Ogólnoludzkie słabości w polskim zwierciadle. „Balzakiana” Jacka Dehnela.

Anna Balcerowska
Anna Balcerowska
Kategoria książka · 20 marca 2010

Z opowiadań Dehnela wyłania się pesymistyczny obraz człowieka, który potrafi patrzeć na świat tylko przez pryzmat pieniędzy. Każde działanie to zimna kalkulacja, zestawienie zysków i strat.

 

 

Podstawa sukcesu każdego przedsięwzięcia tkwi w pomyśle. Zasada ta obowiązuje także w literaturze. Tutaj jednak oprócz pomysłu potrzebne jest coś jeszcze. Różnie to „coś” bywa nazywane – lekkie pióro, albo po prostu talent literacki. Nazwa nie ma jednak żadnego znaczenia. Ważny jest efekt końcowy. Recept na dobrą literaturę jest wiele. Jedną z nich posiadł Jacek Dehnel. „Balzakiana” opiera się na szalenie banalnym, ale jednocześnie ryzykownym pomyśle. Autor pisze bowiem... Balzakiem. Niby nic w tym dziwnego, wszak nie od dziś pisarze szukają inspiracji w twórczości mistrzów pióra poprzednich epok. Niebezpieczeństwo tej koncepcji leży w tym, iż łatwo można zostać posądzonym o przysłowiowe „odgrzewanie starego kotleta”. Dehnelowi z pewnością jednak udaje się uniknąć łatki kopisty, plagiatora.

 

„Balzakiana” to zbiór czterech minipowieści, zachwycających zarówno przede wszystkim ze względu na styl. Dosyć ciekawe treści nie należą jednak do najbardziej wyszukanych. W pierwszej poznajemy losy pewnej warszawskiej rodziny. Akcja dzieje się w XXI wieku, w okresie pisowskich rządów. Rodzina Ściepków mentalnie żyje jednak w okresie głębokiego patriarchalizmu i niezdrowego minimalizmu. Przejawia się on nie tylko w wymiarze materialnym, ale również w metafizycznym. Podstawowym problemem pozornie szczęśliwych domowników jest to, iż nawet nie próbują ze sobą rozmawiać. Ta dysfunkcja będzie oczywiście główną przyczyną problemów.  

 

 

„Tońca Zarębska” to opowiadanie, które ukazuje, co z relacjami między najbliższymi ludźmi może zrobić niezdrowa chciwość i skąpstwo. Ten fragment „Balzakianów” jest chyba najbardziej przerażający i smutny. Dramat Tońci polega na tym, że jak powietrza łaknie ona miłości rodzeństwa, które widzi tylko jej pieniądze. Wylewający się z tej opowieści smutek potęguje fakt, iż jego główna akcja rozgrywa się w okresie PRL-u, a więc w czasie, kiedy kult pieniądza i pogoń za zyskiem nie stanowiły jeszcze życiowej filozofii. 

 

W „Miłości korepetytora” Dehnel mierzy się przede wszystkim z ludzką zazdrością. To z kolei najciekawszy obraz ze zbioru. W jego głównym bohaterze można upatrywać alter – ego samego autora. Najsłabszą historią jest ostatnia, czyli „Blaski i nędze życia artystki estrady na zasłużonej emeryturze”. 

 

Zbiór Dehnela to tylko cztery powiastki, „Komedia ludzka” Balzaca składa się z ponad 130 utworów. Ale przecież chodzi nie o ilość, a o jakość. A pod tym względem autorowi nie można nic zarzucić. Pozostał wierny swojemu niepowtarzalnemu stylowi, który nie dość, że jest oryginalny i charakterystyczny, to jeszcze nadaje mu miano gawędziarza. Potoczyste, długie, dopieszczone pod każdym względem zdania sprawiają, że czyta się to lekko, przyjemnie, szybko i rytmicznie. „Balzakiana” cieszą nie tylko ze względu na język. W opowiadaniach roi się od aluzji, a także ukrytych cytatów. Ich wychwycenie, odczytanie daje dużo frajdy.

 

Radość nie przyćmiewa jednak refleksji, która jest z kolei bardzo smutna. Z opowiadań Dehnela wyłania się  pesymistyczny obraz człowieka, który potrafi patrzeć na świat tylko przez pryzmat pieniędzy. Każde działanie to zimna kalkulacja, zestawienie zysków i strat. Skąpstwo, chciwość, zachłanność i zazdrość to najczęstsze pobudki ludzkich działań. Człowiek jest w swojej naturze zły i nic nie jest w stanie tego zmienić. Jedyne, co się zmienia to realia: historyczne, polityczne i społeczne. Zmienia się klimat, zmieniają się rządy, zmieniają się style i trendy. Człowiek pozostaje wciąż taki sam. Wiecznie kalkuluje, ile na tym zmieniającym się świecie może zarobić, kogo może sobie podporządkować, komu ma się kłaniać, a na kogo patrzeć z pogardą.

 

„Balzakiana”

Jacek Dehnel

Wydawnictwo: W.A.B.

ISBN: 978-83-7414-413-1