"Przypadek Justyny" - nieudany przykład twórczości literackiej autorstwa Tomasza Piątka.
„Przypadek Justyny” Tomasza Piątka to na pierwszy rzut oka lektura jakich wiele. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Zamieszczone na tylnej okładce streszczenie fabuły sugeruje, że czytelnik będzie świadkiem rozwikłania kryminalnej zagadki. Co i kto stoi za serią tajemniczych zgonów? Jak okrutnym mordercą trzeba być, by swoje ofiary zamienić w „worek na kości i podroby”? Czy można doprowadzić do śmierci samym myśleniem o danej osobie? Odpowiedzi na te pytania ma odnaleźć Andrzej Jacyna, diabolicznie inteligentny psycholog. Główny bohater i zarazem narrator powieści Piątka ma także kilka nietypowych cech. Wciąż poszukuje paradoksów, które rządzą tym światem i w pewnym sensie kolekcjonuje je, pielęgnuje w swojej świadomości. Poza tym jest anempatyczny, nikogo nie polubi i sam też nie da się lubić.Tej książki również nie udało mi się polubić. Główny bohater wita czytelnika wiązanką soczystych przekleństw, które nie schodzą mu z ust aż do ostatniej strony. W dodatku Jacyna nie do końca zajmuje się rozwikłaniem zagadki, ale snuciem retrospekcji odnośnie własnego życia. Z każdą kolejną stroną poznajemy więc coraz bardziej absurdalne wątki z życia młodego Andrzeja Jacyny. Oglądamy, między innymi, jego dzieciństwo spędzone pod opieką ciotki i młodość, którą bohater w dużej mierze poświęcił na sadomasochistyczne doznania. Ze wspomnień Jacyny emanuje nienawiść do świata i do ludzi. W relacjach panuje ogromny chaos, co chwila pojawiają się nowe tematy, wcześniejsze niejednokrotnie pozostają niedokończone. Między tym wszystkim przebija się momentami główny wątek, dominuje jednak tendencja spychania go na dalszy plan. Mogłabym to w pewnym sensie zrozumieć, gdyby to, co pojawia się zamiast wnosiło do powieści coś ważnego, istotnego. Tymczasem przytaczanie na kilkunastu stronach opowieści zaczerpniętych z pornograficznego czasopisma tej roli zdecydowanie nie spełnia. Perwersyjne opisy, pełne przemocy są wręcz odrażające i na pewno nie przyczyniają się do rozwikłania zagadki. Być może autor chciał w ten sposób odciągnąć uwagę czytelnika i pewnie całkiem nieźle mu to wyszło. Tylko, po co było snuć tę makabryczną opowiastkę, skoro ostatecznie nie stała się ona głównym tematem książki? Nie wiem. Może miała być swego rodzaju wabikiem zmuszającym do przebrnięcia przez te wszystkie absurdalne historyjki... Jeśli taki był zamysł Piątka, to muszę przyznać, że bardzo sprytnie sobie to wszystko wymyślił. Mnie do czytania tych obrzydliwych opowiastek rodem z tandetnych pisemek pornograficznych mobilizowała tylko chęć poznania rozwiązania zagadki tajemniczych śmierci. Niestety, autor nie spełnił moich oczekiwań. Niejasne, urwane w pół zdania zakończenie całej historii mnie nie satysfakcjonuje. Czas przeznaczony na lekturę „Przypadku Justyny” z przykrością uznaję za stracony. Szkoda, że z tak oryginalnego pomysłu autor uczynił tak bardzo nieciekawą opowiastkę. Po jej przeczytaniu pozostaje jedynie zażenowanie i niedosyt.
Język i styl Piątka momentami także nie mają zbyt wiele wspólnego z literacką polszczyzną. Często jedynym urozmaiceniem wypowiedzi bohaterów są wulgaryzmy. Używanie ich niekiedy rzeczywiście jest dobrym zabiegiem, służy lekturze i ułatwia odbiór pewnych treści. Jednak, gdy przekleństwa stosowane są prawie z taką częstotliwością jak przecinki, to na pewno nie wnoszą do książki niczego pozytywnego. Poza tym, autorowi należy się pochwała za lekkość w wyrażaniu myśli, to jeden z niewielu atutów „Przypadku Justyny”.
Tomasz Piątek jest pisarzem i dziennikarzem. Zadebiutował głośną „Heroiną” napisaną po części w oparciu o własne doświadczenia z narkotykami. Jako dziennikarz pracował, między innymi, dla radia RMF FM, „Polityki”, Radiostacji, czy telewizji Canal+.
W literackim dorobku autora znajdują się jeszcze takie książki jak: „Kilka nocy poza domem”, „Bagno” i seria „Ukochani poddani cesarza”. „Przypadek Justyny” ukazał się nakładem wydawnictwa Czarne w 2004 roku.
Sam autor twierdzi, że to jego najlepsza książka. Jeśli rzeczywiście tak jest, to nawet nie chcę myśleć, jakie były poprzednie.