Wędrujący reporter z pasją, który opisuje przerażający i zadziwiający obraz polskiej prowincji lat 50 - 60 XX wieku, czyli "Busz po polsku"
Większości czytelników twórczość Kapuścińskiego kojarzy się przede wszystkim z daleką egzotyką, afrykańską pustynią i amerykańską dżunglą. Okazuje się jednak, że Polska też może być egzotyczna. I to bardzo. Szczególnie polska prowincja z początku epoki PRL-u. "Busz po Polsku" to zbiór reportaży powstałych na początku lat 50. XX wieku. Reportaż ma to do siebie, że pasuje do danego miejsca i jest aktualny tylko przez pewien czas. Twórczość Kapuścińskiego jakby się wymyka spod tych reguł. Trudno stwierdzić, co jest tego przyczyną, ale można spekulować, że ogromne znaczenie ma fakt, że Kapuściński skupia się przede wszystkim na ludziach. Najważniejsze są ich emocje, doświadczenia, problemy. Akcja reportaży rozgrywa się na prowincjach, w Puszczy Białowieskiej, we wsi Grunwald, Pratki czy innych miejscowościach, o których przeciętny człowiek nie ma pojęcia. Sceneria jest jednak jedynie tłem dla ludzkiego życia i motywów poczynań bohaterów. Najważniejszy dla Kapuścińskiego jest zawsze człowiek. Zasada ta uwidacznia się niezwykle mocno także w późniejszych powieściach, czy to w "Hebanie", "Szachinszachu", czy "Wojnie futbolowej". Gdziekolwiek reporter by nie był - w Afryce, Ameryce Południowej, czy na Kaukazie - wszędzie przeprowadza setki rozmów ze zwykłymi ludźmi. To na pewno jeden z czynników wpływających na wyjątkowość tej wspaniałej twórczości. Podziwiam Kapuścińskiego za pasję, z jaką oddawał się swojej pracy. Spoglądał na świat z perspektywy zwykłego człowieka, nigdy z góry. Nudnym dla niego były ośrodki turystyczne, kurorty wypoczynkowe, czy starówki wielkich miast. Autor zawsze podążał własnymi ścieżkami, z dala od zgiełku, szumu i ludzi. Reporter zawsze dążył do zasmakowania prawdziwego życia danej społeczności, bo tylko wtedy gdy je pozna, ma szansę je zrozumieć. Gdy zrozumie - może o tym swobodnie opowiedzieć. Takie podejście to sztuka, która Kapuścińskiemu udawała się zawsze.
Kapuściński uzmysławia czytelnikowi, że busz to nie tylko odległy trzeci świat, który według socjologów i badaczy obejmuje przede wszystkim Czarny Ląd znany z opowieści śmiałków takich jak autor. Busz to także nasza Polska, nasz kraj. My, Polacy, także mamy swój Trzeci Świat, swój busz. Sytuacje, które opisał Kapuściński wydają się dziś mało realne. Dziwi, że w XX wieku, w centrum Europy są miejsca, gdzie ludzie nie znają pasty do zębów, wędrują od wsi do wsi poszukując szczęścia, pracy i pieniędzy, gdzie rytm dnia i nocy wyznaczają wschody i zachody słońca. W pierwszej chwili możnaby pomyśleć, że to o czym pisał Kapuściński to odległa przeszłość, tak jak wspomniany PRL, który jest wspomnieniem coraz mniejszej liczby ludzi. Jednak gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to można dojść do wniosku, że pomimo upływu wielu lat, pomimo znacznego zmniejszenia dysproporcji pomiędzy poszczególnymi rejonami Polski są jeszcze miejsca, w których czas się zatrzymał i do których nie dotarły podstawowe zdobycze XX wieku. Na pewno każdy choć raz miał szansę obejrzeć bądź usłyszeć o miejscach, które mentalnie i kulturowo tkwią w innej epoce. Możnaby zatem twierdzić, że busz, o którym pisał Kapuściński wcale nie został zastąpiony miejską dżunglą, ale rozrósł się wokół nas i ma się bardzo dobrze.
"Busz po polsku" został wydany po raz pierwszy ponad 30 lat temu. Wtedy jednak zbiór zawierał tylko 18 reportaży. W 2008 roku wydawnictwo Czytelnik zaproponowało odbiorcom pierwszy raz pełną wersję, czyli 21 reportaży. Właściwie każdy z nich jest inny, ale można odnaleźć wiele cech wspólnych, takich jak precyzja i dokładność w przedstawianiu zdarzeń. Oczywiście jedne teksty są ciekawsze, inne mniej. Jedne szokują, inne śmieszą, ale wszystkie wzbudzają jakieś emocje, skłaniają do refleksji, mają swojego ducha, swoje życie. Tak jak ludzie i miejsca, które przemierzył reporter, by następnie dostarczyć czytelnikowi nie tylko relację z reporterskiego szlaku, ale także skarbnicę wiedzy na temat polskiego społeczeństwa i jego wielopoziomowości.