Człowiek...w obliczu swojego problemu, w obliczu świata

emikluka
emikluka
Kategoria konkurs literacki · 24 września 2008

Konkurs "10 konkursów na 10 lat Wywroty" artykuł, esej....

 

<!-- /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-parent:""; margin:0cm; mso-pagination:widow-orphan; "Times New Roman"; mso-fareast-"Times New Roman";} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} -->

Grażyna, kobieta, która ma jedyną córkę, dach nad głową i zwierzęta. Mieszka w  dość dużej miejscowości. Dziś ma uśmiech na twarzy, ale czy warto było czekać na taki finał?

Pięćdziesięcioletnia kobieta, która całe życie pragnęła być matka, której przykład pokazał  jak wygląda życie człowieka, któremu nikt nie powiedział, że życie to nagroda....ale nikt też nie oznajmił, że jesteśmy tu za karę?

Kobieta, na pozór niczym nie różniąca się od osoby płci żeńskiej w podobnym wieku, nie przyglądając się oczywiście z bliska oznakom wieku na jej twarzy, siwym włosom czy spracowanym dłoniom....

A jednak jedynie przeszłość, może określić jej dzisiejszą pozycję, jej zachowanie, sposób życia, legendę nieco odmiennej, ale pozytywnie zakręconej codzienności.

I CHOĆ ŻYJEMY W SPOŁECZNOŚCI, W ZBIOROWEJ KULTURZE I UTOŻSAMIAMY SIĘ ZE ŚWIATEM I LUDZMI, KTÓRZY MIESZKAJĄ OBOK , NAS CZASEM NAWET ZA ŚCIANĄ...TO JEDNAK ZAWSZE POZOSTAJEMY OBOK....POWODUJĄC IŻ W TWORZĄ SIĘ NOWE JEDNOSTKI, KAŻDA ZAJĘTA SWYM ŻYCIEM, CHOĆ ŻYJĄCA ŻYCIEM INNYCH, I TAK WŁAŚNIE...każdy zna historię P. Grażyny, ale czy ona zna historie tych wszystkich ludzi, którzy wiedzą, widzą, chyba nie...ponieważ oni zawsze byli dalej niż bliżej...

W wieku 19 lat wyszła szczęśliwie wówczas za mąż,  zaraz po tym zaszła w ciążę. W lutym urodziła syna, piękny chłopiec z bujną fryzurą, chował się niebywale dobrze, a co najważniejsze był największym szczęściem Grażyny. Jednak lipiec, piękny słoneczny miesiąc, okazał się  czarnym scenariuszem życia, czy jej? Na pewno....i bez wątpienia jej syna, chłopczyk zmarł na jej rękach, jeszcze z bijącym sercem, zalany łzami matki, odszedł w szpitalu, w wieku zaledwie pięciu miesięcy. Lekarze do dziś nie wyjaśnili przyczyn. Nagła gorączka, ogólna infekcja organizmu, dziś niewykluczone, że mogła to być sepsa! Czy dalsze życie dla matki, która właśnie straciła swoje dziecko może mieć jeszcze jakiś sens?

Mąż, który miał być wparciem, wybrał inną drogę, alkohol! Starania podtrzymania małżeństwa szły do przodu, przecież przyrzekali sobie wierność, aż do ...!

Przyszedł i moment, gdy  znów obudził się instynkt macierzyński....ciąża....stracona....kolejna....i znów poronienie....

Patrzyłam jak wywiesza świeżo wyprane ciuszki dziecka....dziecka, którego nie było.....miałam wrażenie, że życie stawia jej wolę i siłę ,,pod ścianą’’ aby Bóg, sprawdził czy kiedyś będzie jeszcze silnym człowiekiem, godnym zaufania, potrafiącym dać bezpieczeństwo i siłę do życia.....

Wierzyła, trwała, czekała....a ja???? Patrzyłam, i choć tyle nas jest na świecie,  nie potrafiliśmy jej pomóc...dlaczego??? może każdy bał się wówczas o swoje dziecko...

Po 10 latach małżeństwa urodziła córeczkę, rozwiodła się z mężem, który niestety nie wierzył, nie dotrwał, nie poczekał....zabił go alkohol!!!

Dziś córka ma 25 lat, pięknego rocznego synka, dobrą pracę, świetnego męża, który jest w wieku jej pierwszego dziecka, można by powiedzieć, że jednak ma syna, i nie ma tak naprawdę co do tego żadnych wątpliwości, czy można dziś powiedzieć, że życie oddało jej stracone chwile? Pewnie nie...lecz dało nowe, z których każdy z nas powinien czerpać tyle radości co Pani Grażyna.

