Niewidzialni

Redakcja
Redakcja
Kategoria książka · 25 grudnia 2008

Nagle okazało się, że aborygeńscy bogowie są słabsi od Boga Europejczyków, święte miejsca są złożami uranu, a rząd australijski w XX w. zabierał dzieci z mieszanych rodzin, aby wykorzenić z nich mentalność aborygeńską.



 

 

 

Gdybyśmy przenieśli realia z Australijskich na polskie, Marczewski napisałby książkę o Romach. Jednak nie popełnił tego grzechu powielania, a jego Aborygeni są nam znacznie bliżsi, niż byśmy chcieli, my też ich widujemy dzień w dzień, czasami nie zdając sobie sprawy ze złożoności sytuacji.

Społeczeństwo australijskie jest podzielone. Aborygeni nie potrafią i nie chcą do końca zasymilować się z białą ludnością Australii. Ich zwyczaje, wierzenia, zachowanie, mentalność, brud, kolor skóry i sztuka tworzą twardy mur, skutecznie odgradzający od potomków kolonistów. Ale to właśnie sprawia, że nie są niewidzialni.

Marczewski napisał książkę, będącą relacją z jego pobytu w Australii. Starał się przejrzeć na wylot społeczeństwo tego kraju, skupiając się na jego „marginesie”, którym – chcąc, nie chcąc – stali się właśnie Aborygeni. Są odrzucani przez swoje zachowania, którymi dają świadectwo braku umiejętności przystosowywania się, cywilizacja jest dla nich czymś magicznym, czymś, co chcą koniecznie posiąść, ale nie potrafią. Wybierają z niej to, co najgorsze – alkohol, narkotyki, papierosy, nocne kluby. Wśród nich panuje wysokie bezrobocie i ogromny brud („Śmieci są dla Aborygenów faktem kulturowym. Jeśli są śmieci, to znaczy, że jest cywilizacja.”). Osiedla są małymi komunami.

Autor pokazuje nam zawiłość dziejową rdzennego ludu kontynentu, gdy zaczęli się osiedlać biali. Nagle okazało się, że aborygeńscy bogowie są słabsi od Boga Europejczyków, święte miejsca są złożami uranu, które można spokojnie eksploatować, a rząd australijski w XX w. zabierał dzieci z mieszanych rodzin, aby wykorzenić z ich małych świadomości mentalność aborygeńską. Ich bunt – jeżeli w ogóle się pojawiał – w większości spełzał na niczym. Byli traktowani, jakby ich nie było, czego wyrazem jest nie nadanie im obywatelstwa, oraz określenie kontynentu podczas kolonizacji jako „Terra Nullius” – ziemie niczyje. Jakby nie istnieli, jakby nie mieli wielowiekowej tradycji, jakby wszyscy zmarli nagle wraz z przybyciem białych.

Język użyty przez Marczewskiego jest typowy dla tego typu literatury faktu, typowy, ale nieprzeciętny. Łatwo przechodzi z opisu do dialogu, nie ma „czarnych dziur”, stylistyka przypadnie każdemu do gustu. Autor woli bardziej streścić przebieg rozmowy, niż ją przedstawić w całości, co dla całej koncepcji książki wyszło tylko na dobre, czyta się jak Ulissesa, płynnie, na jednym wydechu. Przy okazji czytelnik może sam sobie wyrobić zdanie o przedstawianych sytuacjach, Marczewski wystrzega się stawania po czyjejkolwiek stronie.

W „Niewidzialnych” znajdziemy wiele ciekawych szczegółów dotyczących historii Aborygenów, kontynentu australijskiego, a także garść wierzeń tego ludu, magicznych opowieści z Czasów Snów, kiedy to po świecie pełzał jeszcze Tęczowy Wąż. Jednak przede wszystkim poczytamy o normalnym, codziennym, conocnym życiu tytułowych bohaterów. Tych skrytych ludzi, którzy na cywilizację reagują agresją, hałasem, frustracją i gniewem. A każdy ma swoją opowieść, jak to powiedział jeden z mieszkańców aborygeńskiego miasteczka.

 

Mateusz Marczewski

Niewidzialni

Wydawnictwo Czarne, 2008