Irvine Welsh.
Biały król to jego druga powieść, chociaż można uznawać ją też za zbiór opowiadań. Wydawnictwo to zostało wyróżnione dwoma nagrodami na Węgrzech, poza tym zebrało bardzo dobre recenzje w Europie.
W utworze mamy przedstawioną historię jedenastolatka mieszkającego w nienazwanym komunistycznym kraju przypominającym Siedmiogród. Główny bohater, a jednocześnie narrator, nie ma w życiu łatwo – jego ojciec, za kontakty z opozycją zostaje wysłany do obozu pracy, rówieśnicy znęcają się nad nim, mieszka sam z matką, która ledwo wiąże koniec z końcem.
Jak wiadomo, pisanie o dzieciństwie łatwe nie jest, bowiem bez problemu można wpaść w liczne i gęsto rozstawione pułapki. Dragománowi udało się jednak tego uniknąć, być może dlatego, że w swojej książce opisał młodość przegraną, pełną cierpienia, bólu i kłamstw. Fabuła naprawdę nie pozostawia niczego do życzenia, są momenty śmieszne, dramatyczne, okrutne, są nieoczekiwane zwroty akcji, jednym słowem wszystko, co powinno znaleźć się w ciekawej i dobrze napisanej historii. Przy okazji refleksji o fabule, zwrócić należy uwagę na konstrukcję utworu. Na pierwszy rzut oka jest to zwyczajna, podzielona na osiemnaście rozdziałów powieść, ale gdy głębiej się przyjrzeć okazuje się, że można ją czytać jak zbiór opowiadań. Chociaż poszczególne części ułożone są chronologicznie, bez żadnych przeszkód odczytywać je można osobno. Niemniej, książka największą radość daje wertowana od początku do końca.
Ocena języka utworu nie jest jednoznaczna, bowiem niektórym może on nie przypaść do gustu. Dragomán stylizuje narrację na mowę dziecka, mamy więc długie, pełne powtórzeń zdania i jeszcze dłuższe akapity. Tutaj autor zręcznie uniknął wpadnięcia w kolejną pułapkę – choć zdania do najkrótszych nie należą, czyta się je szybko, nie sprawiają, że akcja traci na wartkości, a dzieje się tu dużo i to niekoniecznie miłych rzeczy. Jak już wspominałem, historia toczy się w fikcyjnym Siedmiogrodzie. Kraina ta ukazana jest w sposób typowo węgierski, a jak wiadomo, Węgrzy specjalizują się w pisaniu skrajnie pesymistycznym i nihilistycznym – cóż, etykietka „narodu samobójców” do tego zobowiązuje. Okrucieństwo goni tu okrucieństwo, zupełnie jakby życie było ciągłymi zawodami w byciu złym. Ludzie są nieufni, patrzą na siebie spode łba, boją się. W tym świecie obowiązują twarde prawa – albo jesteś mocny i dominujesz, albo giniesz jako słaby. Także otoczenie nie napawa optymizmem – niedokończone budowy, rozkopane osiedla, walające się wszędzie materiały budowlane, wszechobecna szarość. Mimo to autor bardzo dużą uwagę zwraca na szczegóły uplastyczniające opis, tak więc dostrzeżemy także te nieliczne kolorowe migawki w nim obecne. Styl może kojarzyć się z twórczością Bohumila Hrabala, pojawiły się zresztą głosy, że autor napisał węgierską wersję Postrzyżyn.
Należy zwrócić uwagę na bardzo ważny fakt – w Białym królu praktycznie nie ma wyszczególnionych dialogów, znakomita większość rozmów wpleciona jest w narrację. Komunistyczna rzeczywistość ukazana oczami jedenastolatka wygląda na jeszcze bardziej absurdalną niż gdyby narratorem był człowiek dorosły. Dragománowi udała się rzecz niezwykła – pokazał nonsensowność systemu komunistycznego, nie mówiąc niczego wprost, wszystko wynika tu bowiem z umiejętnie poprowadzonej narracji.
Po skończeniu lektury, jedyną rzeczą jaką byłem rozczarowany była długość książki – tylko dwieście sześćdziesiąt trzy strony. Jednakże na tych stronach autor zawarł mnóstwo wartościowych rzeczy, mimo mocno pesymistycznej atmosfery i takiegoż wydźwięku Białego króla. Polecam powieść każdemu, nawet tym, którzy nie lubią smutku w literaturze (choćby był najpiękniejszą rzeczą na świecie). György Dragomán zaserwował nam kawał naprawdę dobrej, choć okrutnej i bezwzględnej literatury. Gdyby książkę porównać do gulaszu, byłby on ostry, z dużą ilością mięsa i cebuli, wyciskający łzy z oczu, ale bardzo smakowity i sycący. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że coraz więcej ludzi na świecie będzie rozumieć język Madziarów oraz, że będą oni pisać i wydawać kolejne powieści, co najmniej tak dobre i pięknie napisane jak Biały król.
Damian Kowal
*
György Dragomán Biały król
Przekład: Elżbieta Cygielska
Projekt okładki: Kamil Targosz
Oprawa miękka, liczba stron: 272
Wydawnictwo Czarne 2007