Język nadziei. Recenzja książki Martina Pollacka „Dlaczego rozstrzelali Stanisławów”.

Paweł Kaczorowski
Paweł Kaczorowski
Kategoria książka · 3 maja 2009

Mamy wiedzę i potrafimy rozmawiać. Wiedza przynosi spokój i dystans, również autorowi książki. Język Pollacka jest językiem szacunku dla Innego. To jest język nadziei.

 

 

Wydawnictwo Czarne opublikowało kolejną pozycję książkową, która wyraźnie wpisuje się    w coraz silniejszy nurt rozważań i refleksji na temat historycznych losów i dzisiejszego sposobu istnienia etnicznych mniejszości Europy; narodowych waśni, fanatycznych przekonań i holokaustu; genealogii nienawiści i braku dialogu między ludźmi, czyli dramatu świata XX wieku. Książka Martina Pollacka Dlaczego rozstrzelali Stanisławów to też zbiór spostrzeżeń i refleksji o politycznych przemianach w Europie Środkowej lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i ich wpływie na kondycję sfer inteligencji krajów tzw. Strefy Transformacji; demokratyczno-kapitalistycznych mutacjach społecznych i...genetycznych; ekonomii handlu-śmandlu na akademickim poziomie;
ale i o nadziei na porozumienie między ludźmi różnych nacji, wyznań i poglądów, jaką daje edukacja, wiedza, kultura i sztuka. Czasem tradycyjna – jak literatura, a czasem bardzo alternatywna – jak gejowskie festiwale w Lublanie. Dlaczego rozstrzelali Stanisławów to wreszcie opowieść z autopsji, dziennik rodzinny i podróżny kajet uważnego Europejczyka, zbiór otwartych wciąż pytań i świadectwo dobrej pamięci. Książka znawcy tematu.
 
Warto również podkreślić, że napisana jest dobrą, przyjazną dla ucha polszczyzną, za co należy oddać szacunek zarówno autorowi książki, jak i autorowi jej polskiego przekładu – Andrzejowi Kopackiemu.
 
*
„Pochodzę z rodziny zatwardziałych narodowych socjalistów, którzy nigdy nie wyparli się swoich przekonań ani tym bardziej ich nie porzucili.” – pisze w swoim słowie wstępnym Martin Pollack, rozpoczynając tym oświadczeniem operację ujawniania prawdy o mechanizmie myślenia i czucia ludzi, motorze napędowym faszystowskiej machiny śmierci i represji. Rodzina autora zbioru reportaży doświadczyła dziejowej zawieruchy politycznej XX wieku, dziadek pochodził z Tuffer, po 1918. wyemigrował do Amstetten w Dolnej Austrii, „czuł się wypędzony”. „Zabrali nam strony rodzinne, powiadał czasem do mnie i zawsze wtedy wpadał w złość.” – wspomina Pollack (Niesamowita normalność.). Pisarz nie stara się jednak usprawiedliwiać krewnych, wręcz odwrotnie, spłaca pokoleniowy dług pokazując jak jego rodzina i tysiące innych, uwikłanych w poczucie wypaczonej rasowo-narodowej solidarności, nie potrafią przyjąć odpowiedzialności za okrucieństwo faszyzmu. „Nazista. Znaczenie tego słowa nie było wtedy dla mnie jasne, wiedziałem tylko, że wszyscy jesteśmy nazistami, przypuszczalnie włącznie ze mną. Byliśmy nazistami i ofiarami. My – to znaczy dziadkowie, mój ojciec i wuj, i większość przyjaciół i krewnych w Amstetten.”(Niesamowita normalność.) – wspomina po latach. Rzuca tym samym wyzwanie wszystkim, którzy – jak ujął to wrocławski poeta, Konrad Góra – „zdecydowaliśmy się oniemieć”...
 
Problemem dziejowej niesprawiedliwości, dysproporcji, a nawet wyraźnego kontrastu, między powojennymi losami ofiar i ich katów, zajmuje się Pollack w reportażu Ścigającyi ścigany..., gdzie poznajemy mało znane szczegóły historii Kraju Warty, pierwsze plany masowej eksterminacji Żydów, fakty z życia byłego więźnia hitlerowskiego obozu i wstrząsające efekty jego obsesyjnego śledztwa, którymi nikt się nie interesuje... Poznajemy także osobę wysokiego rangą faszystowskiego urzędnika, żyjącego dziś w komforcie i zdrowiu, człowieka odpowiedzialnego za śmierć dziesiątków tysięcy ludzi. Dziś, po dwunastu latach więzienia w komunistycznej Polsce, wysyła on Polakom paczki... Tu i w innych tekstach tego zbioru Pollack ujawnia reporterską faktografię tego jak jest, ale potrafi też snuć intuicyjną wizję tego jak być mogło. W opowieści zatytułowanej Obrazkowa historia. Fotograficzne znaleziska dokonuje próby rekonstrukcji faktów w oparciu o plik wojennych fotografii. Opis i analiza obrazów jest pretekstem do przywołania treści faszystowskich zarządzeń, dotyczących sposobu ubierania się Żydów i Polaków, formy pozdrawiania niemieckich żołnierzy, i wielu innych, mało znanych aspektów okupacji. Pollack po mistrzowsku pokazuje tu historię ujętą w komunikatach, których odczytywanie zajmuje nam już ponad sześćdziesiąt lat. Po mistrzowsku dekoduje je przed czytelnikiem.
 
