Nieudane połączenie snu o wolności, utopijnych ideałów i bolączek współczesnego świata.
Literacka Nagroda Nobla jest marzeniem niejednego pisarza. Wielu z nich całe życie poświęca udoskonalaniu swej twórczości, licząc, że jej zwieńczeniem będzie to największe wyróżnienie. W 2008 roku decyzją Sztokholmskiej Akademii ta prestiżowa nagroda trafiła w ręce Francuza, Jean'a- Marie Le Clezio. Autor ten nie jest w naszym kraju zbyt popularny, przetłumaczono. Na język polski przetłumaczono niewiele jego powieści. Osobiście nie miałam styczności z twórczością Le Clezio aż do czasu, gdy w moje ręce wpadła „Urania”. Po laureacie Nobla spodziewałam się literatury naprawdę pięknej i zachwycającej. Niestety, rozczarowałam się.
Koncepcja powieści i jej konstrukcja nie są najgorsze. Oto w głowie małego chłopca, któremu przyszło spędzić dzieciństwo w czasie wojny, rodzi się inny, lepszy świat. W nowym świecie wszystko jest proste, piękne i poukładane. Panuje równość, sprawiedliwość, nie ma zła. Porządek tego idealnego świata wyznaczał harmonijny ruch gwiazd. Był to jednak tylko wymysł małego chłopca. A dzieci, jak to dzieci- potrafią niezwykle szybko coś wymyślić, ale jeszcze szybciej o tym zapominają. Tak też było w przypadku Daniela, wojna się skończyła, życie toczyło się dalej. On został geografem, specjalizował się w badaniu gleb i wyruszył do Meksyku, gdzie wespół z innymi naukowcami miał realizować badawcze plany. Jednak jedno, z pozoru nic nie znaczące spotkanie, z meksykańskim nastolatkiem przywołało w Danielu wspomnienia dzieciństwa i odmieniło bieg jego wyprawy. Przedmiotem zainteresowania europejskiego badacza stała się tajemnicza społeczność Camposu, która do złudzenia przypominała wymyśloną w dziecinnych latach Uranię. Z jedną tylko różnicą, wszystko bowiem wskazuje na to, że Campos nie jest tworem wyobraźni młodzieńca, istnieje naprawdę... Pierwszy biskup jednej z meksykańskich wiosek, Don Vasco de Quiroga odtworzył „Utopię” Tomasza Morusa i wcielił w życie wszystkie jej zasady. Tym sposobem, przedmiotem zainteresowania badacza stały się nie tylko wspomniane wcześniej gleby, ale także społeczność Camposu. Ponadto, dużo uwagi autor poświęcił „zwykłym” mieszkańcom Meksyku. Czytelnik wędruje zatem przez ten egzotyczny kraj i poznaje go z kilku perspektyw. Jedną z nich jest świat widziany oczyma młodzieńca, który część swojego życia spędził w utopijnym Campos. Wraz z relacją Rafaella czytelnik przenosi się w utopijny, odrealniony świat i poznaje jego historię, mieszkańców i zasady w nim panujące. Fragmenty dotyczące osady z początku budzą zainteresowanie, jednak im więcej się ich pojawiało, tym bardziej mnie nużyły. Le Clezio wykreował inny świat, tak idealny i przesłodzony dobrem, że aż niewiarygodny i nudny. Na szczęście, z tej utopijnej pułapki jest wyjście. Co jakiś czas Le Clezio powraca bowiem do realnego świata i ukazuje jego wypaczenia. Kolejne oblicze meksykańskiej rzeczywistości uosabia Strefa. To najbiedniejsza dzielnica miasta, w której rządzą niepisane prawa. Na porządku dziennym jest tam wyzysk, prostytucja, nielegalny handel... Uwagę Daniela przykuwa historia jednej z prostytutek. Bohater czuje się winny sytuacji, w jakiej znalazła się młoda dziewczyna, nie godzi się na wykorzystywanie kobiet i zmuszanie ich do nierządu. Jego wiara w to, że świat można w bardzo prosty sposób naprawić i wprowadzić w nim utopijne prawa jest bardzo naiwna. „Urania” obejmuje wiele problemów, porusza kilka bolączek współczesnego świata. Wszystkie zostały omówione bardzo pobieżnie i ogólnie. Brakuje głębszego spojrzenia na problemy i analizy psychologicznej bohaterów.
Le Clezio zbudował zatem świat z małych fragmentów, wplatając w nie jednocześnie wielkie problemy współczesnego świata. Meksyk nie przez przypadek stał się miejscem akcji, kraje Ameryki Łacińskiej są chyba idealnym miejscem do ukazania kontrastów, które, w różnym stopniu występują na całym globie. Posługując się prostym porównaniem, zestawiając dwa skrajne bieguny, Le Clezio skrytykował poniekąd funkcjonowanie świata, w którym hołdowanie ideałom konsumpcjonizmu bierze górę nad wszystkim. Nienasycony dobrami materialnymi świat zatraca wrażliwość na dobro i piękno. Kolejne elementy krajobrazu znikają z dnia na dzień, a w ich miejscu powstają supermarkety, czy ekskluzywne osiedla. Społeczności dopada coraz większe rozwarstwienie, podział na bogatych i biednych jest bardzo klarowny. Wyzysk słabszych przez silniejszych nie znika, a wręcz ma się coraz lepiej.
Refleksje Le Clezio nie są jednak niczym nowym. Taka tendencja występuje w świecie od bardzo dawna i została opowiedziana przez szeroko pojętą sztukę na wiele sposobów.
Warto wspomnieć także o budowie powieści. Na uwagę zasługują dość nietypowe przejścia do kolejnych rozdziałów. Ostatnie słowo z jednej części jest jednocześnie tytułem kolejnej. Skłania to w pewien sposób do dalszej lektury. W powieści umieszczone zostały także szczegółowe wywody naukowców na temat antropologii, ekologii, czy geografii, co uważam za niezbyt dobre rozwiązanie. Specjalistyczny język i techniczne określenia momentami bardzo utrudniają lekturę. Negatywnie oceniam także umieszczenie w „Uranii” wątku miłosnego, romantycznego. Rozpisywanie się na temat zawiłego, namiętnego uczucia nadaje powieści znamion opery mydlanej.
Podsumowując, koncepcja powieści i wybór miejsca akcji wydają się być trafione. Bardzo udany początek zachęca do dalszego wertowania kart powieści, ale tylko do czasu. Od Noblisty oczekiwałam czegoś więcej.
Urania (Ourania)
Jean-Marie Gustave Le Clézio
Przełożyła z francuskiego Zofia Kozimor
Państwowy Instytut Wydawniczy
wydanie I, oprawa miękka
ISBN 978-83-06-03171-3
Literacka Nagroda Nobla 2008