Na koniec dodam, że córka w wieku 15 lat zachorowała na przewlekłą chorobę- cukrzycę I typu, nie poddały się!!! Pani Grażynka od 3 lat żyje z wyciętym znamieniem czerniaka, nie poddała się!!!

Nie wiem czy można ocenić czyjeś życie, lecz wiem dziś na pewno, że życia nie można wybrać, lecz można zrobić wiele by miało sens!!!

Sytuacje, które nas spotykają nie są z pozoru niczym wyjątkowym, a postawą życia jest byt, i jak widać główną rolę odgrywa walka o lepsze jutro, nawet jeśli jutro znaczy więcej  niż tylko 24 godziny!!! I MIMO IŻ ŻYJEMY W SPOŁECZNOŚCI TO ONA JEST TYLKO BARWĄ W USTACH OSÓB KTÓRE ZNAMY, JEST OTARCIEM ŁEZ NA KILKA CHWIL....A JEDNAK NASZA DUSZA TO INDYWIDUALNOŚĆ, KAŻDA JEDNA I NA NIE SKŁADA SIĘ ŚWIAT!!!

Postawa Pani Grażyny, tej którą widzę co dzień z pieskiem na spacerku, z wnuczkiem  w parku, w sklepie na zakupach, na wizycie u lekarza, pozwala mi wznieść sentencję ważnych prawd wysoko do mej świadomości! Patrząc na nią myślę tylko....matka jak ze snu......dla swoich dzieci....wszystkich.....nawet tych, których niestety już nie ma...MATKA WSZYSTKICH KTÓRZY MIELI TO SZCZĘŚCIE BY JĄ POZNAĆ...MATKA NASZEJ SPOŁECZNOOŚCI!

Wiedząc jak wyglądało życie tej kobiety można by powiedzieć, że w życiu miała wiele szczęścia....jednak nie wiem czy zdajemy sobie sprawę, że sami pracujemy na owoce własnej wartości, własnych poglądów i dokonań!

Patrzyłam na Panią Grażynkę 15 lat temu, patrzę dziś i sama jako matka uczę się i kształtuje swoją postawę wobec własnych dzieci...

Pokazanie głębi tych problemów, tych trosk, tych zdarzeń, które spotykają ludzi żyjących obok nas, uświadomi nam chociażby prawdę rodzicielską, uświadomi nam fakt, iż my jako rodzice zawsze musimy mieć skrzydła wystarczająco duże, aby otoczyć nimi dzieci i osłonić je przed krzywdą czy bólem. To figuruje w naszym kontrakcie z Bogiem, kiedy bierzemy na siebie odpowiedzialność za ich życie!

Bo przecież  świat to ludzie, rośliny, zwierzęta....

Czy po tym co już wiemy można jej życie określić jako totalnie zakręcone? Pozytywne? Jak świat nam pomaga się podnieść, ile znaczy rola życzliwości, wsparcia...otuchy...

Może my byśmy musieli się zastanowić na tym pytaniem nieco dłużej, Pani Grażynka mówi wprost...

 

,,mam świetnego psa akrobatę, w sumie zaraża mnie swoją ruchliwością, mam ponad pięćdziesiąt lat a biegam w krótkich szortach z psem po parku, mam wspaniałe dzieci, i dlatego nie daję im żyć...i wiecznie je nachodzę, niezależnie od pory dnia i nocy, pora zależy od mojej potrzeby rozmowy. Moja córka potrafi wyciągnąć mnie na dyskotekę, a ja na drugi dzień umieram bo światło dzienne jest wówczas  mniej przyjemne niż dyskotekowe, czasem brak mi podskoku adrenaliny, wówczas  wsiadam w pierwszy pociąg, który właśnie odjeżdża, co ciekawsze bez biletu, wysiadam zawsze na szóstej stacji, ostatnio nawet pomyślałam, że zacznę pisać książkę...wcześniej się nie odważyłam bo nie miałam komputera i co za tym idzie programu WORD, który doskonale wychwyci wszystkie moje błędy ortograficzne, bo robię ich naprawdę sporo,. Co prawda pomysł umarł szybko, a wszystko właśnie przez ortografię....nie nadążam poprawiać swoich byków. Moje życie naprawdę jest ciekawe, i nie chodzi o to jak mnie postrzegają inni, jest ono zbyt krótkie aby nie przekonać się jak smakuje skok ze spadochronu, i co prawda jak słono kosztuje- za pierwszy zapłaciłam prawie 500zł, za krótkie na to aby się nawet zastanawiać czy pewne decyzje są słuszne, czy tez nie, każdy z nas stanowi odchyłek  od reguły, tylko dlatego, że reguły na idealnego człowieka i idealne życie nie ma....w końcu każde życie wygląda inaczej, a nawet jeśli wyglądałoby tak samo, każdy dostrzegałby je inaczej! W końcu punkt widzenia zależy od punktu siedzenia!

