Na koncert Tworzywa Sztucznego w Klubie Studio wybrałem się przede wszystkim z sentymentu, mając w pamięci początki XXI wieku, gdy muzyka braci Waglewskich wypełniała wiele moich szczenięcych dni.
Krzysztof Grabowski, rozwiązując w 2007 roku Pidżamę Porno powiedział, że prowadzenie jednocześnie dwóch projektów jest na polskiej scenie muzycznej bardzo uciążliwe. Ciężko się z panem Grabażem nie zgodzić, aczkolwiek bracia Fisz i Emade pokazują, że od tej reguły śmiało można odstąpić.
Fisz i Emade są na polskim podwórku czymś wyjątkowym, dlatego ich występy zawsze budzą duże emocje. Chociażby dlatego że pojawiają się na nich przedstawiciele różnych grup społecznych – miłośnicy rocka, metalu, rapu, by zobaczyć zespół, z założenia hip-hopowy, doskonale łączący gatunki przy pomocy „żywych” instumentów, przelatując między dźwiękami z wielką dawką energii.
Podczas koncertu w Studio, Waglewscy i reszta pokusili się o swoisty przekrój swojej twórczości, prezentując utwory od Polepionych dźwięków, poprzez Heavi metal, aż po Zwierzę bez nogi. Publiczność miała okazję usłyszeć zupełnie nowe, gitarowe wykonania dobrze znanych utworów, takich jak: Pani bum-bum, Wiosna 86, Moje piórko, czy Język wszechświata. Gołym uchem dało się usłyszeć wpływ Kim Nowak - „pobocznego projektu” Walewskich i Sobolewskiego.
A jednak po występie miałem mieszane uczucia – niby wszystko było w najlepszym porządku, niby właśnie wziąłem udział w koncercie zespołu, którego karierę śledzę niemal od początku, jednak odczuwałem jakiś tajemniczy niedosyt, którego nie byłem w stanie wytłumaczyć. Może minęło za dużo lat? Może otworzyłem zbyt wiele drzwi i twórczość Fisz Emade jest już dla mnie niewystarczająca? Może powinienem umrzeć?
tekst: M
zdjęcia: U
Klub Studio, ul. Budryka 4, Kraków
8.03.2013