Miasto rekwizyt

Agnieszka Kłos
Agnieszka Kłos
Kategoria książka · 29 października 2007

Polacy nie lubią niemieckich książek historycznych. Dlaczego? Bo pokazują one fakty historyczne z odległego, przeciwległego brzegu. Nie zawsze więc niemiecka historia pokrywa się z polską, opowiedzianą ustami naszych przodków. Historia Wrocławia rozciąga się między dwoma mostami; kłamstwem, zmyśleniem, propagandą a budowaniem kolejnej zmiennej tożsamości.

fot. Agnieszka Kłos
Pamiętacie komedię obyczajową, która przez wiele lat budowała w naszej świadomości obraz bezpiecznej, idyllicznej przeprowadzki na Ziemie Zachodnie? "Sami swoi" Sylwestra Chęcińskiego z prawdziwym obrazem przesiedlenia ma niewiele wspólnego, stanowi jednak świetną pożywkę dla zwolenników nowego porządku w Polsce. Po przeczytaniu najnowszej książki Greorga Thuma "Obce miasto" już wiem, że jedynym kłopotem Polaków, którzy zostali przesiedleni na Ziemie Odzyskane na pewno nie był brak kotów łownych, antidotum na szerzącą się plagę myszy.  

Problemów, które dotykały Polaków i wygnanych stąd Niemców, było znacznie więcej i dotykały one podstawowego problemu zbudowania od nowa poczucia tożsamości w obcym miejscu. O prawdziwym porządku i obliczu miasta, które porzucono pewnego dnia, żeby zamieszkać je od nowa, mówi ta książka. Potrzebna moim zdaniem zwłaszcza w czasach, kiedy perspektywa Unii Europejskiej zamyka rozwój najmniejszych społeczności w Europie. Książka Thuma przywraca szacunek do miast, które wydają się z perspektywy czasu porzuconymi rekwizytami. Użyte do jednorazowej przeprowadzki służyły potem innym narodom. Nierzadko jako materiał do ich dewastacji. W takiej sytuacji był Wrocław, miasto tranzyt, które porzucono i zdobyto na nowo w 1945 roku.  

Książkę Greogra Thuma czyta się zupełnie nie jak podręcznik do historii. Przede wszystkim dlatego, że została napisana przez człowieka bardzo młodego, dalej, ponieważ książka ta powstała jako wyraz fascynacji dla miasta, które kiedyś było miastem niemieckim i żydowskim. Poza tym Thum bywa dociekliwy jak naukowiec, który dociera po śladach pozostawionych poprzez innych do sobie wyznaczonego celu. Warto dodać, że przed nim nie znalazł się historyk polski ani niemiecki, który zadałby sobie tyle trudu z dotarciem do świadków historii i zamkniętych na klucz archiwów. Thum dociera tam, gdzie przed innymi drzwi zostały bezpowrotnie zatrzaśnięte.  

Chciałabym napisać, że książkę Thuma polecam jako lekturę szkolną, choć zdaję sobie sprawę, jak idiotycznie może to zabrzmieć w czasach ciągłej walki o spis lektur dla młodzieży. A jednak, mało na polskim rynku książek, które bez pretensji i tak obiektywnie docierają do delikatnej prawdy historycznej. Bez - należy dodać - nadmiernej propagandy i opowiadania się po którejkolwiek ze stron. To największa moim zdaniem zaleta tej książki.  

Czym jest "Obce miasto"? Najprościej mówiąc wielobarwną opowieścią o mieście, w którym huczy od historii przesiedleń i powojennych wygnań. Do dziś wiadomo, że Wrocław ma przynajmniej dwa atuty, które można wykorzystać w promocji tego miejsca; niespotykaną nigdzie indziej ilość rzek i mostów (to między innymi skłoniło dawnych historyków do nadania mu nazwy "Wenecja Północy"), oraz poszarpaną, wielokulturową tożsamość. Wrocław to miasto - tort z wieloma pokładami tradycji, wyznań, kultury i zdarzeń, które złożyły się na nie napisaną do tej pory historię. Thum wykonuje więc za nas Polaków, część z tej pracy.      
 

Jak mu się to udało? Biorąc pod uwagę barierę językową, mieszkanie w odległym mieście za granicą, bazowanie na niemieckiej propagandzie i edukacji. Jak udało się młodemu historykowi dotrzeć do faktów, które większość Polaków i Niemców dotkniętych eksodusem wymazywała ze swej pamięci? Okazuje się, że Thum poświęcił książce część ze swego życia, ucząc się nie tylko języka, zamieszkując we Wrocławiu ale przyjaźniąc się zarówno z wygnanymi Niemcami, jak i przesiedlonymi tu siłą Polakami. Jego emocjonalne powiązanie z Wrocławiem daje o sobie znać po dziś dzień. Co rano doktor nauk historycznych sprawdza temperaturę w mieście, które wielu Polaków nazwało w swoich wspomnieniach "obcym".  

Odbudowanie zbiorowej pamięci, rozdzielonej losami drugiej wojny światowej na pół, było procesem dramatycznym. Przede wszystkim dlatego, że wielu ludzi chciało o tym procesie jak najszybciej zapomnieć. Również dlatego, że w ciągu wielu lat po obu stronach Odry tożsamość budowano na niskim poziomie propagandy i fałszywych haseł, m.in. o wyższości Wrocławia "piastowskiego" nad niemieckim, żydowskim czy romskim. Bez troski o prawdę historyczną i pojedyncze wspomnienia ludzi, polscy czy niemieccy politycy zacierali ślady prawdziwej tożsamości tego miejsca. Praca na rzecz jej odbudowy musiała być zatem szczególnie mozolna i trudna.  

To, co mnie szczególnie fascynuje w tej książce to mimowolne skojarzenia języka Thuma z doniesieniami jakie możemy czytać na czole gazety. Język tej książki daleki jest bowiem od suchych faktów i archiwalnych skrótów. To w każdym calu książka wyznanie, książka z krwi i kości pełna autentycznych bohaterów. Kto raz zacznie czytać książkę Thuma ten jej nie wypuści z rąk. Daleka od nudnej gadaniny zmieni obraz mapy przesiedlenia, której Wrocław nie miał. Czy ktoś poświęci tyle uwagi ziemiom utraconym przez Polaków na Wschodzie?  

Marek Czapliński w jednej ze swoich przedmów do polskiego wydania powiedział, że książka Thuma pokazuje kawałek innej rzeczywistości i wyłomek ze świata, o którym nie mieliśmy dotąd pojęcia. My zwykli przechodnie i mieszkańcy tymczasowi miasta, które przyjmowało pod swój dach ludzi ze wszystkich stron Europy. - Zasługą Thuma - pisze Czapliński - jest to, że w sposób bezstronny, pozbawiony stereotypów i uprzedzeń, przedstawił dzieje Wrocławia po 1945 roku. Dzięki tej książce czytelnik niemiecki poznał rzetelnie opisaną dramatyczną historię powojenną stolicy Dolnego Śląska.

A polski? Dowiedział się, że miasto Wrocław było rekwizytem - przechodziło z rąk do rąk, ale każdemu narodowi dało przysłowiowy dach nad głową.   
 
 

Gregor Thum
Obce miasto Wrocław 1945 i potem
Wydawnictwo Via Nova
Wrocław 2007
przełożyła Małgorzata Słabicka.