Syndrom Czerwonego Kapturka

Agnieszka Kłos
Agnieszka Kłos
Kategoria książka · 21 stycznia 2008

Współczesna Rosja niczym nie odstaje od Zachodnich standardów obyczajowych. Znawcy mówią nawet, że bywa znacznie bardziej okrutna, odważna czy wyuzdana. I to w godzinach największej oglądalności.

Bo Rosja wraz ze swymi mediami bawi się w ciuciubabkę z narodem. Za sznurki pociąga w tym kraju Władimir Putin, za nim jednak stoją coraz możniejsi i bardziej wpływowi obywatele. Jest ich garstka, jak w bajce o Czerwonym Kapturku.

Współczesna Rosja nie przypomina jednak bajki. Żadna historia w tym kraju nie kończy się szczęśliwie. Mówią o tym zgodnie zarówno korespondenci, jak i wpływowi komentatorzy rosyjscy. Znaleźć się w ich kraju to jak zostać połkniętym przez ogromną i nikomu nieznaną rybę. Zafascynowanych Jonaszów przybywa. Mnożą się też książki dotyczące Rosji.

Wśród nich miejsce szczególne zajmuje "Głową o mur Kremla", Krystyny Kurczab - Redlich, która ukazała się nakładem wydawnictwa WAB. Rozprawa o wielkiej Rosji zaczyna się od omówienia nieważnych z pozoru detali. Takich jak choćby życie codzienne rosyjskich kobiet. To właśnie na ich przykładzie widać najlepiej pozycję jednostki względem masy. Również w ich wypadku można mówić o prawdziwie krzywdzącym systemie, który zdeformował naturalnie pojmowaną "kobiecość". Kobiet w Rosji nie ma - mówi autorka książki i jako dowód przytacza wypowiedzi poetek, pisarek i feministek rosyjskich, które od lat 80. były traktowane w tym kraju jak wrogowie ludu. Feminizm w Rosji był karany, dlatego większość środowiska siedziała w więzieniach lub uciekała w popłochu z tego kraju. Dziś feministki na równi z opozycyjnymi politykami są szanowane przez naród, ale przeklinane przez oficjalny rząd. Wiadomo, że Putin nie przyłoży ręki do niczego, co pachnie ograniczeniem lub namysłem w pełnieniu władzy. Państwo należy wyłącznie do niego. Do feministek niezależne media, w tym Internet.

Rosyjskie feministki wpadły w pułapkę intelektualną. Sądziły - zupełnie jak ich siostry w Polsce - że zmiany w ustroju Rosji przyniosą im wyzwolenie oraz zapewnią odpowiednie miejsce obok mężczyzn. Pierwsze dni przemiany boleśnie je rozczarowały. Rosyjskie kobiety mogły być wolne w domu lub klubach erotycznych. Tylko te dwie płaszczyzny swobody oddano w ich ręce. Władza polityczna, społeczna, obyczajowa należały w dalszym ciągu do mężczyzn. Kobiety, które w państwie Lenina usiadły na traktorach, w państwie Putina mogły co najwyżej decydować o tym, za kogo wyjść najlepiej za mąż. Nikogo nie powinno zatem dziwić zjawisko coraz większego grubiaństwa i chamstwa wśród rosyjskich kobiet. Starają się one "dorównać" mężczyznom. W 1989 roku poetka Łarisa Wasilewa pisała: " Co się dzieje z twoimi nerwami? Dlaczego prawie na każdym kroku spotykasz się z grubiaństwem i chamstwem? Dlaczego, cierpiąc z powodu chamstwa i grubiaństwa, sama potrafisz być chamowata i gburowata? Czy nie da się inaczej?"

Prawdziwą rewolucję obyczajową przyniosły nie zmiany w myśleniu mężczyzn o kobietach, ale wolny rynek, na którym zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu butiki mody, kioski z kolorowymi gazetami oraz perfumerie. Rosyjskie kobiety szybko dogoniły swoje koleżanki z Zachodu. Miały jak one, garderoby pod dostatkiem i zupełnie jak one, żadnego wpływu na rzeczywistość. Pisarka Swietłana Wasilenko, autorka kultowej rozprawy o współczesnej Rosji, zatytułowanej "Głuptaska", twierdzi, że prawdziwa swoboda w jej kraju ogranicza się do Internetu. W nim dyskutuje się, podważa autorytety, publikuje propagandę na blogach oraz dokonuje kolejnych transformacji systemu. Sieć jest dla współczesnych Rosjan czymś więcej niż tylko sposobem na sprawną komunikację. Pozwala w względnie bezpiecznych warunkach wieść życie wielu odszczepieńcom, feministkom i odmieńcom wszelkiej maści, dla których nie ma miejsca w telewizji czy prasie.

To w sieci rządzą niepodzielnie czołowe feministki rosyjskie, których nie wypędzono z kraju; Olga Lipowska i Tatiana Mamonowa. Zakładają one coraz to nowe portale o zabarwieniu rewolucyjno - utopijnym i walczą z putinowskim systemem opresji. Nawet one ulegają jednak prawdziwej euforii święta narodowego Dnia Kobiet, które w tym kraju fetuje się przez trzy dni z rzędu. Dzień Kobiet należy do czterech najważniejszych świąt Rosji, które obchodzi się z prawdziwym pietyzmem. Na kilka dni przed nim brakuje we wszystkich moskiewskich kwiaciarniach towaru. Czy rosyjskim kobietom jedno święto w roku wystarcza? Wydaje się, że nie. Jednak po trzydniowym zamieszaniu zwykle wszystko wraca do ustalonej społecznie normy, która w tym kraju jest szczególnie rygorystyczna dla kobiet.

Społeczeństwo Rosji trawi choroba. Nie odkryje jej nikt, kto nie zagrzał w tym kraju miejsca na dłużej. Zwykle o tej chorobie nie mówią sami komentatorzy, bo zajmuje ich wielka polityka. A jednak syndrom "Czerwonego Kapturka" wykańcza powoli system społeczny jednego z największych mocarstw świata. Mocarstw, które zapomniało, że w połowie należy do kobiet.

Zaczęłam od bajki o Czerwonym Kapturku nie tylko dlatego, że symbolem Rosji jest kolor czerwony. Bajka o małej dziewczynce przemierzającej ciemny las doskonale oddaje sytuację kobiet uwięzionych w okowach stereotypu. Według ustalonego schematu, młodej rosyjskiej dziewczynie pozostaje dobre zamążpójście lub wyjazd za granicę. Poza tymi dwoma drogami nie istnieje nic pośrodku. Chyba, że uwierzy w słowa wielkich pisarzy rosyjskich, którzy w swoich powieściach przekazali narodowi pewien stereotyp; kobieta rosyjska to w połowie prostytutka. Wiktor Jerofiejew pisał wprost: " Cienki jest lód rosyjskiej obyczajowości (...). Każda rosyjska dziewczyna jest z jednej strony jest wstydliwa, a z drugiej kurwiszon." A jednak, kobiety rosyjskie doskonale wykorzystały wąską furtkę, która wiedzie do pozornej wolności w ich kraju i po godzinach, za mężowskie pieniądze oddają się przyjemnościom w salonach masażu i klubach erotycznych. Największą popularnością cieszy się dziś w Moskwie klub nocny o jakże wymownej nazwie "Czerwony Kapturek".

 
Krystyna Kurczab - Redlich
Głową o mur Kremla
Wydawnictwa WAB
Warszawa 2007.