Dziś nie rozważam co było kiedyś, oczywiście nie wykreślam pewnych faktów z pamięci, ale staram się tworzyć nową sentencję na każdy dzień, który jutro przecież tez się skończy! I moja wewnętrzna siła dała już nie jednemu człowiekowi , a to powód do śmiechu, to do zazdrości, to do zdziwienia....wsparcia, przecież jesteśmy ludźmi...i żyjemy na jednym świecie, to nas łączy i pomaga trwać!’’

 

I tak właśnie można by uznać, że wcześniejsze wydarzenia spowodowały, iż kobieta zwariowała. Niech każdy oceni to jak chce....ja starłam się z jej życiem będąc co prawda obok, ale obserwując każdy jej krok, ale i rozmawiając z nią jak kobieta z kobietą, matka z matką, człowiek z człowiekiem, zależny z uzależnionym...i chciałam pokazać jak wiele faktów pominęła, i jak mówi dziś o sobie....Celowo opisałam życiową rozterkę, aby pokazać starcie dwóch płaszczyzn. Jedna składa się z  faktów, z powodu których można by się na dobre załamać, druga płaszczyzna to  postawa P.Grażyny, jej ocena własnego życia. Różnica niewątpliwie robi wrażenie!

Widać są ludzie których się dostrzega chociażby z dwóch powodów: albo ze współczucia, albo ze zdziwienia, ja postrzegam Panią Grażynkę mimo wszystko z podziwem i zazdrością, bo czy kiedyś ludzie będą umieli  posiadać taką pasję do życia? Czy będę umieli  pasjonować się czymś wyłącznie dla siebie, bądź dla innych, tych bliskich i tych obcych? Ludzi, zwierząt i roślin?

Czy życie tak pozytywnie nas zakręci?

P. Grażynkę zakręciła również pasja do roślin? ktoś spyta... jakże pozorna może być miłość do kwiatów...a czy widział ktoś storczyka który kwitł przez rok? Czy słyszał ktoś taki ogrom wiedzy o kwiatach, żyjących na drzewach, w cienistych, mokrych terenach? Czy widział ktoś taki klimat w Polsce?

Ja widziałam! Storczyki to nieodzowny codzienny element dnia Pani Grażynki. Wystarczy spojrzeć w okno...na pierwszym piętrze, w białej drewnianej futrynie okiennej zobaczymy oazę wysokopnących storczyków. I choć kolory nie odzwierciedlają palety barw....piękniejszego widoku nie ma w naszej okolicy....

Piękne, zadbane kwiaty, które pną wysoko, ponad swoje siły....tak jak pnie się człowiek!

Zamiłowanie do kwiatów mojej sąsiadki nie stanowi o niczym wyjątkowym...nie stanowi, może dla garstki, tych osób które nie widziały  jej życia....nie odczuły sensu....pielęgnacji, aby człowiek nie poddał się sytuacji, która nie wiedząc czemu spotyka tych najmniej oczekiwanych za jej drzwiami!

Można by tak wiele opowiedzieć o zwykłym człowieku, zwykłych problemach, zwyczajnych dniach, można by opisać jeszcze wiele problemów, które zakrywa pasja, piękno dnia codziennego....ale to jednak trzeba dostrzec na żywo, na przykładzie własnym, lub ludzi, którzy przecież mieszkają za ścianą, pracują w sklepie, czy są naszą rodziną....czy człowiek już zawsze będzie czekał na pocieszenie poprzez pokazywanie innych podobnych, autentycznych zdarzeń?

Myślę, że siła jest w nas, pozytywny bzik to też nie wstyd, natomiast pozytywnym bzikiem może być każde zdarzenie, nawet to najbardziej codzienne, a te wszystkie przykre zdarzenia są wpisane w życie i to może one pogłębiają nasze pasje?

Sęk leży w tym, iż bzik to duma bycia innym, odważnym, a co najważniejsze duma bycia sobą, wśród takiego ogromu jaki stanowi nasza planeta!!!...to że o tym mówię, piszę świadczy że jednak nie zapominamy o ludziach, nie żyjemy egoistycznie, a razem nagłaszamy pewne sprawy, aby znaleźć najlepsze rozwiązanie...dla nas...dla...ogółu...dla ludzkości!