Język w tej książce jest nie tylko środkiem przekazu czy opisu sytuacji, jest sam w sobie świadectwem historycznym, nośnikiem wiedzy pokoleń, rejestrem dziejowych procesów, język faktycznie dokumentuje historię. Teksty zatytułowane Sprawa Cyganów I – IV są suchym odtworzeniem oryginalnych dokumentów urzędowych. Taki tekst nie wymaga już żadnego komentarza, wystarczy przyjrzeć się strukturze wypowiedzi, spojrzeć na nagłówki, liczby, nazwy procedur, uprzytomnić sobie sposób funkcjonowania aparatu władzy, by zrozumieć grozę ludzkich losów, zdawkowo, ale wyraźnie odbitą w tym języku.
Pollack tropi przykłady języka agresji, wychwytuje skamieniałe formy lingwistyczne, świadczące, że faszyzm, pogarda dla zwyciężonych i podległych przetrwały w uśpieniu wiele dziesiątek lat i niepostrzeżenie odzywają się... np. w tekście inskrypcji na grobie wojennym Stanisławów, dwóch tytułowych Polaków zamordowanych przez czerwonoarmistów w Austrii. Za treść cytowanego niżej nagrobnego napisu odpowiada Austriacki Czarny Krzyż:
 

GRÓB WOJENNY

TU SPOCZYWAJĄ DWAJ POLSCY ROBOTNICY WSCHODNI

STANISŁAW GRZANKA 1925 –1945

STANISŁAW MĘDREK 1927 – 1945

 

 

Autor reportażu komentuje niezwykle trafnie: „Wątpliwa jest kwalifikacja robotnicy wschodni, tak bowiem w nomenklaturze narodowych socjalistów określano mieszkańców byłych ziem sowieckich, a także wschodnich terytoriów Polski, które we wrześniu 1939 zajęła Armia Czerwona.” To spostrzeżenie Pollacka jak i wiele innych, pokazuje bardzo szeroki wymiar jego reporterskich umiejętności analizowania tropów dziejowych, czasem też przyczyn umierania Polaków...
 
W innych tekstach, takich jak Ruse. Wiadomości z Bułgarskiej prowincji., a także Galicja. Odciski dziejów., autor ukazuje jak znaczenia słów: tutejszy, nasz, ziomek; słów które definiują człowieczą tożsamość, przechodziły w XX wieku transformację, kiedy to całe etniczne społeczności, jak choćby łemkowska, zostały pozbawione ojczyzn. Znaczeniem wagi słów i wagą samej ich obecności, zajmuje się Pollack również w tekście Między Bocksdorfem a Stegersbachem. Obserwacje z południowego Burgenlandu. Autor przywołuje tu stare nazwy miejscowości i ulic, zapomniane przez dekady węgierskie napisy na budynkach, odzyskuje od swoich chorwackich rozmówców słowa języka, którego w nowej ojczyźnie – Austrii – już nikt nie używa... Te słowa to zabytkowe akcydensy historii, których niszczenie i zamiana na język administracyjnie narzucony lub ekonomicznie opłacalny, niby „zgodna z duchem czasu” – jak mówi jeden z bohaterów reportażu Austriacka droga... – powodują nieodwołalne straty w naszej świadomości,  w świadomości dziejów Europy. A jednak...”Jest nawet w Burgenlandzie komisja, o której mało kto wie i która zadaje sobie trud zniemczania nawet najmniejszych pagórków   i strumyków noszących od stuleci słowiańskie nazwy.”
 
*
Rasizmy i nacjonalizmy, dyktaty zła i totalitaryzmy kilkudziesięciu ostatnich lat, nie różnią się od siebie w istocie i pojawiają w się w coraz to nowych formach ideologii, religijnego fanatyzmu lub ekonomicznego terroru. Dzisiaj, dzięki zniesieniu granic, otwarciu się wielu ludzi, jest nam łatwiej zaobserwować najbardziej szkodliwe narracje teraźniejszości i historii, opisywać je i poddawać refleksji. Łatwiej niż kiedykolwiek. Mamy wiedzę i potrafimy rozmawiać. Wiedza przynosi spokój i dystans również autorowi książki. To się wyczuwa w narracji Pollacka, w sposobie relacjonowania zdarzeń,    w języku opisu historycznych faktów (choćby były to fakty z życiorysu ojca -gestapowca), ale i w przepięknych opisach architektury, przyrody i refleksjach o kulturze. Język Pollacka jest językiem szacunku dla innego.
 
Czytając książkę Martina Pollacka mam wrażenie, że dzieje właśnie zataczają krąg i dają nam nowe możliwości. Dzieje pozbywają się granic, ludzie poszukują innych kryteriów tożsamości niż geopolityczna równoważnia między Wschodem i Zachodem. Świadomość bycia obywatelem Wolnego Świata powoduje, że zastanawiamy się coraz częściej kim jesteśmy, nie – skąd pochodzimy, albo         z której strony stoimy, ale kim jesteśmy w istocie, my ludzie, twórcy historii. Jeśli bowiem w tym tyglu dziejów jakim jest Europa Środkowa nie znajdziemy swojego ojczystego miejsca, bo miejsca – jak łemkowska wieś Czarne – znikają z powierzchni Ziemi, to zostaje nam jeszcze świadomość i wiedza, genealogia pokoleń i trajektoria rozrzutności losu. Zostaje książka pełna pytań, pełna nadziei.
 
                                                                            Paweł Kaczorowski
 
Martin Pollack Dlaczego rozstrzelali Stanisławów”. Przełożył Andrzej Kopacki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009, stron 196.