Współczesna bajka o śmierci. Lekka i naiwna niczym obłoki, w których buja autor.
Kilka lat temu do rąk czytelników trafiła mała, ale bardzo treściwa książka „Oskar i pani Róża”. Pełne mądrości i bólu świadectwo cierpienia małego chłopca chorego na raka poruszało nie tylko serce, ale także rozum – do refleksji nad tym, czego pojąć często nie można.
„Niebo dla akrobaty” autorstwa Grzegorczyka, które pojawiło się niedługo po „Oskarze” uznawane jest za polski odpowiednik tego bestsellera. Grzegorczyk przedstawia w swoim „Niebie” ludzi, którzy na własne życzenie żyją śmiercią. To historie ludzi, którzy każdego dnia przekraczają bramy miejsca, od którego inni szybko odwracają wzrok. Hospicjum, które większości kojarzy się tylko z agonią i oczekiwaniem na śmierć, dla bohaterów Grzegorczyka jest częścią życia. Lekarz, pielęgniarka, ksiądz i zakonnica to tylko niektórzy narratorzy „Nieba”. Każdy z nich na swój sposób próbuje przekazać czytelnikowi refleksje na temat kruchości i ulotności życia. Każdy przytacza historie pacjentów, którzy w obliczu nieuchronnej śmierci podejmują najtrudniejsze decyzje i dokonują życiowych wyborów. Nie brakuje takich, którzy do ostatnich chwil czekają na wyjaśnienie najważniejszych dla siebie spraw i zdobywają się na niespotykaną dotąd odwagę, znajdują też siły na zrobienie czegoś, co przez całe życie odwlekali. Wszystko po to, by po chwili móc spokojnie umrzeć. Jednak „Niebo dla akrobaty” nie jest zdominowane przez śmierć. Wbrew wszelkim pozorom głównym tematem książki jest życie. Śmierć jest tylko dodatkiem, przejściem na drugą stronę, często także ukojeniem. Śmierć to tylko pusty slogan, życie – cały bagaż doświadczeń i wspomnień. Czując oddech śmierci na plecach, mieszkańcy hospicjum jeszcze bardziej koncentrują się na życiu, tak, aby nic nie przegapić, by nic nie wymknęło się w tych ostatnich dniach z rąk, z serca i z umysłu.
Autor nakreślił wiele życiorysów. Każdy z nich wydaje się niepowtarzalny, każdy ma swoją tajemnicę. Łatwo jednak odnaleźć pewien schemat. Grzegorczyk chciał oswoić czytelnika ze śmiercią, która wciąż jest dla wielu trudnym tabu. Autor próbując je przełamać chyba jednak trochę przesadził. Odzierając swoich bohaterów z bądź – co bądź bardzo intymnego przeżycia, popadł w pułapkę rutyny. Historie, którymi wypełnił karty książki, choć tak bardzo różne, w pewnym momencie nieuchronnie zlewają się w bezkształtną masę. Grzegorczyk z pewnością chciał dowieść, że „hospicjum to też życie”. Trochę za bardzo poszedł jednak w drugą stronę. Opisane przez niego hospicjum to prawdziwe niebo, które zdaje się mieć niewiele wspólnego z miejscem do umierania. Z drugiej strony, może to dobrze? Może dzięki temu ta książka stanie się pokrzepieniem dla wszystkich tych, którzy drżą ze strachu przed tym, że kiedyś sami będą musieli przekroczyć bramy tej niezwykłej poczekalni?
Dość ciekawie skonstruowane zostały sylwetki narratorów. Pracownicy i wolontariusze hospicjum zostali przedstawieni jako ludzie, którzy doświadczyli pewnej tajemnicy, dostępnej tylko dla wybranych. Umierający widzą w nich zbawicieli, którzy ukoją ból, wysłuchają, pocieszą i pomogą spełnić marzenia. Dla żywych są bohaterami pełniącymi niezwykłą służbę.
Balansując między dwoma światami - żywych i umarłych, przeżywają proste, ludzkie emocje. To z ich ust padają głębokie refleksje o życiu, śmierci i przemijaniu. Wiele z tych filozoficzno – egzystencjalnych prawd staje się, ze względu na częstotliwość występowania, oklepanymi sloganami, wręcz banałami.
Trudno jednoznacznie ocenić „Niebo dla akrobaty”. We współczesnym świecie króluje kult życia i młodości. Niejeden zaprzedałby duszę diabłu, by móc przywrócić, albo chociaż jak najdłużej utrzymać młodość. Śmierć wydaje się być najmniej pasującym elementem tego hedonistycznego świata, więc najchętniej byśmy ją wyeliminowali. Nie mamy takiej mocy, ale możemy robić wszystko, żeby wypchnąć ją na obrzeża tego pięknego świata, gdzieś poza horyzont. Zatem już samo podjęcie tego tematu przez Grzegorczyka jest pewnym aktem odwagi. Paradoks polega na tym, że refleksje autora na temat śmierci zostały stłamszone przez wspomniany wyżej kult życia. Oczywiście nie oczekiwałam turpistycznych obrazów kostuchy rodem ze średniowiecznych opisów, bo to przegięcie w drugą stronę. Z kolei śmierć widziana oczami Grzegorczyka jest po prostu zbyt piękna by mogła być prawdziwa. Książkę czyta się jak bajkę, w której dobro zawsze zwycięża. Rzeczywistość jednak bajką nie jest. W literaturze, jak w życiu - ważne jest zachowanie złotego środka. Tego autorowi nie udało się odnaleźć. Szkoda.
"Niebo dla akrobaty"
Jan Grzegorczyk
ISBN 83-240-0658-3
Rok wydania 2006
Wydawnictwo ZNAK