"Rękę, której nie kąsasz musisz całować?"
Czym może być podróż? Poszukiwaniem siebie, ucieczką przed przeszłością, czy może próbą zrozumienia i odnalezienia swoich korzeni? W przypadku Orneli Vorpsi chyba tym wszystkim po trochu. „Ręka, której nie kąsasz” to relacja autorki z podróży na Bałkany, z których wiele lat temu wyemigrowała na Zachód. Teraz staje między dwoma tak odmiennymi mentalnie i kulturowo światami i z przerażeniem odkrywa, że chyba do żadnego z nich nie pasuje. Na Zachodzie nie ma przeszłości, nie ma szuflad, które skrywają jej skarby i wspomnienia, na Wschodzie zaś nie widzi dla siebie przyszłości. Albania, czy Bośnia, wszystko jedno. W żadnym z tych państw nie ma miejsca dla zagubionej owcy, która niegdyś odważyła się opuścić stado. Nie ma miejsca, ale też i sama zainteresowana nie przejawia wielkiej chęci do powrotu. Emigracja zmieniła jej życie, zmieniła jej sposób postrzegania świata, w końcu zmieniła ją samą. Wyjazd był jednym z jej spełnionych marzeń, za które zawsze, kiedy pojawiała się na Bałkanach musiała płacić. I to dosłownie. Vorpsi, aby nie czuć się w swoich stronach niezręcznie zostawiała wszystkim wysokie napiwki. Tylko okrągłe sumy były w stanie zamknąć usta krytykujące ją i jej decyzję. Jednocześnie ci, którzy owe napiwki przyjmowali z uśmiechem na twarzy, sami chętnie także wyrwaliby się z ksenofobicznego i pogrążonego w stagnacji społeczeństwa. „Ręka...” to nie tylko historia kobiety, która wyemigrowała z postkomunistycznej Albanii. Vorpsi przedstawiła również obraz postkomunistycznego, zakompleksionego kraju. Sowiecki reżim pozostawił ten małe, bałkańskie państwo z ogromnym poczuciem niższości i takąż samą wiarą w mity o potędze. Funkcjonujące w zbiorowej świadomości marzenia o sile i roli narodu albańskiego w dziejach autorka przelała na papier. Opowieści te mają magiczny, budujący charakter i taką samą rolę pełnią w bardzo podzielonym i zróżnicowanym albańskim społeczeństwie. Ponad podziałami wznoszą się jednak mity i marzenia. Za najbardziej wymowne można chyba uznać dziecinną wiarę w to, że to właśnie Albańczycy wynajdą lek na AIDS i przekonanie, że Amerykanie, zanim podejmą jakąkolwiek decyzję konsultują ją z przedstawicielami Albanii. Stwierdzenie, że „Albania jest centrum świata, lecz na razie wiedzą o tym tylko Albańczycy” mówi samo za siebie i doskonale odzwierciedla mentalność tego narodu.
Wiele miejsca w swojej książce Vorpsi poświęciła rozważaniom na temat tych swoich rodaków, którzy, podobnie jak ona zdecydowali się na emigrację. Podróżując po Europie autorka często spotykała przybyszów z rodzinnych stron, słyszała ojczysty język. Znamiennym jest fakt, iż wszyscy oni tęsknili za ojczyzną, za jej kulturą, zwyczajami, ale ostatecznie wybierali obietnicę raju i życia w dobrobycie. Ornela obserwowała te sytuacje z boku, z niecierpliwością oczekiwała rozwoju wypadków. W jej rodzinnych stronach praktyka taka, zwana sehir, była czymś zwyczajnym. Sehir, czyli patrzeć, to sztuka obserwowania innych, czerpania rozkoszy z oglądania ludzi zarówno w radościach i smutkach. Poza sehirem Vorpsi umiejętnie wplotła w swoje opowiadania wiele innych elementów barwnej i bogatej bałkańskiej tradycji. Przy każdej okazji autorka przemyca jakiś jej element. W ten sposób czytelnik poznaje zasady typowej dla tego zakątka świata gościnności, a także prawidła jakimi rządzą się tamtejsze wesela i uczty. Styl, w jakim Vorpsi przedstawia bogactwo zwyczajów przypomina ludową gawędę. Dbałość w opisie każdego szczegółu tradycji zachwyca. Jednocześnie ukazuje stosunek autorki do dziedzictwa narodowego. Vorpsi za wszelką cenę pragnie je zapamiętać i pielęgnować, pragnie podzielić się nim ze światem. Determinacja z jaką bohaterka próbuje kupić tradycyjną potrawę, by móc ją pokazać znajomym w Paryżu wskazuje, że nawet po wielu latach emigracji nie wyzbyła się ona bałkańskiego ducha.
W „Ręce...” Vorpsi maluje obraz siebie jako zagubionej emigrantki, która za wszelką cenę usiłuje znaleźć swoje miejsce na świecie. Emigracja, na którą się zdecydowała miała być lekiem na wszelkie zło. Okazała się jednak tylko chwilowym antidotum, które w konsekwencji może doprowadzić do zagubienia, swoistego zatracenia. Vorpsi podkreśla jak wielkim problemem jest emigracja i jakie niesie ze sobą ryzyko. Pod tym względem „Ręka...” ma wymowę uniwersalną.
Wracając do stylu pisarki, warto podkreślić, że Vorpsi prezentuje niezwykłą lekkość w przelewaniu na papier swoich myśli. Do tego, nadaje swoim opowieściom specyficznego klimatu. W tej małej książeczce zamyka się ogromny i bogaty świat przemyśleń i obserwacji autorki. Ona sama zaś jest doskonałym przykładem na potwierdzenie słów, że Albańczycy to bardzo mądrzy i utalentowani ludzie.
Wydawnictwo Czarne, 2009