Lektura tej książki była moim pierwszym spotkaniem z twórczością reportażową Małgorzaty Nocuń. Ten gatunek często pozwala przenieść się do miejsc, do których nie zawsze mamy możliwość pojechać, poznać ciekawych ludzi, których nie spotykamy na co dzień. To również znalazłam i w tym reportażu. Książka Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego została wydana nakładem Wydawnictwa Czarnego w maju 2023 roku. Autorka podróżowała przez dziesięć lat po terytorium byłego ZSRR. Moje zainteresowanie wzbudził przede wszystkim opis wydawcy, w którym znalazłam informację, że będą to historie kobiet. Byłam ich ciekawa.
W epilogu możemy przeczytać: W 1927 roku Edmund Goulding, amerykański reżyser, zekranizował >>Annę Kareninę<<. W rolę Anny wcieliła się Greta Garbo. Powieść Lwa Tołstoja wydała się Gouldingowi zbyt smutna dla amerykańskiego odbiorcy. Film miał więc dwa zakończenia: >>prawdziwe<<, przewidziane dla widzów Europy i bardziej optymistyczne dla Amerykanów. Podobnie jest z losami kobiet z Europy Wschodniej i Azji Centralnej. Wciąż się je cenzuruje, upiększa albo w ogóle milczy na temat roli kobiet w historii tego regionu świata. (…) To z pewnością dobry powód, by właśnie napisać o nieznanych losach kobiet, które żyją w tamtych krajach. Bardzo interesuje mnie szeroko rozumiana sytuacja kobiet na świecie. Konkretnie, jak ona wygląda w innych państwach, ustrojach politycznych, systemach religijnych, w innych tradycjach. Gdzie cieszą się one pełnią praw, a gdzie jeszcze nie.
O prawach i sytuacji kobiet wiele już powiedziano, dużo się mówi, ale czy wszystko zostało powiedziane? Nie. Na ich sytuację ma często wpływ szerokość geograficzna, na której żyją, pracują, prowadzą gospodarstwo domowe, podejmują innego rodzaju aktywności. Mają wpływ kultura i obyczaje. Pozycja społeczna. Z czym innym mierzy się kobieta z Polski, z czym innym ta pochodząca z Rosji, Armenii, czy innych stron świata. Nawet w Polsce, w której wydawałoby się, że ta sytuacja jest lepsza, spotykamy się na przykład z prześmiewczym podejściem do feminatywów. Mimo to nie każda kobieta pragnie być rewolucjonistką, feministką, gospodynią domową. Nie każda pragnie być aktywna zawodowo, są takie, którym wystarczy do szczęścia opieka nad ogniskiem domowym. Są takie, które żyją miłością do swojego kraju i władzy, a także takie, które pragną zmian. Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie w książce Małgorzaty Nocuń odnalazłam różnorodność bohaterek i ich postaw. Ludzie są różni, kobiety także.
Czytelnik mógł poznać historie kobiet, które zajmowały się ogniskiem domowym, pracowały, przeżyły blokadę Leningradu w 1941 roku, były na Ukrainie w lutym 2022 roku, były więźniarkami łagrów, walczyły o prawa człowieka. Znajdziemy tutaj historie pań, które z całego serca kochały Związek Radziecki, były żołnierkami czy matkami poległych na froncie, feministkami z dużych miast i tym, którym odmawia się praw. Bezstronność przejawia się właśnie w doborze bohaterek. One często różnią się od siebie, mają inne poglądy, wyznają inne systemy wartości, ale przecież każdy człowiek zasługuje na to, aby go wysłuchać.
Jak to się stało, że autorka podjęła taki, a nie inny temat? Pisze już na początku o rozmowie ze Swietłaną Kalinkiną, redaktorką białoruskiej gazety Narodna Wola i biografką Łukaszenki. To ona powiedziała, że warto napisać o kobietach z terytorium poradzieckiego. Jak mówiła (…) Bez nich nic by tu nie było. Faceci doszli do wszystkiego na ich plecach. Małgorzata Nocuń przyznaje, że od tej rozmowy minęło dziesięć lat. Przez ten czas podróżowała po terytorium byłego Związku Radzieckiego i natrafiała na historie kobiet, zbierała je i porządkowała z nadzieją, że kiedyś je opisze. I tak się stało.
W reportażach autorka płynnie przechodzi z jednego wątku do kolejnego. Opisy oddziałują na wyobraźnię i emocje czytelnika, wręcz można powiedzieć, że przenosimy się w miejsca i do ludzi, o których opowiada nam Małgorzata Nocuń. Znajdziemy tu nie tylko narrację autorki, ale również wypowiedzi jej bohaterek. Wprowadza też czytelnika za kulisy swojej pracy reporterskiej, opowiadając o przebiegu rozmów z kobietami. Tu są uchwycone nie tylko fakty, ale również emocje.
Znalazła się w tych opowieściach także Armenia. To zachęciło mnie do sięgnięcia po wcześniej wydaną publikację. W 2016 roku Małgorzata Nocuń razem z Andrzejem Brzezieckim wydała książkę pod tytułem Armenia. Karawany śmierci. Dzisiaj z czystym sumieniem polecam publikację Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego. Druga wspomniana pozycja książkowa jest również warta lektury.