Śmierć czeskiego psa

Anna Balcerowska
Anna Balcerowska
Kategoria książka · 11 czerwca 2010

Zdechł pies! Czeski...

 

„Śmierć czeskiego psa” to zbiór opowiadań Janusza Rudnickiego. Autor od lat mieszka w Niemczech, a nowa ojczyzna nieustannie dostarcza mu literackich impresji. W pierwszej części „Śmierci...” autor rozprawia się ze stereotypami. W krzywym zwierciadle ukazuje zarówno Niemców, jak i Polaków. I jednym i drugim dostało się za wzajemne fobie i uprzedzenia.

 

Wykorzystując fragmenty artykułów prasowych czy notatek encyklopedycznych Rudnicki tworzy historie niebanalne, czasem tragiczne, niekiedy komiczne, ale przede wszystkim prawdziwe. Z sobie tylko właściwą ironią i humorem udowadnia, że świat się nie zawali, jeśli od czasu do czasu Polak bezinteresownie pomoże Niemcowi. Ubolewa nad rodakami, którzy wolą oddać swoją krew u zachodniego sąsiada, bo kilka euro, to zawsze coś więcej niż sześć marnych czekolad. Autor przedstawił również karykaturalny obraz Polaków, którzy dążąc do szybkiego i łatwego wzbogacenia się często wpadają w tarapaty, a na interesie życia wychodzą jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Narodowe przywary zostały przez Rudnickiego skrzętnie wyśmiane. Jednak jego podejście do rodaków nie jest jednostronne. Nie brakuje też miłych wspomnień znad Wisły i sentymentalnych historii z Polakami w roli głównej.

Rudnicki wyśmiał też Niemców, którzy niby tacy skrupulatni, a jednak niewinnego Polaka do więzienia wsadzili.

 

Pierwsza część zbioru zawiera aż jedenaście opowiadań. Otwiera ją tytułowa „Śmierć czeskiego psa”, która jest majstersztykiem pod każdym względem. Doskonała fabuła, wartka akcja i wszechobecny absurd rozbudzają apetyt. Kolejne teksty nieco jednak rozczarowują. Co prawda czyta się je dosyć przyjemnie, są interesujące, ale jednak w porównaniu z opowiadaniem tytułowym, czegoś im brakuje. W tej części zdecydowanie najgorzej wypada „Tu stacja Kędzierzyn-Koźle”. Autor zaaplikował w nim zbyt dużą dawkę absurdu, przez co tekst jest trudny w odbiorze, a momentami wręcz irytujący. Podobnie rzecz się ma z opowiadaniem „Na wzgórzu”, którego bohaterem i narratorem jest człowiek-pies.

 

W drugiej części Rudnicki podejmuje trop znanych ludzi i węszy w ich biografiach. Pod nosem autora znalazły się takie osobistości jak Hans Christian Andersen, Marek Hłasko, Alma Mahler-Werfel czy głodny James Joyce. Polski pisarz też jest głodny, przede wszystkim szczegółów, smaczków i kontrowersji. Z powodzeniem je znajduje, przytacza i bezlitośnie komentuje. Ta część jest trochę bardziej uporządkowana niż pierwsza. Nie ma w niej takiego chaosu i wariacji z formami literackimi. Groteska i absurd nadal swobodnie lawirują sobie między wierszami, ale nie są celem samym w sobie. Największą wartością części drugiej są trafne riposty i pointy autora. Z pewnymi ocenami Rudnickiego można się nie zgadzać, ale można się zdrowo pośmiać, bo opisywane sytuacje są po prostu komiczne. Komedia niekiedy przeradza się w tragedię. Autor ukazuje, że granica między śmiechem i łzami jest naprawdę cienka, a wielkości i śmieszności nie dzieli żadna przepaść.

 

W „Śmierci czeskiego psa” Rudnicki kolejny raz podkreśla swój oryginalny literacki styl. Nie stroni od mocnych słów, soczystych przekleństw, niecodziennych porównań i kunsztownych gierek słownych. Autor wywołuje swoimi tekstami często skrajne emocje. Szczery uśmiech szybko przeradza się w gorzką łzę.

„Śmierć czeskiego psa” pomimo kilku słabszych opowiadań jest pozycją jak najbardziej godną polecenia. Rudnicki lekkim piórem pisze o sprawach ważnych i próbuje przekonać czytelnika, że od śmiertelnej powagi o wiele lepszy jest zdrowy śmiech.