"Jedz, módl się, kochaj", czyli jak znaleźć szczęście na drugim końcu świata...
"Jedz, módl się i kochaj" to opowieść o tym, jak po ciężkich życiowych doświadczeniach i pasmie samych nieszczęść odnaleźć siebie. Elizabeth Gilbert wybrała podróżowanie. Nie był to przypadek ani fanaberia, bowiem autorka zawsze marzyła o podróżach, ale nigdy nie miała dość czasu ani sił by marzenie to realizować. Wszystko to zmieniło się za sprawą pewnego balijskiego szamana, który przepowiedział jej podczas jednej ze służbowych wizyt, że jeszcze się spotkają, ale w zupełnie innych okolicznościach. Trudno uwierzyć, z jaką łatwością nowoczesna, dobrze wykształcona, młoda kobieta daje wiarę słowom balijskiego staruszka...
30 letnia Amerykanka stwierdza pewnego dnia, że dotychczasowe życie przestało jej się podobać. Trochę to dziwne, zważywszy, że miała ciekawą pracę, kochającego męża i domek na przedmieściach... czyli wszystko to, o czym niejedna kobieta w jej wieku może tylko marzyć. Liz doszła do wniosku, że nie ma ochoty ciągnąć małżeństwa, a już tym bardziej rodzić dzieci... Po długiej walce z samą sobą podjęła ostateczną decyzję o odejściu. Koszmar rozwodowy, jak sama wspomina, trwał zbyt długo i doprowadził ją do psychicznej ruiny. Kobieta rozpaczliwie poszukiwała ratunku przed ostatecznym upadkiem i zburzeniem sobie życia. Postanowiła sobie, że skoro jest już wolna i nie ma żadnych zobowiązań, to może wreszcie oddać się realizowaniu swoich marzeń. Zdecydowała się na roczną podróż, a wybór miejsc, do których wybrała się autorka nie był przypadkowy. Z każdym wiązała odmienne nadzieje, w każdym chciała przeżyć coś niepowtarzalnego. Na początek udała się do Włoch, ponieważ zawsze pragnęła znać język włoski, a gdzieżby mogła poznać go lepiej jeżeli nie w samym Rzymie? Tak zaczyna się podróż samotnej, pogubionej kobiety po przejściach, która chce na nowo odnaleźć siebie, spokój i szczęście. Pierwszy przystanek: Włochy. Liz zjawia się tam pewnego dnia i postanawia zostać na cztery miesiące. Cały ten czas oddaje się przede wszystkim nauce włoskiego i poznawaniu tajemnic italskiej kuchni. Ten pierwszy etap podróży miał pomóc Liz w odzyskaniu sił niezbędnych do dalszej podróży. Po beztroskim pobycie we Włoszech autorka udała się do Indii, gdzie pragnęła odnaleźć Boga i uzyskać równowagę duchową. Podróż do Indii i pobyt tam były ogromnym wyzwaniem, bowiem wiązały się z dyscypliną, która raczej nie towarzyszyła bohaterce podczas wędrówek po Italii. Poszukiwanie Boga, próba uzyskania równowagi duchowej i wewnętrznego spokoju wymagają nieco więcej wysiłku i silnej woli niż wypady do włoskich restauracji. Mimo początkowych trudności autorce udało się jednak wdrożyć w tamtejszy, niespotykany nigdzie indziej, rytm życia. Po wielu tygodniach medytowania i porannego odśpiewywania mantr Liz udała się do Indonezji. Pojechała tam, by spotkać się z szamanem, którego poznała przed kilku laty. Pobyt na Balii jest ostatnim etapem podróży i dopełnieniem zmian.
Z książki bije niesamowita szczerość, autentyczność uczuć. Liz nie ma oporów by dzielić się z czytelnikiem wszystkimi swoimi myślami. Lektura książki wywołała we mnie całą gamę emocji, zarówno pozytywnych jaki i negatywnych. Momentami współczułam bohaterce, czasami zazdrościłam, czasem bawiły mnie jej przygody, a czasem denerwowała dziecięca naiwność.Trudno uwierzyć z jaką łatwością, wykształcona amerykańska kobieta poddaje się kuracjom miejscowych uzdrowicieli i szamanów. Irytujące jest, że nie potrafi dojść do banalnych wniosków bez pomocy indyjskiej guru czy balijskiego szamana. Książka jest przepełniona rozważaniami Liz na temat jej życia osobistego, na temat przeszłości, z którą nie do końca potrafi sobie poradzić, która dręczy ją niczym powracający koszmarny sen. Oprócz rozważań na temat życia prywatnego Liz wtrąciła do swojej powieści także szczegółowe, wręcz fotograficzne, opisy miejsc, w których przebywała. Najbardziej fascynujące są opisy Balii, które wydaje się być miejscem nie z tego świata. Trudno wyobrazić sobie, że we współczesnym świecie istnieją jeszcze miejsca, w których najwyższym autorytetem cieszą się szamani. Zadziwiają także zwyczaje jakie panują na Balii, prostota i jednocześnie piękno kultury, wierzeń i magii, która towarzyszy życiu codziennemu mieszkańców Indonezji.
Warto także zwrócić uwagę na budowę książki. Powieść dzieli się na trzy księgi. Każda z nich dotyczy jednego kraju po którym podróżowała bohaterka. Każda część składa się z trzydziestu sześciu rozdziałów, czyli w sumie sto osiem. Liczba ta jest uznawana przez wschodnich filozofów za magiczną i niezwykle pomyślną.
Wydawca książki zamieścił na tylnej okładce informację o niebywałej popularności tej książki. Sprzedano 2,5 miliona egzemplarzy w 36 krajach. Książkę przeczytały i pokochały tak znamienite osobistości jak Hilary Clinton i Meg Ryan. Powieść została bestsellerem "New York Timesa" i "Publishers Weekly".
Mimo tych rekomendacji "Jedz, módl się i kochaj" nie jest pozycją dla czytelników, którzy oczekują od książek górnolotnego przesłania, czy głębokich, filozoficznych przemyśleń. Jest to raczej typowo amerykańska historia z happy endem. Historia nieszczęśliwej kobiety, która po doświadczeniu wszystkiego, co złe rozpaczliwie poszukuje szczęścia i spokoju... i znajduje je na drugim końcu świata. Nie mniej jednak nastraja optymistycznie, do przeczytania jednym tchem. Książka jest bardzo prosta w odbiorze, lekka i przyjemna - w sam raz na letnie wieczory.