Na Portalu Wywrota.pl ukazały się dotychczas – w ramach projektu Nisza Krytycznoliteracka – dwa omówienia książki pt. „Dno oka. Eseje o fotografii”. Odnosząc się do nich i rozmowy z kolejną czytelniczką – Joanną Szydełko – malarką i projektantką wnętrz, która podobnie jak jej poprzednicy odniosła się do tej książki z dozą sceptycznego dystansu, zamieszczam tekst zawierający moją, nieco odmienną opinię niż zdanie specjalistów od obrazu. [P.K.]
Wartość fotografii może być zupełnie nie tam, gdzie ją lokował autor.
[s. 171]
Patrzenie i widzenie nie zawsze są tym samym. Patrzymy na te same przedmioty i każdy z patrzących może widzieć je nieco inaczej albo w ogóle ich nie dostrzegać. Istnieje w filozofii XX wieku teoria mówiąca, że przedmioty nienazwane, nie sygnowane odróżniającą je od ich otoczenia nazwą i przypisanym nazwie znaczeniem nie są w ogóle zauważane przez człowieka. Świetny wzrok, bogaty język, znajomość znaczeń nazw przedmiotów i rozbudzona spostrzegawczość również nie gwarantują jednak widzenia tego, na co patrzymy. Nie gwarantują też, że zobaczymy i zrozumiemy dokładnie to, co inny obserwator. W widzeniu i rozumieniu pomaga nam wiedza, zarówno wiedza o atutach ludzkiego aparatu zmysłowego jak i jego ułomnościach, co i wiedza o kulturze. Kultura Europy zbudowana jest na doniesieniach zmysłu wzroku i refleksji nad nimi.
Pasja twórczej obserwacji świata i pasja myślenia pozwalają odróżnić prawdę od iluzji, dostrzec piękno w gruzowisku, odnaleźć mozaikowy układ w hałdzie śmieci, zardzewiałą blachę potraktować jako niesamowitą fakturę, a w doskonale regularnych rysach twarzy pięknej kobiety rozpoznać udział ręki chirurga. Wzrok jest zmysłem najmocniej połączonym z wyobraźnią, w jego działaniu ogromny udział ma umysł i wiedza pojęciowa. Ale, zgódźmy się, że nie wszystko, na co patrzymy – potrafimy dostrzec i zrozumieć…
To fascynujące, że wykształcone oko plastyka dostrzega natychmiast pewną ilość barw w miejscu, w którym laik widzi niedefiniowalną plamę. Malarz bez trudu zobaczy „dziurę” w kadrze lub stwierdzi, że przedmiot „wisi”, co będzie miało znaczyć, że dzieło jest nieudane z powodu złego rozplanowania przestrzennego. Oczy historyka kultury i znawcy architektury „myślą” kiedy ten patrzy na obiekt z minionej epoki, przed jego oczami stają setki historycznych szczegółów, nośników informacji o niewidocznych zasadach, które organizują sam widok. Oko projektanta wnętrz w jednej chwili jest w stanie ocenić, czy dane wnętrze zostało odpowiednio naświetlone, czy korzystnie dobrano kolory powierzchni i dekoracyjne detale. Fotografik, malarz, filmowiec, każdy z nich „kadruje” rzeczywistość, dostrzega i dowartościowuje wyodrębnione szczegóły, dzieli świat na małe fragmenty nie gubiąc kontekstu albo celowo go opuszczając. Obserwując zaś efekt kadrowania „kolegi po fachu” dostrzeże wykorzystane podczas tworzenia obrazu techniki i zorientuje się na tej podstawie z jakiego okresu dziejów i której części świata pochodzi dzieło.
Dlatego właśnie „Dno oka” Wojciecha Nowickiego jest dla mnie lekturą ważną i pożyteczną. Napisana refleksyjnym, plastycznym i bogatym językiem opowieść o fotografiach, fotografach i fotografikach (o tym rozróżnieniu również), historii robienia zdjęć i losach (prawdziwych i domniemanych) osób i przedmiotów stanowiących treść fotografii – stanowi wyjątkową pozycję na polskim rynku wydawniczym. Jej autor jest świetnym, choć momentami wymagającym przewodnikiem, który potrafi opowieścią zachwycić ale zdarza mu się też zagadać… Impresje wrażliwego obserwatora, wnikliwe dociekania upartego detektywa, historyczna wiedza znawcy tematu, ujęte w dwunastu esejach, tworzą jednak książkę interesującą i przyjemną w lekturze. Kredowy papier, na którym wydano tę książkę i widok dwudziestu dziewięciu zamieszczonych w niej reprodukcji (często odrestaurowanych z uwagi na poważne uszkodzenia oryginałów) dodatkowo zwiększają tę przyjemność.
Można mieć zastrzeżenia do tej książki inspirowanej widokiem zdjęć jeśli się jest fotografikiem, fotografem albo plastykiem, kiedy się ma wyostrzone i wyszkolone oko, wtedy bowiem można stwierdzić, że znaczna część treści książki jest oczywista i niepotrzebna a najciekawszymi jej elementami są reprodukowane tu prace i historyczna wiedza o profesji ich autorów. Ale nie wszyscy patrzymy na świat tymi samymi oczyma, na szczęście i dla świata, i dla oczu, i dla książki Nowickiego…
Paweł Kaczorowski
„Dno oka” Wojciech Nowicki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010. Okładka miękka, stron: 184.