Byłem, widziałem i słyszałem – czyli krótka relacja z łódzkiego koncertu.
Gdy zapytamy dowolnego przechodnia, co to jest koncert jazzowy, ten odpowie, że odbywa się on w zadymionej, ciemnej knajpie w piwnicy, na scenie znajduje się kilku facetów, a każdy z nich gra jakiś niezrozumiały potok dźwięków, nie zwracając uwagi na pozostałych. Jeśli trafimy na mniej chętnego do rozmowy człowieka, dowiemy się, że on nie wie i jazzu nie słucha, bo to nudna „muzyka dla muzyków”. Do zmiany postrzegania wystarczy wybrać się na koncert tria pana Witolda.
Klub Szafa, co prawda troszeczkę ciemny, ale przyjazny i na pewno nie zadymiony (dzięki właściwej ustawie o zakazie palenia), stanowi idealne miejsce do takich kameralnych imprez – mimo że nie znajduje się w piwnicy.
A sam koncert? Pierwszy plus – za punktualność. Na plakacie start o 20:00, muzycy wyruszyli do instrumentów około 20:10, naprawdę dawno nie spotkałem się z takim porządkiem, pewnie dlatego, że częściej bywam na koncertach rockowych, wtedy to różnie bywa. Zespół koncertuje z tytułem Cinema Meets Jazz, biorąc na warsztat tematy muzyczne z różnych, bardziej lub mniej znanych, filmów. Tematy te oczywiście stanowią jedynie punkt wyjścia do improwizacji, co przecież jest naturalne, gdy o jazzowym graniu mowa. Dobór repertuaru filmowego, szczególnie w przypadku tych bardziej popularnych produkcji, to sprytny zabieg. Każdy z nas kojarzy pewne melodie, można więc znaleźć punkt oparcia, pozwalający uznać, że słuchamy utworów, które pozornie są nam dobrze znane.
Witoldowi Janiakowi na scenie towarzyszyli Kamil Miszewski na perkusji oraz w mojej opinii cichy bohater wieczoru – Rafał Różalski, grający na kontrabasie młody człowiek o bardzo dobrej energii scenicznej. Ta grająca razem, dobrze skomunikowana i sprawnie budująca dynamikę poszczególnych utworów sekcja rytmiczna stanowiła solidny fundament pod muzyczne popisy Witolda Janiaka. Na szczęście dla mnie, nie przesadzał on z ,,bieganiem po skalach", za którym nie przepadam. Oczywiście, tego rodzaju ,,popisy" są stałym elementem koncertów, zwykle też szczególnie trafiają w oczekiwania słuchaczy, jednak pomiędzy nimi znalazłem sporo dla siebie – najczęściej w postaci prostego, a skutecznego melodyjnego grania.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to pewien schematyzm aranżacji utworów. Zdecydowana większość z nich została zagrana w formie, którą można opisać konstrukcją: temat – improwizacja na klawiszach – solo basu – improwizacja na klawiszach – temat. Schemat ten został raz przełamany przez solo perkusji, natomiast dopiero ostatni, finałowy utwór, oparty o temat muzyczny The Flinstones ukazał możliwości aranżacyjne zespołu. Dało się słyszeć, że jest to forma przemyślana pod każdym względem od A do Z. Podobno facetów się ocenia nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą – tutaj skończyli wzorowo.
Wyszedłem z koncertu pełen pozytywnych wrażeń i cieszę się, że można trafić na koncert jazzowy, który będzie dość przystępny w odbiorze nawet dla kogoś, kto tym gatunkiem nie zajmuje się na co dzień. Polecam!
Witold Janiak Trio
Skład:
Witold Janiak – piano
Rafał Różalski – kontrabas
Kamil Miszewski – perkusja
data koncertu: 27 września 2012
Klub Szafa
ul. Rewolucji 1905r. nr 10
90-273 Łódź