Odkurzyć ciemność. Promocja płyty „Sromota” Świetlików w Rotundzie

gilli-killi
gilli-killi
Kategoria koncert · 28 października 2013

Lato w środku października zmusiło do wylecenia z pracy. Dziś nikt na mnie nie zarobi i ja też na nikim dziś nie zarobię. Oto letnia październikowa sobota zmieniła się w Sromotę.

Marcina Świetlickiego spotykam na swej drodze nadspodziewanie często. Nasze szlaki przecierają się tymi samymi knajpami i prowadzącymi do nich zakamarkami. Świetlicki-poeta jest mentorem, dobrze, że żyje.

 

Świetlicki-wokalista natomiast, lider zespołu o profilu muzycznym, posługującego się przekorną nazwą Świetliki wydał właśnie, wraz z współtowarzyszami, pierwszą powakacyjną płytę. Owe mentalne wakacje trwały lat osiem, a ich owocem jest dwuipółpłytowy album.

 

Sobota-Sromota w Rotundzie rozpoczęła się krótko po godzinie 19:30, gdy palarnia centralno-kulturalna zaczęła raz po raz zapełniać się kolejnymi gośćmi, pragnącymi zebrać nikotynowy zapas na najbliższe kilka godzin. W sali właściwej palenie surowo zakazane, jedynym wyjątkiem miał być wokalny gaduła o imieniu Marcin, który pierwszego papierosa odpalił około godziny 20:33, a akompaniowały mu dźwięki tytułowego, a zarazem otwierającego album utworu.

 

Świetlicki na scenie oczywiście w ciemnych okularach, które jakby wylały swoją czerń na trzy czwarte sali, a w tym półmroku dało się zauważyć tylko dźwięki Świetlików. Po pierwszej Sromocie wybrzmiał Alkohol, gdzie autor przekonuje, że w jego domu nie ma problemów z alkoholem, ponieważ pije na mieście, pije na mieście, pije na mieście. Później Bałwan, zwiastujący wiosnę trupem zimy, Cały w psie, Majowe wojny, Gotham, aż w końcu nadspodziewanie – jak na Świetlickiego – melancholijne O. (Znowu mam życie, ona mi je robi). Koniec pierwszej części koncertu obwieściła dziewczyna z Wenus na czole, bohaterka Niebieskich słońc.

 

Prezentację drugiej płyty otworzył Pierwszy dzień średniowiecza, a po nim Papierosy, z okazji których autor jednego z bohaterów tytułowych odpalił, jak to nazwał:

z obowiązku. Następnie zdecydowanie wyróżniający się Pinokio, którego drzazga tekstu wbiła się w moją pamięć i ciągle w niej tkwi (W tym domu, w którym już nie mieszkam, na klatce schodowej jest deska, na którą jeśli się nastąpi (…) słychać kwilenie, płacz dziecka). Po nim Przeprowadzka, Kapusta, Brazilianda oraz melancholijno-pogrzebowe Przedtem, w którym Świetlicki pisze o miłości w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób (Jak długo jeszcze? Jak długo, powiedz. Na razie jestem w getcie, na razie jestem w grobie).

 

Na koniec koncertu promującego swoją najświeższą płytę, Świetliki zaprezentowały dodatkowo kilka utworów starszych, co nie znaczy czerstwych (m. in. Filandia, Olifant, Nieprzysiadalność). Przy wybrzmiewających jeszcze akordach ostatniej piosenki Świetlicki, wraz z tymi, których zapas nikotyny uległ wyczerpaniu, udali się na zewnątrz, by odkurzyć ciemność. I tak przecież jaśniejszą, niż te okulary.

 

tekst: Michał Killiński

zdjęcia: Urszula Jędruch

 

 

Świetliki w składzie:

  • Marcin Świetlicki – głos
  • Grzegorz Dyduch – gitara basowa, kontrabas, gitara barytonowa
  • Marek Piotrowicz – perkusja
  • Tomasz Radziszewski – gitara elektryczna
  • Zuzanna Iwańska – altówka
  • Michał Wandzilak – instrumenty klawiszowe

 

Lista zaprezentowanych utworów:

 

Z płyty „Sromota”:

  1. Sromota
  2. Alkohol
  3. Bałwan
  4. Cały w psie
  5. Majowe wojny
  6. Gotham
  7. O.
  8. Niebieskie słońce
  9. Pierwszy dzień średniowiecza
  10. Papierosy
  11. Pinokio
  12. Zimna lala
  13. Przeprowadzka
  14. Kapusta
  15. Sałatki
  16. Brazilianda
  17. Przedtem

Utwory starsze:

  1. Czary-mary
  2. Henryk Kwiatek (kawałek)
  3. Olifant
  4. Łabędzie
  5. Filandia
  6. Freeedom
  7. Chmurka
  8. Listopad
  9. Nieprzysiadalność
  10. Złe misie

Świetliki - prezentacja płyty pt. "Sromota"

Koncert z cyklu "Złota Karrota" CK Rotunda, ul. Oleandry 1, Kraków.